Źródło: https://cutt.ly/zo9a3rX |
Na pewno mieliście kiedyś tak, że musieliście spędzić dłuższy czas bez dostępu do swojego ukochanego hobby, czymkolwiek by ono nie było: grami video, książkami, muzyką czy jakimkolwiek sportem. Nawał pracy, obowiązków czy nawet dalszy wyjazd i nagle pyk, nie możemy się cieszyć tym bez czego nie wyobrażaliśmy sobie wcześniej życia. A teraz pomyślcie sobie co by było gdybyśmy trafili do świata gdzie te konkretne rzeczy nie istnieją.
W takiej właśnie sytuacji znalazła się niejaka Motosu Urano, będąca u progu swojej wyśnionej kariery bibliotekarza. Niefortunny zbieg okoliczności (w tej roli trzęsienie ziemi) sprawiło, że zaraz przed tym...zginęła przygnieciona przez swoją ogromną kolekcję książek. Jak to jednak zwykle w anime bywa nasza bohaterka "umarła...ale przeżyła!". Co to jednak za życie skoro odrodziła się w świecicie gdzie...książek praktycznie nie ma, a ona sama jest 5 letnią córką ubogiej rodziny i o czytaniu może sobie co najwyżej pomarzyć. Powitajcie Myne moi mili, bo spędzimy przy jej boku najbliższe 26 odcinków. I będzie to bardzo sympatyczna, dobra dla zarówno starych koni jak i młodszych widów przygoda.
Źródło: https://cutt.ly/4o9ljXY |
Jeżeli znacie więcej niż kilka anime i zdarza wam się oglądać te sezonowe zapewne już od dawna czujecie się przejedzeni tzw. isekaiami czyli tymi opowiadającymi o tym jak to jakaś osoba z naszego świata nagle została przez potrącenie ciężarówką/śmierć/przeczytanie czegoś/dowolną inną rzecz (niepotrzebne skreślić) przeniesiona do innego wymiaru czy świata, zazwyczaj takiego w konwencji lekkiego fantasy. Tona tego wychodzi i zazwyczaj są to produkcje robione na jedno kopyto, kreatywności czy jakości w tym zero, uroku brak, a o budżecie to ja już nawet nie mówię. Do Wstąpienia Mola Książkowego podchodziłem jednak z otwartym umysłem, bo i pomysł zalatywał mi mocno niedawnym Dr. Stone czy jeszcze bardziej moim ukochanym Spice and Wolf (poproszę ładnie o trzeci sezon). Już teraz mogę powiedzieć, że zdecydowanie się nie zawiodłem, nawet jeżeli nie obyło się bez drobnych uchybień tu i uwdzie.
Nasza bohaterka bowiem nie przenosi się do nowego świata jako "ona sama", a ktoś całkowicie nowy: można powiedzieć, że zaszło coś w rodzaju reinkarnacji tyle, że z zachowaniem wspomnień z poprzedniego życia. Myne ma zatem podstawową wiedzę o swoim otoczeniu w nowej rzeczywistości jak i wszystko to co pamiętała jeszcze jako Urano...w tym niesamowitą miłość do wszystkiego co ma litery i można to przeczytać. Dowiadując się jednak, że czytelnictwo tutaj gdzie obecnie przyszło jej żyć praktycznie nie istnieje, a o bibliotekach praktycznie nie ma co myśleć postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce, a droga do tego zacznie się od...stworzenia papieru papieru i nauki czytania.
Wzorem Dr. Stone właśnie dostaniemy tutaj pokrótce i krok po kroku tłumaczone rzeczy o jakich teoretycznie wiemy i wydają nam się codziennością. Zaczniemy więc od prób tworzenia glinianych tabliczek i pisma klinowego, aby na końcu drugiego sezonu dojść do prawie że masowej produkcji papieru i książek obrazkowych dla dzieci. Nawet pomimo obecności magii w uniwersum wszystko to wydaje się o wiele bardziej realne i zwyczajnie możliwe niż w (także świetnym) Doktorze Kamieniu.
Do tego wszystkiego mieszają się też elementy wspomnianego Spice and Wolf (jakie za każdym razem jaki jeszcze o nim wspomnę będę polecał) i odrobinka "ekonomii". Ująłem to w cudzysłów, bo jest to podane w naprawdę uproszczony sposób, ale wiedzcie, że duża połowa pierwszego sezonu (czy raczej pierwszej połowy pierwszego, ale o tym później) obraca się mocno wokół...handlu. Dowiemy się jak działają tutaj gildie kupieckie, co trzeba zrobić aby kupcem zostać i jaka taka praca w tym uniwersum w ogóle wygląda. Myne w końcu będzie potrzebowała sporej liczby funduszy aby zalać świat książkami.
W ogóle w trakcie wszystkich 26 odcinków nasza bohaterka będzie skakała od pomysłu do pomysłu aby w końcu (tutaj naprawdę drobny spoiler) skończyć w...kościele. Okoliczności co do tego zostawię do odkrycia wam mówiąc tylko tyle, że zamieszane są w to (a jakżeby inaczej!) książki oraz obecność w tym uniwersum magii i słabe zdrowie Myne.
Ogólnie niestety w drugiej połowie (odcinki 15-26) nieco zmienia się nacisk na poszczególne elementy i całość za bardzo skupia się jak na moje na niesnaskach i problemach "wyższych sfer" nieco zatracając ten początkowy urok. Dowiadujemy się zdecydowanie więcej o zasadach działania świata i zależnościach międzyludzkich, a także przeszłości Myne, ale robi się to za bardzo...no, typowe. Dalej ma w sobie jednak całą tonę uroku i ogląda się to praktycznie jednym tchem aż do samego końca. Co za to bardzo polubiłem to (przy najmniej na razie) brak jakiegoś typowego antagonisty, który ma hamować rozwój postaci i stanowić przeszkodę na drodze do osiągnięcia ich celu. Kilka takich osobników się tutaj co prawda pojawia, ale nie mogę nazwać ich z czystym sumieniem "wrogami". Po prostu czasami ktoś tam rzuci naszym bohaterom jakieś kłody pod nogi, zazwyczaj nawet nie do końca celowo bo wszystko nie może się przecież toczyć idealnie, nieprawdaż? Głównym motywem jest tutaj bowiem popularyzacja słowa pisanego i to, że ten cel praktycznie od początku się nie zmienia (a co najwyżej zyskuje na skali) jest zwyczajnie urocze, tak jak zresztą wszystko inne tutaj.
Bardzo i praktycznie bez żadnego "ale" polubiłem też postacie. Myne jako główna bohaterka spisuje się świetnie, towarzyszący jej Lutz nieco gorzej, ale dalej tworzą naprawdę zgraną parę i czuć, że w przyszłości (nie dostaliśmy tutaj zakończenia) może to potoczyć się w jakimś naprawdę ciekawym kierunku i nie mówię tutaj w żadnym razie o romansie. Benno i Główny Kapłan (Ferdinand) kradną za to show w praktycznie każdej scenie ze swoim udziałem, szczególnie ten pierwszy będący szefem gildii kupieckiej w jakiej "przyucza" się Myne i gdzie później pracuje Lutz. To, że głos podkłada mu znany z roli Dio Brando Takehito Koyasu nie ma na to żadnego wpływu, nic a nic ( ͡° ͜ʖ ͡°).
Napisałem jednak, że lubię te postacie bez "praktycznie żadnego ale", a więc jednak jakieś tam drobne "ale" się znajdzie. Wynika ono jednak nie tyle z tego jak te postacie są napisane co z założeń całej historii. Praktycznie wszyscy bowiem jak jeden mąż nie wpadają na pomysł, że w sumie Myne wie nieco za wiele i biorą to "na klatę", nie dziwiąc się nic, a nic skąd niby 5 latka zna tyle naprawdę skomplikowanych formuł, zasad czy w ogóle rzeczy na jakie nie wpadają nawet najtęższe umysły. Tyczy się to głównie dorosłych, bo jakimś cudem dzieciaki właśnie na dosyć wczesnym etapie historii ogarniają, że "coś jest nie halo". Z czasem i u tych "nieco starszych dzieci" coś zaczyna pstrykać, ale dziwi, że zajmuje to tak długo. To jednak naprawdę drobne wbrew pozorom szczegóły i łatwiej zawiesić niewiarę na coś takiego w świecie gdzie magia funkcjonuje niż na budowanie telefonów komórkowych w świecie kamienia (na ciebie patrzę Senku).
Uroku dodaje temu wszystkiemu naprawdę klimatyczna i (z braku lepszego określenia) "sielska" ścieżka dźwiękowa, która momentami mocno zalatywała mi Chrono Triggerem, a lepszej rekomendacji (poza może porównaniem jej do tej z Chrono Crossa 😉) raczej ode mnie nie usłyszycie. Bardzo wpasowane we wszystko były także oba openingi, dynamiczne, radosne i wpadające w ucho od pierwszego przesłuchania.
Wizualnie nie wyróżnia się to jakoś przesadnie czy to pod względem stylu czy strony technicznej. Wszystko jest jednak utrzymane w ciepłych barwach, schludne i bardzo "kawaii", ale w takim stylu jakie osoby nie potrafiącej zdzierżyć tego typu raczej nie zdenerwuje. Jest mocno kameralnie, ale to w gruncie rzeczy taki rodzaj opowieści, a więc i nie było tutaj przesadnie gdzie poszaleć tym bardziej, że większość akcji dzieje się w kilku tych samych miejscach na przemian.
Jako całość Ascendance of a Bookworm nie będąc może i tytułem wybitnym ma w sobie tyle uroku, że widz po prostu siada, załącza odcinek i nagle znajduje się w tym świecie trzymając za Myne kciuki z całych sił. Jest to anime w którym coś dla siebie znajdą zarówno młodsi jak i starci widzowie i bez problemu mogę sobie wyobrazić ludzi oglądających je ze swoim młodszym rodzeństwem czy nawet rodziców z dziećmi do czego zresztą gorąco z tego miejsca zachęcam (zawsze będzie to coś lepszego niż cała tona obecnie puszczanych w TV bzdurnych kreskówek, a nawet i wielu sezonowych anime). Można wynieść z niego naprawdę wiele pozytywnych wartości, nie tylko tych dotyczących tego, że warto czasami wziąć do ręki jakąś książkę. Jeżeli jesteście w złym humorze i szukacie czegoś na jego poprawę odpalcie sobie ten serial: troski i zmartwienia znikną jak ręką odjął, a przynajmniej na te kilka chwil. Szkoda tylko, że w wersji animowanej nie dostaliśmy jeszcze pełnego zakończenia, ale książkowy oryginał już takowe ma także zapewne prędzej czy później i je ujrzymy (a jak nie to do czytania marsz!). A jeżeli już to co mamy się spodoba to idźcie i obejrzyjcie też Spice and Wolf, podziękujecie mi później 😉
Tytuł polski/angielski: Ascendance of a Bookworm: I'll Stop at Nothing to Become a Librarian
Tytuł oryginalny: Honzuki no Gekokujō: Shisho ni Naru Tame niwa Shudan o Erandeiraremasen
Lata produkcji: 2019-2020
Typ: seria TV
Liczba odcinków: 26 (14+12)
Czas trwania odcinka: 24 minuty
Studio odpowiedzialne za produkcję: Ajia-do Animation Works
Źródło: https://cutt.ly/no8dubc |
Źródło: https://cutt.ly/fo8mRTw |
Ogólnie niestety w drugiej połowie (odcinki 15-26) nieco zmienia się nacisk na poszczególne elementy i całość za bardzo skupia się jak na moje na niesnaskach i problemach "wyższych sfer" nieco zatracając ten początkowy urok. Dowiadujemy się zdecydowanie więcej o zasadach działania świata i zależnościach międzyludzkich, a także przeszłości Myne, ale robi się to za bardzo...no, typowe. Dalej ma w sobie jednak całą tonę uroku i ogląda się to praktycznie jednym tchem aż do samego końca. Co za to bardzo polubiłem to (przy najmniej na razie) brak jakiegoś typowego antagonisty, który ma hamować rozwój postaci i stanowić przeszkodę na drodze do osiągnięcia ich celu. Kilka takich osobników się tutaj co prawda pojawia, ale nie mogę nazwać ich z czystym sumieniem "wrogami". Po prostu czasami ktoś tam rzuci naszym bohaterom jakieś kłody pod nogi, zazwyczaj nawet nie do końca celowo bo wszystko nie może się przecież toczyć idealnie, nieprawdaż? Głównym motywem jest tutaj bowiem popularyzacja słowa pisanego i to, że ten cel praktycznie od początku się nie zmienia (a co najwyżej zyskuje na skali) jest zwyczajnie urocze, tak jak zresztą wszystko inne tutaj.
Źródło: https://cutt.ly/Ko8VZ1b |
Napisałem jednak, że lubię te postacie bez "praktycznie żadnego ale", a więc jednak jakieś tam drobne "ale" się znajdzie. Wynika ono jednak nie tyle z tego jak te postacie są napisane co z założeń całej historii. Praktycznie wszyscy bowiem jak jeden mąż nie wpadają na pomysł, że w sumie Myne wie nieco za wiele i biorą to "na klatę", nie dziwiąc się nic, a nic skąd niby 5 latka zna tyle naprawdę skomplikowanych formuł, zasad czy w ogóle rzeczy na jakie nie wpadają nawet najtęższe umysły. Tyczy się to głównie dorosłych, bo jakimś cudem dzieciaki właśnie na dosyć wczesnym etapie historii ogarniają, że "coś jest nie halo". Z czasem i u tych "nieco starszych dzieci" coś zaczyna pstrykać, ale dziwi, że zajmuje to tak długo. To jednak naprawdę drobne wbrew pozorom szczegóły i łatwiej zawiesić niewiarę na coś takiego w świecie gdzie magia funkcjonuje niż na budowanie telefonów komórkowych w świecie kamienia (na ciebie patrzę Senku).
Źródło: https://cutt.ly/1o4xPi8 |
Wizualnie nie wyróżnia się to jakoś przesadnie czy to pod względem stylu czy strony technicznej. Wszystko jest jednak utrzymane w ciepłych barwach, schludne i bardzo "kawaii", ale w takim stylu jakie osoby nie potrafiącej zdzierżyć tego typu raczej nie zdenerwuje. Jest mocno kameralnie, ale to w gruncie rzeczy taki rodzaj opowieści, a więc i nie było tutaj przesadnie gdzie poszaleć tym bardziej, że większość akcji dzieje się w kilku tych samych miejscach na przemian.
Źródło: https://cutt.ly/Co4EhBJ |
Tytuł polski/angielski: Ascendance of a Bookworm: I'll Stop at Nothing to Become a Librarian
Tytuł oryginalny: Honzuki no Gekokujō: Shisho ni Naru Tame niwa Shudan o Erandeiraremasen
Lata produkcji: 2019-2020
Typ: seria TV
Liczba odcinków: 26 (14+12)
Czas trwania odcinka: 24 minuty
Studio odpowiedzialne za produkcję: Ajia-do Animation Works
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz