czwartek, 29 lipca 2021

Steamboy - let's blow off some steam [RECENZJA - CHIŃSKIE BAJKI]

Źródło: https://tiny.pl/9xkh7

Mieliście kiedyś tak, że niesamowicie odkładaliście w czasie obejrzenie lub przeczytanie czegoś, a może zagranie w jakąś grę? Na pewno tak. U mnie zdarzało się to nie raz, mam całą tonę takich rzeczy na liście do teraz. Jedną z nich jednak udało się ostatnio wykreślić, a jest to opisywany dzisiaj film Steamboy.

Na wstępie muszę zaznaczyć jedną rzecz. UWIELBIAM steampunk. Jeżeli jakiekolwiek dzieło kultury (gra, film, anime, książka...ba, nawet muzyka) ma steampunkowe elementy, a całość "napędza" para, to z marszu ma u mnie z górki. Wiecie, jak ja się świetnie bawiłem przy The Order 1886? Ile radochy dały mi (mające właśnie taki "vibe") filmy o Sherlocku z Robertem Downey Juniorem? Nie musicie odpowiadać, zrobię to za was: całą masę. Oczywiste więc dla mnie było, że kiedyś w końcu i Steamboya obejrzę. Już, od kiedy w okolicy późnej podstawówki/wczesnego gimnazjum zaczynałem interesować się anime, gdzieś tam mi na forach internetowych ten film migał, ale wtedy raczej nieprzesadnie mnie interesował. Z czasem jednak - bo z pamięci na szczęście mi nie wyleciał - trafił na listę "do obejrzenia" i w końcu całkiem niedawno w końcu udało mi się go z niej zdjąć. I o Wielcy Przedwieczni, ależ to była cudowna przygoda!


Ray Steam jest młodzieńcem żyjącym w XIX wiecznej Anglii. W wydaniu filmowym jest to kraj opanowany przez urządzenia działające na parę, ale na pierwszy rzut oka nie aż tak różny od tego, co znamy z nieco "bliższym historii" filmom, grom, czy książkom. Wspomniany już Ray pracuje w zakładzie włókienniczym w Manchesterze, w wolnych chwilach oddając się próbom skonstruowania własnego - oczywiście napędzanego parą - pojazdu. Jego spokojne życie zostaje szybko zaburzone przez przesyłkę z tajemniczą kulą, schematem jej konstrukcji oraz rozkazem chronienia jej i nieprzekazywania w niepowołane ręce. 

Nie chce wam zdradzać z fabuły więcej, bo o ile nie jest motorem napędowym Steamboya, posiada kilka fajnych zwrotów akcji i od początku do końca wciąga. Celowo także ominąłem kilka dosyć istotnych faktów z samego początku filmu, abyście mogli w spokoju odkryć je sobie sami. To film, który możecie spokojnie obejrzeć zarówno sami, jak i z młodszym rodzeństwem czy dziećmi. Są tutaj co prawda nieco "mroczniejsze" (aczkolwiek jest to chyba nieco za duże słowo) momenty, ale nawet liczne uwielbiane przez młodych animacje takowe mają. Całość także - do czego nieco konkretniej przejdę później - a na co słusznie zwrócił uwagę mój znajomy, przypomina nieco bardziej amarykańskie animacje, aniżeli te stricte japońskie. Czy to wada? Nie powiedziałbym, bo warto czerpać od siebie dobre wzorce, a tutaj zdecydowanie tak było. Dzięki takiemu zabiegowi osoby będące do anime nastawione raczej negatywnie, po włączeniu angielskiego dubbingu (którego nie sprawdzałem, a więc nie wypowiem się na temat jego jakości) mogą nawet nie poznać, że nie oglądają dzieła spod rąk zachodnich twórców 😉 Ogółem to dzieje się sporo, ale na szczęście film dobrze wie, kiedy dać widzowi odetchnąć. W efekcie całość trzyma przez te dwie godziny naprawdę dobre tempo.


Fabuła jednak fabułą, ale tym, co naprawdę w przypadku Steamboya porywa, jest absolutnie przepiękna oprawa i zasysający widza do tego świata klimat. Matko z córką, ależ to wszystko pięknie wygląda! W gruncie rzeczy mamy dosyć typowy steampunkowy setting (czyli jest Anglia, jest para, są ogromnie miejsce tereny i tona maszynerii), ale jest tak przecudnie zanimowane, że żuchwa opada aż pod samą ziemię. A mówimy tutaj o filmie mającym aż 17 lat! Kilka końcowych sekwencji sprawi (i nie tylko ich) sprawi, że będziecie patrzeć na ekran z filmem z oczami rozdziawionymi niczym dwie ogromne patelnie. Tak samo wrażenie robią pełne szczegółów wolniejsze sceny czy pokazywane panoramy Londynu czy Manchesteru: aż chce się robić zrzuty ekranu i cyk, nowa tapeta gotowa. Nawet okazjonalne CGI aż tak bardzo nie przeszkadza, bo jednak niektóre z rzeczy przedstawionych na ekranie ciężko by było zrobić inaczej bez naprawdę kosmicznego budżetu. Jeżeli jednak efekty komputerowe wprowadzono w taki sposób jak tutaj, to ja nie mam nic przeciwko, jest schludnie, porządnie i po prostu ok. 

Wspominałem wcześniej jednak, że Steamboy bardziej niż japońską, przypomina animacje zachodnie. Sam o tym na początku nie pomyślałem, ale kiedy jeden ze znajomych zwrócił mi na to uwagę, pomyślałem, że jest w tym sporo racji. Ciężko nawet wskazać, o jaki konkretny element może chodzić, ale cały film ma taki "nasz" vibe. Może to przez ogólny klimat, może przez dosyć zachodnią strukturę fabularną, przywodzącą na myśl niektóre starsze produkcje, a może jeszcze coś innego. Nie mogę tego poczytywać jednak inaczej niż na duży plus, bo może właśnie dzięki temu - co z kolei zaznaczyłem kilka akapitów wyżej - zachęci do seansu większą liczbę ludzi. 

Całość spina do kupy naprawdę fajny przekaz o tym, że nauka nigdy sama w sobie nie jest zła, czegokolwiek ten głupi człowiek by nie wynalazł. Ważne jest po prostu to, jak zdecydujemy się danego znaleziska użyć. Niby takie proste, a jednak ludzie dalej czasami tego nie potrafią sobie do głowy wepchać. Oczywiście film oferuje też sporo więcej, ale musiałbym tutaj wejść w nieco większe konkrety, a więc zostawię to do odkrycia wam ;) 

Czy więc w ostatecznym rozrachunku polecam Steamboya każdemu, czy tylko osobom lubującym się w podobnych klimatach? Jeżeli z całego tekstu nie było to dla was wystarczająco jasne: oczywiście, że każdemu! To po prostu świetna, cholernie klimatyczna animacja. Jej największym minusem - i to tylko dla niektórych - może być właśnie ta jej niewystarczająca "japońskość", ale wydaje mi się, że więcej osób to jednak zachęci, a nie odrzuci. A więc dorzućcie do pieca, niech para bucha i lećcie oglądać!


Tytuł angielski: Steamboy
Tytuł oryginalny: Steamboy
Rok produkcji: 2004
Typ: film kinowy
Gatunek: akcja, militaria, sci-fi, przygodowy
Czas trwania: 126 minut
Studio odpowiedzialne za produkcję: Studio 4°C, Sunrise

Gdzie obejrzeć: CDA (wersja polska)/gogoanime (wersja angielska)/DVD (wersja angielska)/Blu-Ray (wersja angielska)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz