czwartek, 2 września 2021

Little Witch Academia - szczypta magii [RECENZJA - CHIŃSKIE BAJKI]


Wiele osób kojarzy anime z przesadnie brutalnymi i wypełnionymi erotyką produkcjami. Oczywiście jest to nieprawdą, a taka klasyfikacja jest równie krzywdząca, co mówienie, że "kino to tylko Marvel" czy "a bo w tych grach to tylko się strzelają". Tak jak w każdym medium, tak i w przypadku chińskich bajek można natrafić na rzeczy przeznaczone dla każdej grupy wiekowej. I właśnie takim dziełem, nastawionym na młodszych widzów, jest Little Witch Academia.

Zapewne większość osób z mojego pokolenia - i tych ode mnie kilka lat starszych - pamięta ogromny szał na przygody pewnego młodego czarodzieja, Harry'ego Pottera. Wyczekiwanie na kolejne książki, a później filmy to było coś, czego nie podrobi dla mnie dzisiaj żadne Avengers: Endgame, czy nowe przygody Spider-mana. I o ile obecnie - zdejmując różowe okulary nostalgii - widzę jak niespójne i pełne głupot są to książki, a filmy to już w ogóle momentami abominacja, nie psuje mi to pięknych wspomnień z okresu, kiedy poznawałem je wszystkie po raz pierwszy. Kiedy w moje ręce w końcu wpadły Insygnia Śmierci, o matulu, ależ to było piękne uczucie! Tak samo wygodne rozsiadnięcie się w kinowym fotelu w trakcie premiery ostatniego filmu, w dzień wyjazdu na wakacje (bo oczywiście, że nie mogłem sobie odpuścić i iść później, duh).

Tak ogromna popularność miała oczywiście swoje żniwo, bo niejeden pisarz próbował doprowadzić do kolejnej "potteromanii", a reżyserzy dotąd próbują adaptować kolejne młodzieżowe książki, licząc na to, że w końcu trafią na "to coś". Ciężko więc nie pomyśleć, że opisywana w tym tekście Little Witch Academia jest właśnie pokłosiem sukcesu, jakie odniosły przygody młodego czarodzieja. 

Dzisiaj skupię się na przybliżeniu wam 25 odcinkowej serii TV, ale warto wiedzieć, że na niej się nie kończy (czy raczej nie od niej się zaczyna?). W 2013 roku światło dzienne ujrzała bowiem krótkometrażówka pod tym samym tytułem, która dwa lat później doczekała się nieco dłuższej kontynuacji. Znajomość ich obu jednak nie jest wymagana do obejrzenia serialu, a więc jeżeli macie ochotę wskoczyć od razu do niego: zero stresu, spokojnie możecie tak zrobić. Całość i tak rozpoczyna się sporo przed wydarzeniami z filmów, które w tym przypadku można potraktować jako dodatkowe, niewymagane do niczego opowiastki. 



W Little Witch Academia przyjdzie nam śledzić losy niejakiej Atsuko Kagari (dla przyjaciół Akko). To młoda, przepełniona energią dziewczyna, która, będąc dzieckiem, zobaczyła przedstawienie Lśniącej Chariot i zapragnęła kiedyś być taka jak ona: wzbudzać w ludziach szczęście. Dołącza więc do dawnej szkoły Chariot - akademii Luna Nova - i zaczyna się jej przygoda.

Jak już wspomniałem na wstępie, jest to anime przeznaczonym dla zdecydowanie młodszego widza. Nie doświadczycie tutaj tony fanserwisu, echhi wstawek, brutalności i żartów z podtekstami. To nie jest też ten typ dzieła, gdzie trzeba wysilić nieco mózgownicę, nie porusza nie wiadomo jak dojrzałych tematów, a po prostu...bawi. Daje prostą, przyjemną, bardzo luźną rozrywkę i jest idealną produkcją do obejrzenia z młodszym rodzeństwem czy dziećmi.

Nie mogę tutaj znowu nie przywołać Harry'ego Pottera, bo i struktura w Little Witch Academia przypomina książkowe przygody młodego czarodzieja. Początkowo mamy luźno powiązane ze sobą odcinki, zaznajamiamy się z nowymi postaciami, widzimy, jak się sprawy w szkole mają i towarzyszymy Akko, kiedy pakuje się w coraz to większe tarapaty. Gdzieś tak od połowy (mniej więcej jak w Potterze) zaczyna nam się wyłaniać jakaś większa intryga, która zostanie pod sam koniec rozwiązana. Od samego początku będziemy mieli co prawda jakieś wskazówki, które mają nas naprowadzić na to, że "halo, coś jest nie tak", ale dopiero po czasie wszystko ruszy z kopyta i zostanie nam powiedziane wprost.

O ile dla starszych widzów taka - nie ma co kłamać - prościutka i przewidywalna historia może być wadą, nie mam serca surowiej oceniać przez to serialu. Dlaczego zresztą miałbym, wiedząc, kto jest głównym targetem tej opowieści? Nie zrozummy się jednak źle - jestem ostatnim, który uważa, że w dzieci można rzucić cokolwiek i nie trzeba się starać, bo one i tak obejrzą/zagrają w to z uśmiechem na ustach. To tak samo istotni konsumenci jak dorośli, często nawet o wiele bardziej od nich wymagający. Nie mówię więc "ale ta bajka jest głupia!", bo jest zwyczajnie sympatyczna i przy tym przystosowana do oglądania przez młodszych. W przystępny sposób przytoczy im znane przez nas z innych dzieł morały o przyjaźni, wierze w siebie i tym czym jest "prawdziwa magia". Wielu z nas kiedyś nauczył tego przywoływany tutaj w nieskończoność Harry Potter, starsze pokolenia jeszcze inne dzieła, a młodzików może właśnie Little Witch Academia




Nie jest też tak, że stare pryki nie znajdą tutaj niczego dla siebie. Studio Trigger (Kill la Kill, Darling in the Franxx) dostarczyło bowiem naprawdę ładną animację i sympatyczne postacie. Nadpobudliwa, niecierpliwa Akko, przesympatyczna Lotte, moja ulubienica Sucy i (o dziwo bardzo fajnie napisana!) "konkurentka" głównej bohaterki, prymuska Diana. Oczywiście prym wiodą tutaj ta pierwsza i ostatnia, ale zawsze gdzieś tam przez ekran przewija się też reszta i nigdy ich w odcinku nie zabraknie. Oprawa jest bardzo kolorowa i momentami nieźle odjechana, często przywodziła mi na myśl wspomniane wcześniej Kill la Kill. Co prawda z widocznie mniejszym budżetem i bez aż takich szaleństw, ale nie mogłem uciec od skojarzeń. Moimi osobistymi faworytami są odcinek rozgrywający się we śnie Sucy i jeden z końcowych, w którym czuć było miłość twórców do Tengen Toppa Gurren Lagann. Oj, cudownie się na to patrzyło, cudownie. Wydarzenia z ostatniego epizodu także były całkiem widowiskowe. Znajdą się też oczywiście momenty, gdzie co wrażliwsi (szczególnie dzieci) uronią łezkę czy dwie. 

Muzycznie nic mi w głowie nie utkwiło, ale oba openingi były naprawdę fajne, tak wizualnie, jak i muzycznie. W jednym z poprzednich tekstów już to zaznaczyłem, ale nigdy ich nie pomijam (jak złe by nie były), ale tutaj z przyjemnością odsłuchiwałem ich za każdym razem. Nie sprawdzałem co prawda tej wersji, ale na duży plus poczytuję stworzenie przez Netflixa polskiego dubbingu. Dzięki temu młodsi widzowie, którzy jeszcze nie umieją dostatecznie szybko czytać, także będą mogli cieszyć się seansem. 



Z ciekawości zerknąłem później, jak seria została ogólnie na świecie przyjęta (bo wcześniej o niej słyszeć, a sprawdzić konkretniejsze opinie, to jednak dwie różne rzeczy) i zdziwiło mnie, że całkiem sporo osób w Polsce...dosyć chłodno - żeby nie powiedzieć wręcz, że bardzo negatywnie - się o niej wypowiadało. Nie chcę mówić, gdzie konkretnie widziałem najwięcej tego typu komentarzy, ale jeżeli będziecie chcieli, to na pewno je znajdziecie. Sam trochę miałem wrażenie, że ci ludzie oceniali to anime na zasadzie "a bo dla nas dorosłych jest mocno przeciętne". I o ile rozumiem, że jeżeli dane dzieło jest dobre, to spodoba się każdej grupie wiekowej, ale kurde...przyczepianie się o takie rzeczy jak tam, na które przeciętny widz raczej uwagi nie zwróci - a dziecku nie będą przeszkadzały na pewno - wydaje mi się głupotą. Co prawda rozumiem trochę narzekanie na Akko i to, że praktycznie z marszu staję się tą "wyjątkową", ale kurde...w końcu jest główną bohaterką. Skoro w dzieciństwie nie przeszkadzał mi dostający wszystko na tacy Harry, to i tutaj - nawet bardziej zwracając na to obecnie uwagę - nie mam zamiaru tego przesadnie krytykować. Tym bardziej, że zdecydowanie wolę relację na linii Akko/Diana, które przez naturalność - a nie bzdurną uszczypliwość - zachowania tej drugiej, zwyczajnie działają i widz nie czuje do niej tak ogromnej niechęci, jak do przerysowanego do granic Malfoya. Lekko introwertyczna, uzdolniona dziewczyna, od której nie czuć bufonery i zarozumiałości. Jeżeli już, to gorsze były faworyzujące ją na każdym kroku grono pedagogiczne. 


W ogólnym rozrachunku bawiłem się - jako stary koń - naprawdę dobrze przy seansie. Little Witch Academia zwyczajnie za dużo rzeczy robi dobrze, żebym narzekał na to, co wymieniłem gdzieś powyżej. Dynamiczna akcja, kolorowa oprawa, sporo ciepłego humoru, sympatyczne postacie: wszystko to jest na swoim miejscu. Młodsi widzowie mogą wynieść z seansu zdecydowanie pozytywne morały, szczególnie, że na wiele rzeczy patrzą inaczej niż dorośli, nie próbując doszukać się głupotek i nieścisłości. Zdecydowanie polecam obejrzeć z rodzeństwem lub własnymi dziećmi, a jeżeli się nie wstydzicie - nawet i samemu ;) 

Tytuł angielski: Little Witch Academia
Tytuł oryginalny: Little Witch Academia
Rok produkcji: 2017
Typ: seria TV
Gatunek: przygodowy, komedia, fantasy
Ilość odcinków: 25
Czas trwania odcinka: 25 minut
Studio odpowiedzialne za produkcję: Trigger
Gdzie obejrzeć: Netflix (wersja polska/wersja angielska)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz