Miko jest zwyczajną uczennicą szkoły średniej. Spędza czas ze znajomymi, je sporo słodyczy, ogląda upiorne programy telewizyjne z młodszym bratem. Ot, zwyczajne szkolne życie. Ale hola-hola! Dlaczego te widziane na ekranie telewizora upiory nie znikają? Z jakiego powodu pojawiają się poza nim i widzi je tylko główna bohaterka? I ostatnie, może i najważniejsze...dlaczego, do cholery jasnej, nie chcą zniknąć?
Przez 12 odcinków, jakie składają się na pierwszy sezon Mieruko-chan, będziemy doświadczać z grubsza tego samego. Przerażona Miko będzie musiała coś zrobić, przy okazji udając, że nie widzi wszystkiego tego, co się wokół niej dzieje. Tylko jak, kiedy piłka, po jaką ma sięgnąć, leży koło głowy ducha w jej szafce, a inny liże jej talerz ze śniadaniem?
Początkowo myślałem więc, że po kilku pierwszych odcinkach widziałem wszystko, a całość będzie typową serią jednego żartu. Na szczęście jest to prawda tylko połowicznie. Jasne, humor opiera się tutaj głównie na tym, jak główna bohaterka próbuje uniknąć konfrontacji ze złymi mocami, poprzez ciągłe udawanie, że tak naprawdę nic nie widzi, ale to zwyczajnie działa i przez cały sezon się nie nudzi. Duża w tym zasługa tego, w jak różnorodnych sytuacjach stawiana jest Miko i jak całość rozwija się z odcinka na odcinek, a my coraz częściej mamy wrażenie, że bohaterka w końcu "pęknie". Przypadkiem, celowo: kto wie. Jest to więc niby non-stop jeden i ten sam dowcip, ale działa to trochę tak jak odwiedzanie Kamurocho w każdej kolejnej części serii Yakuza. Czyli na pierwszy rzut oka mamy to samo, ale podane na tyle inaczej, że przez długi czas nie nudzi.
Manga jednak ciągle wychodzi, a więc zapewne z czasem zacznie się tam malować jakaś konkretniejsza intryga i już tutaj tak po prawdzie z czasem coś "większego" zaczyna się wyłaniać. Szkoda, że jakiś dłuższy arc (chociaż lekko teasowany już na początku) pojawia się dopiero pod koniec i kończy się, zanim się na dobre rozkręci. W sumie to kiedy tak teraz sobie o tym myślę, to nawet tak do końca satysfakcjonująco go nie zwieńczono i czuć, że dopiero ewentualny (aczkolwiek raczej niezbyt prawdopodobny) drugi sezon lub lektura mangi będą mogły odpowiedzieć nam na kilka pytań.
Jak ogólnie Mieruko-chan spisuje się jako komedia bardzo dobrze, nie nastawiajcie się w żadnym razie na horror. Projekty upiorów są co prawda odpowiednio odrażająca (momentami chyba aż za bardzo), ale sytuacje, w jakich stawiana jest Miko, mają nas przede wszystkim śmieszyć, a nie straszyć. Jednak przez wspomniane przed chwilą rzeczy, nie jest to też coś, co moglibyście obejrzeć z młodszą widownią, bo dzieciaki jednak mogą się tutaj naprawdę przerazić, a nie roześmiać. Z tego względu mocno trzymałbym się tego PG-13.
Odbiór też trochę psuje wszędobylski fanserwis, który absolutnie nigdzie nie jest potrzebny, a tutaj dodatkowo nawet nie dodaje niczego fajnego do całości. Ot, po prostu jest, aby "horni" nastolatki miały na co popatrzeć? Chyba? Wiem, że ja bawiłbym się zdecydowanie lepiej, gdyby wszystkich podobnych scen się pozbyć, szczególnie tych z udziałem Hany (która swoją drogą jest niesamowicie sympatyczna i aż szkoda, że większość wspomnianych wstawek dotyczy właśnie jej). Ponoć w mandze jest ich nieco mniej i aż z ciekawości sprawdziłem...nie jest to do końca prawdą, ale niech już będzie. Anime podkręca to o tyle, że jak sprawdziłem, jego reżyserem jest Yuuki Ogawa, stojący także za niesławnym Ishuzoku Reviewers. Jeżeli nie wiecie co to...lepiej nie sprawdzajcie.
Całość Mieruko-chan okrasza dosyć standardowa, niewyróżniająca się niczym przesadnym kreska. Jest dosyć schludnie, ale przy tym raczej statycznie i bez szału. Przepraszam, jeżeli ten opis nie mówi wam za wiele, ale jestem zdania, że dopóki coś nie wyróżnia się pod żadnym względem znacząco, to i nie ma co o tym pisać. Na plus zdecydowanie (kilkukrotnie już wspomniane) designy upiorów, których nie chcąc wam przesadnie spoilerować, dałem na załączonych w tekście zrzutach tylko kilka.
Poza świetnym openingiem (idealnie żeniącym horror w tekście z radosną, popową melodią), ścieżka dźwiękowa nieprzesadnie zapada w pamięć. Ot, po prostu sobie jest. Czołówki jednak długo z głowy nie wyrzucicie.
Reasumując, Mieruko-chan nie trafi co prawda do topki ostatnio obejrzanych przeze mnie anime, ale o tych najlepszych, jak Mushoku Tensei, nie ma chyba co pisać, bo kto się tematem interesuje, na pewno już dawno całość obejrzał. Takie dosyć sympatyczne komedie często jednak bywają przeoczane, a niejednokrotnie potrafią dać widzowi sporo śmiechu i radości. Dwunastoodcinkowe perypetie Miko - chociaż miały potencjał na coś o wiele, wiele lepszego - są czymś właśnie takim. Fajną, zabawną, luźną produkcją do obejrzenia w jeden-dwa wieczory. Łatwo takie produkcje w zalewie sezonowych premier przeoczyć (szczególnie że teraz mieliśmy sporo całkiem głośnych premier, a za rogiem już się czają Tytani), więc i warto zwrócić na nie szczególną uwagę. Tutaj nawet pomimo nieco zbyt dużej dawki fanserwisu, raczej mało satysfakcjonującego zakończenia (nawet pomimo super arcu z kotkami na koniec) i momentami nieco zmarnowanego potencjału, bawiłem się naprawdę przednio. Może wy też będziecie, a więc nieco bardziej niż ostrożnie: polecam.
Tytuł angielski: Mieruko-chan
Tytuł oryginalny: Mieruko-chan
Lata produkcji: 2021
Typ: seria TV
Gatunek: komedia, horror
Ilość odcinków: 12
Czas trwania odcinka: 24 minuty
Studio odpowiedzialne za produkcję: Passione
Lata produkcji: 2021
Typ: seria TV
Gatunek: komedia, horror
Ilość odcinków: 12
Czas trwania odcinka: 24 minuty
Studio odpowiedzialne za produkcję: Passione
Gdzie obejrzeć: CDA (wersja polska)/gogoanime (wersja angielska)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz