Źródło: https://tiny.pl/tprr1 |
"Wielkość od skromnych początków" - tym cytatem zacząłem poprzednią recenzję i tym zacznę tez tą, bo nic tak dobrze jak on nie oddaje ewolucji jaką Uncharted przeszedł na łamach zaledwie jednej części. Może bez zbędnych ceregieli i mydlenia oczu przejdźmy do rzeczy: oto przed wami Uncharted 2!
Pomimo ogromnej sympatii jaką darzę pierwszą odsłonę serii, nie mogę ukryć, że była to raczej dosyć prosta, mało zróżnicowana gra. Jasne, świetnie wyglądała, ale ileż można oglądać dżunglę i strzelać do jednych i tych samych przeciwników? Niemniej jednak nie miałem nigdy w stosunku do niej przesadnie dużych oczekiwań, słysząc zewsząd jak to o wiele lepsza od niej jest dwójka. Ba, nawet teraz, po premierze części trzeciej i czwartej wiele osób podtrzymuje dalej, że to własnie "Among Thieves" jest najlepsze. A jakie zdanie mam na ten temat ja? Powiem może tak: stwierdzić, że zgadzam się ze wszystkimi tymi ludźmi to jak nic nie powiedzieć. No dobra, ale dlaczego tak właściwie gra tak nieznacznie pod względem mechaniki od swojego poprzednika różna może być tak bardzo lepsza? No cóż: przekonajmy się.
I did not write half of what I saw...*
Już od pierwszych minut wiemy, że przygoda jaka na nas czeka będzie czymś absolutnie wielkim. No bo powiedzcie sami, ile gier zaczyna się od sceny wiszącego nad zaśnieżoną przepaścią pociągu w którego wnętrzu siedzi ranny główny bohater i pierwsze co musimy zrobić to jak najszybciej się stamtąd wydostać? Nie martwcie się jednak jeżeli nic z tego nie rozumiecie i zaczynacie się zastanawiać jakim cudem Nate znalazł się w takim, a nie innym położeniu. Po kilku chwilach i stosunkowo krótkiej sekwencji wspinaczkowej gra cofa nas do prawidłowego początku akcji, a my dowiadujemy się co, jak i dlaczego. No właśnie...co, jak i dlaczego?
Gra zaczyna się od mocnego uderzenia Źródło: https://tiny.pl/tpr9m |
Otóż tym razem nasz niezawodny awanturnik został wplątany w próbę rozwiązania tajemnicy znanego chyba wszystkim słynnego weneckiego podróżnika Marco Polo. Tak się złożyło, że nasz Włoch po 20 latach pobytu na dworze nie mniej od niego znanego Kubilaj-chana postanowił powrócić do ojczyzny. Jednak z całej floty 14 statków i 600 członków załogi powróciły kolejno jeden okręt i zaledwie 18 ludzi. Sam Marco Polo pomimo opisywania niezwykle dokładnie praktycznie całej swojej podróży nigdy nie dopowiedział co tak właściwie się stało.
Dosyć szybko dowiadujemy się, że celem całej tej wyprawy było odnalezienie mitycznego miasta zwanego Shamballa (lub Shangri-La) i mitycznego kamienia Cintamiani mającego według legend niesamowite moce. No i dokładnie tym się w trakcie gry zajmiemy, a w tym celu zwiedzimy liczne zakątki świata, od gorącej Turcji aż po ośnieżony Tybet. I boy, och boy, ależ to jest przygoda!
Monotonne lokacje? Możecie o nich zapomnieć! Źródło: https://tiny.pl/tprwg |
No bo powiedzmy sobie jeszcze raz to co powiedziałem na wstępie: jedynka była (i dalej jest) bardzo sympatyczną grą. Widać w niej jednak to, że twórcy z Naughty Dog jeszcze nie wiedzieli co chcą osiągnąć. Zapewne nie mieli też aż tak dużego budżetu jak tutaj, a ten wyziera z absolutnie każdego fragmentu gry, co szczególnie widać w tym jak bardzo twórcy zróżnicowali lokacje. W części pierwszej poruszaliśmy się głównie po dżungli czy obszarach (z braku lepszego określenia) "dżunglo-podobnych". I jak ładna by to miejscówka nie była, po kilku godzinach może zacząć nudzić. Z niekłamanym szczęściem mogę jednak zawiadomić, że w dwójce absolutnie nie ma o tym mowy! Grę zaczniemy krótkim wstępniakiem z dalszego fragmentu gry rozgrywającego się w mroźnym Tybecie po czym gra rzuci nas na włam do tureckiego muzeum i tak dalej od lokacji do lokacji, nie dając nam nawet chwili na nudę. Poskaczemy po dachach w Stambule, zawalczymy z wrogami w pędzącym pociągu, a i do dżungli nadarzy nam się ponownie zawitać.
Można by pomyśleć, że skoro jest tych miejscówek aż tyle, a gra dosyć długa to będą one wykonane po łebkach: ot, byle się pochwalić, że jest ich dużo. Nic z tych rzeczy! Każde miejsce jakie zwiedzimy jest pełne detali, zróżnicowane i nie ma tutaj nawet mowy o generowaniu czegokolwiek proceduralnie, wszystko ma swoje miejsce. Ogółem grafika w tej grze to po prostu ósmy cud świata i coś co na PS3 zwyczajnie urywało tyłek, a i a PS4 nie ma się absolutnie czego wstydzić. O tym aspekcie może jednak nieco więcej powiem później, bo tak na chwilę jeszcze wracając do fabuły po prostu grzechem byłoby nie wspomnieć o tym czym seria Uncharted od zawsze stała czyli absolutnie fenomenalnie napisanych postaci.
Sully powraca w glorii i chwale! Źródło: https://tiny.pl/tprw2 |
Tutaj jednaka poza znanymi z jedynki, a powracającymi twarzami dostaniemy też kilka nowych. Stara gwardia nie zmieniła się ani na jotę i Nathan dalej jest tym sympatycznym cwaniaczkiem, a Sully kradnie show w każdej scenie ze swoim udziałem. Lekką zmianę charakteru przeszła za to Elena, stając się nieco bardziej gderliwa i irytująca: bez zmartwień jednak, z biegiem czasu i jej charakter wróci na właściwie tory. Największy problem mam tutaj z chyba najważniejszą nową postacią i ulubienicą fanów czyli Chloe Frazier (której imię zresztą aktorzy dubbingowi masakrują bardziej niż ja słowo "Worcestershire"). Otóż...absolutnie jej nie znoszę. Jest irytującą, zakłamaną, dbającą tylko o swoje potrzeby postacią, która zmienia strony konfliktu jak rękawiczki. I ja wiem, że takie postacie są lubiane, ale nic nie poradzę na to, że zwyczajnie wkurza mnie jej zachowanie, a już określanie jej jako "żeńską wersję Nathana Drake'a" to zwyczajnie jakby naszemu protagoniście strzelić z liścia prosto w twarz. Próba zrobienia z niej nowej "love interest" Nate'a jest jak dla mnie po prostu głupia, bo ich charaktery pasują do siebie jak pięść do nosa, co boli tym bardziej, że Chloe powraca także w trójce. Powiem tak: #TeamElena.
Kolejny problem mam z antagonistą, którym tym razem jest serbski zbrodniarz wojenny, Ivan Lazarevic. Niestety tutaj sytuacja się nie poprawiła i jest on tak samo nijaki i absolutnie nieciekawy jak główni "złole" z poprzednika. Jego motywacja to po prostu zdobycie legendarnego kamienia, który w teorii ma zapewnić mu nieograniczoną moc. Głupie to, nudne i niczym nieumotywowane: na całe szczęście nie dostaje on za wiele czasu antenowego i za często nie będziemy musieli słuchać tych wszystkich głupot jakie wygaduje. Lazarevic jest po prostu typowym antagonistą, jakby żywcem wyjętym z jakiegoś starego filmu przygodowego: gdyby zastąpić go kimkolwiek innym gra mogłaby tylko zyskać, bo na pewno nic by nie straciła. Aha, no i końcowa walka jaką z nim kończymy jest głupia, trudna i jest chyba najgorszym elementem całej gry. Przyszykujcie sobie kilka padów na wypadek rozwalania ich w nerwach.
Kolejny problem mam z antagonistą, którym tym razem jest serbski zbrodniarz wojenny, Ivan Lazarevic. Niestety tutaj sytuacja się nie poprawiła i jest on tak samo nijaki i absolutnie nieciekawy jak główni "złole" z poprzednika. Jego motywacja to po prostu zdobycie legendarnego kamienia, który w teorii ma zapewnić mu nieograniczoną moc. Głupie to, nudne i niczym nieumotywowane: na całe szczęście nie dostaje on za wiele czasu antenowego i za często nie będziemy musieli słuchać tych wszystkich głupot jakie wygaduje. Lazarevic jest po prostu typowym antagonistą, jakby żywcem wyjętym z jakiegoś starego filmu przygodowego: gdyby zastąpić go kimkolwiek innym gra mogłaby tylko zyskać, bo na pewno nic by nie straciła. Aha, no i końcowa walka jaką z nim kończymy jest głupia, trudna i jest chyba najgorszym elementem całej gry. Przyszykujcie sobie kilka padów na wypadek rozwalania ich w nerwach.
...for I knew I would not be believed
Pod względem samej rozgrywki niewiele się tutaj zmieniło. Dalej mamy do czynienia z mieszaniną trzecioosobowej gry akcji z prostą grą zręcznościowa, a to wszystko jest podlane całkiem sporą ilością zagadek środowiskowych. Do dyspozycji mamy praktycznie dokładnie ten sam zestaw broni co w części pierwszej uzupełniony co najwyżej o kilka nowych "zabawek". Samo strzelanie uległo nieznacznej poprawie, Nate jakoś tak żwawiej klei się o osłon, a sama wymian ognia jest płynniejsza i nieco bardziej rozbudowana "w poziomie", o wiele wygodniej rzuca się też granatami. O wiele lepiej działa za to skradanie. W poprzedniej części po pokonaniu "po cichu" pierwszego przeciwnika praktycznie od razu byliśmy zauważani: tutaj zdarzają się za to sytuacje gdzie nie będziemy musieli oddać nawet jednego strzału. Walka wręcz za to dalej jest dosyć "drewniana" i nie sprawia za wielkiej przyjemności: jest nieco płynniej, ciosy można kontrować wciskając określony przycisk, a animacje są dopracowane, nie jest to jednak nic wartego dłuższego opisu.
Na wymianie ognia dalej spędzimy całkiem sporo czasu Źródło: https://tiny.pl/tp9st |
Zagadki też nie zmieniły się przesadnie, ale tutaj Naughty Dog działało raczej zgodnie z myślą "nie naprawiaj czegoś co nie jest zepsute" i dostaliśmy po prostu to samo tylko o wiele większej skali i ciekawiej pomyślane. Niestety nie wysilimy zbytnio w tych etapach szarych komórek, a nawet jeżeli gdzieś utkniemy nasz notes czy komentarze Drake'a lub któregoś z jego towarzyszy zawsze naprowadzą nas na prawidłowe rozwiązanie zagadki.
Elementy platformowe cierpią na dokładnie ten sam problem co w jedynce, czyli zbytnią ich automatyzację i naprawdę bardzo trzeba się postarać aby w którymś z tych etapów zginąć. Nasi bohaterowie są automatycznie "dociągani" do krawędzi, a gra skutecznie blokuje nas przed skakaniem tam gdzie skakać nie powinniśmy. Niemniej wspinaczka dalej jest niesamowicie przyjemna w czym duża zasługa tego jak bardzo widowiskowa ona jest i świetnie zaimplementowanych skryptów. O trybie multiplayer dodanym w tej części nie będę się wypowiadał: na PS3 nawet go nie odpaliłem, a na PS4 jest on całkowicie wycięty.
Gdy nie ma gdzie zawrócić, trzeba iść naprzód
Odpalając grę aż ciężko uwierzyć, że to tytuł, który swój debiut święcił na poprzedniej generacji konsol. Uncharted 2 wygląda po prostu NIESAMOWICIE. Świat jest pełen detali, a każda lokacja do jakiej trafimy cechuje się innym klimatem i inną paletą kolorów. Animacje są niesamowicie płynne, a gra widowiskowa do granic możliwości: co chwila coś wybucha, jakiś most się zapada czy ktoś nas ściga, a to wszystko wygląda genialnie i działa płynnie tak na PS3 jak i na PS4 (gdzie na tej drugiej konsoli dodatkowo możemy odpalić tytuł w 60 klatkach). Gra nie daje nam się nudzić nawet na jedną chwilę, a dodatkowo jest od jedynki sporo dłuższa: jej ukończenie powinno nam zajęć około 10-12 godzin, a to prawie dwa razy więcej niż w przypadku części pierwszej.
Graficznie Uncharted 2 dalej powala Źródło: https://tiny.pl/tp9s8 |
Grzechem też będzie nie wspomnieć o kolejny raz już fenomenalnej polskiej ścieżce dźwiękowej, gdzie do roli Nathana Drake'a powraca Jarosław Boberek (czy raczej wciela się tutaj w Nate'a po raz pierwszy: jedynka dostała dubbing dopiero na PS4), a jako Sully'ego znowu usłyszymy niezastąpionego Andrzeja Blumenfelda. Zarówno tak dwójka jak i cała reszta obsady zdecydowanie stanęła na wysokości zadania: słucha się ich świetnie i znowu uważam naszą rodzimą wersję za lepszą od tej oryginalnej.
You will hear it for yourself, and it will surely fill you with wonder
Tak się tą grą zachwycam i zachwycam, czy więc jest to gra bez wad? No jasne, że ma, ale nie jest to nic co rzutowałoby w jakikolwiek sposób na jakości całości i nie warto o tym wspominać, a o tym o czym było już wspomniałem w tekście. Uncharted 2: Wśród Złodziei jest grą od jedynki większą, ładniejszą i pod każdym względem lepszą i jest to tytuł absolutnie obowiązkowy na posiadaczy konsol Sony. Nie podobała ci się jedynka? Daj szansę. Podobała ci się jedynka? Tutaj będziesz absolutnie zachwycony. Jeżeli jednak już dysponujecie PS3 nie warto inwestować drugi raz w wersję na PS4: zakres zmian jest zbyt mały aby usprawiedliwić ponowne wydawanie pieniędzy na to samo. Jeżeli jednak taka jak ja pozbyliście się już swojej starej konsoli i zakupiliście nową, a z chęcią wrócilibyście i jeszcze raz przeżyli tą genialną przygodę nawet chwili się nie wahajcie: dalej warto.
Plusy:
-Fenomenalna grafika
-Wciągająca fabuła, rzucająca nas po wielu zakątkach świata
-Różnorodne lokacje
-Świetnie napisane postacie
-Widowiskowość jakiej może pozazdrościć niejeden film akcji
-Poprawiony system strzelania
-Więcej ciekawych zagadek
-O wiele lepsze skradanie
Minusy:
-Walka wręcz dalej niedomaga
-Zbyt zautomatyzowana wspinaczka
-Antagonista bez wyrazu
-Dyskusyjne, ale...tragiczna postać Chloe
*Śródtytuły to cytaty samego Marco Polo
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz