środa, 25 września 2019

Uncharted: Fortuna Drake'a (PS3/PS4) - współczesny Indiana Jones [RECENZJA]

Znalezione obrazy dla zapytania uncharted drake's fortune
Źródło: https://tiny.pl/tjlwh
Według napisu na pierścieniu należącym do głównego bohatera tytułowej serii gier - Nathana Drake'a - "Wielkość zaczyna się od skromnych początków". I takim czymś właśnie dzisiaj mam zamiar się zająć: skromną grą, która dała początek fenomenalnej serii. Panie i Panowie, Uncharted: Fortuna Drake'a!

Większość z was zapewne kojarzy studio Naughty Dog jako twórców niesamowicie popularnej w Polsce serii o przygodach Crasha czyli "liska" zbierającego "jabłka". Ogólnie można by powiedzieć, że większość starszych gier od tych twórców to produkcje raczej dosyć "kreskówkowe" i nie stawiające w żadnym miejscu na realizm, na czele z moją ulubioną serią o przygodach Jaka i Daxtera (dawać mi czwórkę!). Uncharted jest jednak produkcją, która obiera inny kierunek: przygodowej, liniowej gry akcji w klimacie znanych chyba wszystkim filmów z pewnym słynnym archeologiem. Jak z taką totalną zmianą konwencji i stylu rozgrywki poradzili sobie twórcy?

Każda doniosła inicjatywa ma swój początek

Odpowiedź brzmi: całkiem nieźle. W momencie premiery (czyli w roku 2007) gra była jedną z najlepiej ocenianych gier ekskluzywnych na konsolę Sony i nie ma się czemu dziwić. To co napisałem w akapicie powyżej jest jednak dosyć ogólnym opisem tego czym produkcja ND tak naprawdę jest i dlaczego obecnie seria cieszy się tak ogromną estymą, przejdźmy więc może do krótkiego opisu. Mamy tutaj do czynienia z trzecioosobowym shooterem z elementami gry platformowej, nieco w stylu przygód Lary Croft. Wcielamy się w Nathana Drake'a, poszukiwacza przygód i awanturnika, który wyrusza śladem swojego - rzekomego - przodka, Sir Francisa Drake'a (o którym swoją drogą gorąco radzę sobie poczytać: całkiem ciekawa z niego postać) w poszukiwaniu legendarnego złotego miasta - El Dorado. W poszukiwaniach towarzyszyć mu będą Victor "Sully" Sullivan, jurny staruszek i Elena Fisher, dziennikarka śledcza. 

Znalezione obrazy dla zapytania uncharted drake's fortune screenshots
Pomimo 12 lat na karku gra dalej graficznie cieszy oko
Źródło: https://tiny.pl/tj4xl
Naszą przygodę rozpoczynamy na pokładzie niewielkiego statku, skąd po kilku chwilach (i kilku cut-scenkach) przeskakujemy do lokacji gdzie spędzimy większość rozgrywki, czyli gęstej dżungli, bo cóż innego może pokazać moc konsoli jak nie tona roślinności na ekranie. No i tak będąc szczerym...graficznie dalej to wszystko całkiem solidnie się broni, a spora w tym zasługa lekkiej stylizacji grafiki i "pastelowości" niektórych tekstur, a i 60 klatek na PS4 także robi swoje. Zdecydowanie nie jest to poziom części drugiej, a o czwórce to ja już nawet nie mówię, ale osoby dla których oprawa graficzna jest jednym z najważniejszych czynników nie powinny narzekać: jest dobrze. Wiele gier z początku poprzedniej generacji konsol bardzo brzydko się zestarzało tak pod względem oprawy jak i mechaniki rozgrywki: pierwsze Uncharted na całe szczęście ząb czasu nadgryzł naprawdę nieznacznie i dalej cieszy on oko.

Jak już wspomniałem powyżej w poszukiwaniu El Dorado większość czasu spędzimy przemierzając gęstą dżunglę. Myliłby się jednak ten kto pomyślałby, że jedyne co zobaczymy to palmy, paprocie i jakieś krzaczki: Uncharted nie ogranicza się tylko i wyłącznie do tego. Zwiedzimy chociażby pokład niemieckiego U-boota (nie pytajcie, sami zobaczycie), podziemne kompleksy badawcze z czasów Drugiej Wojny Światowej czy podniszczone ruiny zamków. Szczególne wrażenie robi tutaj pewne zatopione miasto po którym poruszamy się motorówką, zawstydzające nawet i niektóre dzisiejsze produkcje: jeżeli ktoś z was posiada solidny telewizor/monitor z 4K i HDRem to nic tylko siedzieć i cieszyć oczy pięknymi widokami.

Nathan Drake - Indiana Jones na miarę naszych czasów

Seria Uncharted nie stoi jednak tylko i wyłącznie grafiką, bo ta - chociaż ładna - nie sprawi, że gra będzie dobra. Prawdziwą siłą tego tytułu są bohaterowie, ze szczególnym nastawieniem na głównego protagonistę czyli naszego "złodziejaszka" Nathana Drake'a. Sympatyczny, zawsze mający na podorędziu jakąś ciętą ripostę i nawet największą katastrofę z której to ledwo uchodzi z życiem potrafiący skomentować jakimś suchym żarcikiem. Jego relacje z postaciami drugoplanowymi są prawdziwym złotem, a dialogi wywołują autentyczny uśmiech na twarzy. Jestem na 120% pewien, że dosłownie od pierwszych chwil polubicie naszego bohatera czy towarzyszące mu postacie. Tych drugich niestety (jeszcze, poczekajcie do dwójki!) jest stosunkowo niewiele i większość czasu spędzimy w towarzystwie Eleny i Sully'ego, gdzie ten drugi kradnie show w praktycznie każdej scenie w której się pojawia: jego cięte teksty, zamiłowanie do cygar i pięknych kobiet i taka ogólna aura jaką wokół siebie roztacza sprawiają, że tylko czekamy aż pojawi się znowu. Pomimo wszechobecnego cynizmu jaki go cechuje widać także, że pomimo braku więzów krwi zależy mu na Nathanie jak na nikim innym na świecie i jak to (aczkolwiek dopiero w części trzeciej) ujęła Elena "pójdzie za nim na koniec świata".

Znalezione obrazy dla zapytania uncharted drake's fortune
Nathan i Sully: takich trzech jak ich dwóch to nie ma ani jednego
Źródło: https://tiny.pl/tj8jx
Niestety tyle samo dobrego nie można powiedzieć o drugiej z towarzyszących nam postaci, Elenie. I na wstępie pragnę zaznaczyć, że odnoszę się tutaj tylko do tego co postać ta prezentuje sobą w tej konkretnej części: na przestrzeni całej serii przechodzi ona sporo przemian i zyskała moja sympatię na tyle, że zawsze byłem, jestem i będę #TeamElena (na objaśnienie sensu tego hasztaga zaczekajcie cierpliwie do mojej recenzji dwójki). Tutaj jednak zwyczajnie mocno mnie irytowała: nigdy nie potrafiła posłuchać głosu rozsądku, pakowała się w największe możliwe tarapaty z których to my później musieliśmy ją ratować. Nie jest to postać tak tragicznie zła (za napisanie czego zapewne narażam się na lincz większości fanów) wprowadzona w dwójce Chloe, ale nie wzbudziła mojej sympatii. Ot, była tutaj głównie po to aby nasz bohater miał jakaś swoją "sympatię".

Sama fabuła (której wstępne założenia opisałem na samy początku) nie jest niczym wybitnym: ot, typowa przygodowa historyjka. Sprawdza się jednak w swojej roli idealnie, dając graczowi chociaż przez chwilę poczuć to, że w dobie wszechobecnych satelitów dalej czekają na nas nieodkryte miejsca czy wielkie skarby tylko czekające na to aż ktoś je odnajdzie. Ważne jest tutaj to, że rozwój postaci i dialogi pomiędzy nimi nie kończą się w trakcie scenek przerywnikowych, a nasi bohaterowie czy to w trakcie eksploracji czy walki cały czas ze sobą rozmawiają i mają coś do powiedzenia w praktycznie każdej sytuacji. Jest to fajne i czujemy dzięki temu, że sterujemy ludźmi z krwi i kości, a nie klocami drewna.

Podobny obraz
Naszym antagonistom niestety brakuje charyzmy
Źródło: https://tiny.pl/tj6w6
To co jednak jest największą wadą (i dotyczy to niestety praktycznie całej serii, a nie tylko jedynki) to brak jakiegoś charyzmatycznego antagonisty, bo na pewno nie można kimś takim nazwać Gabriela Romana czy Atoqa Navarro. Są to postacie tak bardzo bez jakiegokolwiek wyrazu i jakiejkolwiek charyzmy, że gdyby zastąpić ich jakimiś szeregowymi najemnikami i nazwać ich Czesiek i Grzesiek nie zmieniłoby to absolutnie nic.

Hop-siup i pif-paf

Pod względem gameplayu mamy tutaj do czynienia z połączeniem trzecioosobowej strzelanki i gry zręcznościowej z dodatkiem sporej ilości zagadek logicznych. Wszystkie te elementy dostajemy we w miarę równych proporcjach, niestety nie wszystkie są równie dobre. Po pierwsze: elementy zręcznościowe są aż nazbyt zautomatyzowane i poniesienie w nich porażki jest możliwe chyba tylko wtedy kiedy kamera zacznie odwalać jakieś dzikie pląsy. Praktycznie wszystkie skoki jakie wykonuje Nate są w jakiś sposób korygowane, a postać jest "dociągana" do krawędzi. I nie byłoby to może jakimś wielkim problemem, ale tutaj zwyczajnie gołym okiem da się zauważyć kiedy coś takiego ma miejsce, a to jest już grzech śmiertelny.

Podobny obraz
Starcia z wrogami stanowią większość gry
Źródło: https://tiny.pl/tj6ck
Drugim (i pomimo tego co na początku napisałem: minimalnie przeważającym) elementem są sekwencje strzelane. Tutaj mamy do czynienia z absolutnym standardem: nasz postać może chować się za osłonami, strzelać w biegu czy zasadzić przeciwnikowi kilka ciosów wręcz. I o ile samo strzelanie jest dosyć przyjemne, tak walka wręcz mocno niedomaga. Mamy tutaj dostępny szybki cios pod kwadratem i mocny (który wykonany w odpowiednim momencie sprawi, że przeciwnik upuści nieco więcej amunicji) pod trójkątem, brakuje jednak jakiejkolwiek możliwości wykorzystania chociażby w najmniejszym stopniu otoczenia, a starcia nie dają żadnej satysfakcji. Na poprawę takiego stanu rzeczy zaczekamy niestety aż do części trzeciej, bo i dwójka mocno pod tym względem niedomaga.

Zagadki logiczne są i stanowią miłe urozmaicenie od skakania i strzelania. Nie stanowią może zbyt wielkiego wyzwania, ale idealnie pasują do konwencji i potrafią być naprawdę fajnie pomyślane. Bardzo cieszy mnie to, że w kolejnych częściach jest już tylko "więcej, lepiej i bardziej" i nie starano się pod tym względem wymyślać koła na nowo.

Komendant to mnie z góry na dół jak burą sukę… skrytykował

W przypadku gier z serii Uncharted nie można nie wspomnieć o absolutnie fenomenalnej polskiej wersji językowej, gdzie w rolę Nate'a wciela się niezastąpiony Jarosław Boberek. Fortuna Drake'a polskiej wersji doczekała się niestety dopiero przy okazji edycji zremasterowanej na PS4, ale warto było czekać. Ba, powiem więcej, a mówię to bardzo rzadko, praktycznie nigdy: polskie głosy są lepsze niż oryginalne angielskie. I dotyczy to nie tylko postaci głównego bohatera: wcielający się w Sully'ego Andrzej Blumenfeld (niestety już świętej pamięci) to absolutny mistrz nad mistrze i jego głos dodaje postaci jeszcze więcej uroku niż ma go ona w oryginale.

Cała reszta aktorów głosowych także mocno daje radę i nawet jeżeli nie jest to poziom duetu Boberek/Blumenfeld to i tak jest naprawdę bardzo dobrze. Co bym o polskich wersjach językowych nie mówił, tak grania w gry serii Uncharted nie wyobrażam sobie inaczej.

Małe wielkiego początki

Nie da się ukryć, że pierwsza część przygód Nathana Drake'a nie ma jeszcze tego rozmachu i budżetu swoich następczyń. Dalej jest jednak bardzo solidną, przyjemną dla oka grą, która dla każdego posiadacza tej lub poprzedniej generacji konsoli od Sony jest czymś czego ominąć wręcz nie wypada. Jedyną jej poważniejszą wadą jest chyba tylko długość rozgrywki: da się ją ukończyć w niecałe 6 godzin. Będą to jednak naprawdę bardzo przyjemnie spędzone godziny, a uwierzcie: naprawdę warto sprawdzić przed odpalaniem nowszych części i ujrzeniem ich niesamowitego przepychu zobaczyć jak to wszystko się zaczęło.

Plusy:
-Absolutnie świetny główny bohater...
-...i tylko nieznacznie ustępujące mu postacie drugoplanowe
-Całkiem przyjemny model strzelania
-Grafika dalej cieszy oko
-Świetnie zaprojektowane zagadki

Minusy:
-Krótki czas zabawy (niecałe 6 godzin)
-Niedopracowana walka wręcz
-Antagoniści bez wyrazu
-Nieco za proste elementy platformowe

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz