niedziela, 19 stycznia 2020

Final Fantasy XV: Windows/Royal Edition (PC/PS4/XOne) - każda podróż ma swój koniec [RECENZJA]

Znalezione obrazy dla zapytania final fantasy xv windows edition
Źródło: https://tiny.pl/t86t3
Z tytułu poniższej recenzji wynika jakobyśmy mieli do czynienia z Fantazją rzeczywiście Ostatnią. Tak jednak nie jest, a to jak swoje wypociny nazwałem wynika z czegoś całkowicie innego. Final Fantasy XV bowiem jest nie tylko grą drogi samą w sobie, ale i sama takową przeszła: tak przed jak i po swojej premierze. Powiem więcej: razem z czwórką bohaterów tegoż tytułu zdecydowanie warto się w nią wybrać, bo mamy tutaj do czynienia z jedną z najlepszych części serii od lat, a w swojej "pełnej" wersji śmiem twierdzić, że chyba nawet z moim ulubionym "Fajnalem" w ogóle. Powiedziałem. A dlaczego powiedziałem...no to dowiecie się jak przeczytacie.

Boy, oh boy...ależ piętnastka miała ze sobą problemy. Dość powiedzieć, że pierwotnie nawet nią nie była, bo powstawała jako jeden z wielu (planowanych, bo światło ujrzał aż jeden: genialne Type-0) spin-offów trzynastki. I te pozostałości bardzo widać. W końcu jednak w 2016 gra ujrzała światło dzienne w wersji konsolowej i dopiero w 2018 w wersji "kompletnej" na PC. Ja od tego czasu zdążyłem ukończyć obie te wersje jednak dzisiaj zajmiemy się tylko odpowiednio "spatchowaną" i "dopakowaną" edycją. Co było w końcu minęło i nawet osoby, które (w przypadku konsol, bo pecetowcy dostają je w pakiecie) nie zdecydują się na kupno DLC zagrają w edycję w pełni już załataną. A warto, bo piętnasta część serii (co mogliście przeczytać już we wstępie) po dwukrotnych jej ukończeniu stała się chyba moją ulubioną. A jeżeli jakiejś grze udało się zrzucić z piedestału moją ukochaną część czwartą to - cytując księdza Natanka - wiedzcie, że coś się dzieje.

Znalezione obrazy dla zapytania final fantasy versus xiii
Nie jestem pewien czy pierwotne projekty postaci to coś co by mi
przypasowało - cieszę się ze zmian jakie zaszły

Źródło: https://tiny.pl/t867g
Nie było to wszystko jednak dla mnie aż tak pewne od początku i dopiero teraz - prawie 3 lata od kiedy ukończyłem grę po raz pierwszy - mogę to z pełnym przekonaniem powiedzieć. Bo FFXV (pozwolicie, że będę czasami tego skrótu używał) ma wiele - czasami aż za wiele - problemów. Niedomaga technicznie, wersja na podstawowe PS4 potrafi momentami działać fatalnie, a PC pomimo tony ustawień i tak mocno tak sobie. Historia jest pocięta, a pod koniec bardzo mocno (nawet po "łataniu" i DLC) przyspiesza. Ba, wiele wątków z powodu anulowania wsparcia dla gry jest po prostu niedokończonych. Mógłbym zbesztać tą grę za praktycznie każdy jej aspekt, bo i w każdym znalazłbym coś co wybitnie nie działa. Nie mam jednak zamiaru tego zrobić. Bo zwyczajnie nie ma po co.

Ciężko czegokolwiek o FFXV będąc graczek było nie słyszeć, bo to było przez długi czas takie nieco "japońskie Duke Nukem Forever". Dość powiedzieć, że zostało zapowiedziane jako Final Fantasy Versus XIII już w roku 2006, a jako pełnoprawna piętnastka dopiero w 2013 i dzieło jakie otrzymaliśmy w 2016 to wypadowa praktycznie 10 lat developingu. Jak już jednak napisałem wcześniej i co zdążyłem nawet powtórzyć, jak dla mnie zdecydowanie warto było czekać aż tyle. Teraz w końcu napiszę wam dlaczego.

I ask not that you guide my wayward son. Just stay by his side*

Seria Final Fantasy jak dla mnie zawsze stała dwoma rzeczami będącymi w jej ścisłym centrum: historią i postaciami. Świat przedstawiony nie zawsze był ciekawy (taki to już urok serii gdzie poszczególne części się  nie łączą i brak czasu na jego rozbudowę), a te dwa elementy sprezentowane nam w różnych od siebie proporcjach, ale co niedomagało w jednym nadrabiało drugie. W którym miejscu piętnastka tutaj bryluje, a gdzie niedomaga? Otóż tym razem odpowiedź wbrew pozorom wcale aż tak prosta nie jest.

Znalezione obrazy dla zapytania final fantasy xv team
Z tą czwórką polubić się po prostu musimy: inaczej nawet połowa gry
nie zadziała tak jak powinna

Źródło: https://tiny.pl/t8vfz
Mamy tutaj bowiem do czynienia z czymś w rodzaju opowieści drogi. Wcielamy się w rolę Noctisa, młodego księcia Lucis, który razem z trójką swoich przyjaciół: luzackim Prompto, obowiązkowym i oddanym Ignisem oraz "ojcowskim" (zobaczycie o co mi chodzi jeżeli zagracie, ale to słowo naprawdę najlepiej opisuje to jaki jest) Gladiolusem wybiera się w podróż do Altissii, gdzie to ma poślubić przeznaczoną sobie księżniczkę Lunafreyę. Na długo jednak przed dotarciem tam nasza ekipa dowiaduje się, że stolica Lucis - miasto Insomnia (tak swoją drogą nie wiem jaki półmózg wpadł na pomysł nazwania tak jakiejkolwiek miejscowości) - zostało zaatakowane przez Imperium Niflheimu, a ojciec Noctisa nie żyje. I prawdziwa gra zaczyna się tak naprawdę dopiero tutaj. Albo w sumie nie zaczyna. No dobra, może po kolei.

Mniej więcej w tym momencie gry poznajemy dowódcę Gwardii Królewskiej, Cora (a tak naprawdę to jeszcze wcześniej niż tutaj, ale o tym i kilku innych powiązanych rzeczach pod koniec), który to zaleca nam poszukiwanie rozsypanych po całym kontynencie grobowców dawnych władców Lucis i odzyskanie tzw. Royal Arms: potężnych broni mających pomóc nam odzyskać królestwo, kryształ (bo Final Fantasy bez kryształów to nie Final Fantasy)  oraz pomścić śmierć swojego ojca. I tak mniej więcej do połowy gry (a nawet i nieco dłużej) to wszystko wygląda. 

Znalezione obrazy dla zapytania final fantasy xv team
Fabuła piętnastki pozornie nie porywa...ale to na szczęście tylko pozory
Źródło: https://tiny.pl/t8v1t
Brzmi to nudno, typowo i bez żadnego polotu no i tak będąc szczerym...ten nasz "główny" wątek nawet kiedy już nabierze rozpędu trochę taki jest. Brakuje mu pazura cechującego szóstkę, nie przeciera szlaków jak czwórka czy poważnie politykuje niczym dwunastka. Jak jednak wspomniałem wcześniej poszczególne części tej przeogromnej sagi bardzo różnie rozkładają fabularny ciężar, a tutaj praktycznie jego całość opiera się na czwórce naszych głównych bohaterów. I opiera się na nim tak mocno, że nie ma szans się nawet przez chwilę zachwiać.

You guys...are the best

Tak na dobrą sprawę tym co FFXV wyróżnia na tle wszystkich innych części jest to jak mocno osobista jest to gra. Jasne, ratujemy tutaj królestwo, świat czy co tam jeszcze ratować można, ale tak naprawdę mało nas to obchodzi. Gra, tak jak powiedziałem na wstępie tej recenzji, jest opowieścią drogi i to właśnie ta wędrówka, a nie jest cel są tutaj absolutnie najważniejsze. I ja wiem jak banalnie to wszystko brzmi, ale nie potrafię opisać słowami tego jak dobrze gra to wszystko przedstawia tak fabułą, gameplayem jak i pomniejszymi dialogami czy interakcjami na jakie natrafiamy w trakcie eksploracji.

Podobny obraz
Zdanie "I've come up witha a new recipe" wryje wam się w pamięć jak nic:
nie żartuję

Źródło: https://tiny.pl/t8v1v
I tak biegając sobie po naprawdę dużym otwartym świecie (o którym w osobnym akapicie później - i tak, wiem, że często w swoich recenzjach powtarzam to "później": wybaczcie, staram się to jak tylko mogę wyplenić i kiedyś w końcu mi się to uda!), wykonując zadania poboczne czy walcząc Prompto będzie jako fan fotografii co chwila robił nam zdjęcia, Ignis jakoś komentował odnalezione przyprawy czy składniki (a jak apetycznie jego potrawy wyglądają, aż ślinka cieknie!), Gladio po prostu będzie sobą, a Noctis jak to Fanatyk Wędkarstwa (i ja nawet tutaj nie żartuję) szukał miejscówek w których będzie można zarzucić wędkę.

Te wszystkie drobnostki i świadomość tego, że nasze postacie są kimś więcej niż pionkami mającymi służyć fabule jest naprawdę mocno odświeżające. Bo z całym moim uwielbieniem do Feia z Xenogears, Barreta z FFVII, Arthura Morgana z Red Dead Redemption 2 czy Axela/Lea z Kingdom Hearts, bo to postacie absolutnie fenomenalne, których los obchodził mnie jak nikogo innego (co się tyczy w szczególności Feia: ale o Xenogears to kiedy indziej)...tak nigdy i nijak nie potrafiłem poczuć, że mają oni w jakikolwiek sposób własne życie, zainteresowania czy cele poza tymi postawionymi przed nimi fabularne. Final Fantasy XV tego problemu nie ma: tutaj naprawdę mało mnie obchodziło to czy Noctis uratuje swoje królestwo, a towarzysze w ten czy inny sposób mu pomogą. Nie, nie i jeszcze raz いいえ. Ale to czy dalej będą się do samego końca trzymać razem, dogryzać i żartować podróżując już jak najbardziej tak. Obchodziła każda kolejna złowiona ryba, zrobione selfie czy zjedzony posiłek. W każdej nawet najdrobniejszej animacji czy krótkim dialogu widziałem to ile pracy zostało włożone w sprawienie w to abyśmy się w te postacie mogli wczuć i czuli smutek kiedy będziemy musieli je w końcu opuścić. W grze jest taki moment kiedy spośród zrobionych przez Prompto automatycznie w trakcie całej gry zdjęć musimy wybrać dla siebie jedno konkretne: ta bardzo prosta w sumie scena i to co następuje zaraz przed oraz zaraz po niej jest tak niesamowicie wypełnione całą gamą emocji, że w tej jednej chwili czujemy jakby ten początek gry kiedy to pchaliśmy pustynną drogą zepsuty samochód, a w tle przygrywało nam "Stand by me" było naprawdę całe wieki temu. W innym życiu wręcz. Swoją drogą sama ta pierwsza scena o której słowem nie wspomniałem idealnie oddaje sens tego o czym tak naprawdę cała ta gra jest. Ale tego, proszę ja was bardzo, spróbujcie doświadczyć sami.

Podobny obraz
Końcówka gry sprawiła, że w moich oczach autentycznie pojawiły się
łzy wzruszenia: i to podczas obu przejść

Źródło: https://tiny.pl/t8vjp
Tutaj jednak muszę wspomnieć o jednej z największych wad piętnastki (bo i tym razem nie wspomnę o nich raz i zbiorczo pod sam koniec: zwyczajnie się nie da, za bardzo elementy świetnie mieszają się tutaj z tymi miernymi). Gra pomimo zatrważająco długiego procesu developingu trafiła na rynek zwyczajnie niedokończona i pomimo łatania i wypełniania jej dodatkową treścią aż do zeszłego roku (kiedy to miała premierę ostatniego dodatku dotyczącego Ardyna) nigdy dokończona tak naprawdę nie będzie, bo wsparcie dla niej zwyczajnie...anulowano. Razem z dodatkami mającymi być poświęconymi Noctisowi, Arachnei oraz Lunafreyi. I o ile ten pierwszy niespecjalnie mnie boli, bo z opisu wynika, że miał być swego rodzaju alternatywnym zakończeniem gry (a tego wolałbym nie dostać, oryginalne jest perfekcyjne) tak tak Episode Arachnea oraz Lunafreya już bolą. Miały one bowiem wypełnić dosyć istotne fabularne bolączki (bo jednak nie nazwę ich z czystym sumieniem "lukami") takie jak mocno teasowana momentami rola tej pierwszej postaci (która w efekcie rolę miała praktycznie żadną) oraz pogłębienie stosunku Noctisa i jego narzeczonej w dodatku dedykowanym tej drugiej. Miał być osadzony w Altissi pomiędzy przybyciem tam ekipy naszych bohaterów, a SPOILER przebudzeniem Leviathana KONIEC SPOILERA. Ich brak naprawdę boli, a wydanie w formie książkowej nijak mnie nie pociesza: zacząłem tą opowieść w formie gry i tak samo chciałbym ją skończyć.

Zresztą i tak nie mogłem tego zrobić, bo w celu pełnego zrozumienia historii z gry musimy zrobić co najmniej dwie rzeczy: obejrzeć pełnometrażowy film (Kingsglaive) oraz krótkometrażowe anime dostępne na YouTube (Brotherhood). Tylko wtedy poznamy w ogóle wszystkie fakty o jakich napisałem wcześniej. Jedyne co robi sama gra to pokazanie nam krótkiego, wprowadzającego jeszcze więcej zamętu, filmiku na początku rozgrywki.

Podobny obraz
Sprezentowane nam dodatki prezentują naprawdę wysoki poziom:
nawet pomimo ich mizernej długości

Źródło: https://tiny.pl/t8vjp
Strata jest tym bardziej bolesna, że wszystkie cztery dodatki prezentują naprawdę solidny poziom i nawet pomimo mizernej długości (każdy da się ukończyć w około 2 godziny) zaskakują jakością wykonania i przedstawionymi epizodami z życia bohaterów. Nie chcę tutaj wchodzić w spoilery na ich temat, bo za bardzo zazębiają się z dosyć późnymi fabularnie wydarzeniami, powiem jednak, że wyjaśniają naprawdę wiele niejasnych momentów podstawowej wersji gry dodatkowo jeszcze pogłębiając charaktery postaci (szczególnie zapadł mi tutaj w pamięci naprawdę świetny Episode Ignis mający miejsce w Altissi). Każdy z nich cechuje także charakterystyczna tylko i wyłącznie dla niego mechanika i tak w Episode Gladiolus dostaniemy czystej krwi slasher, jako Prompto pobawimy się w dosyć prostej trzecioosobowej strzelance, Ignis dostanie linkę z hakiem i możliwość śmigania pomiędzy dachami niczym rodzeństwo Fraye z Assassin's Creed: Syndicate, a Ardyn wszystko to czego mógłbym oczekiwać od grania Vincentem w remake'u Final Fantasy VII.

Znalezione obrazy dla zapytania final fantasy xv episode ardyn
Ardyn jest obok Kefki moim absolutnie ulubionym antagonistą w serii
Źródło: https://tiny.pl/t8v4q
No właśnie, Ardyn, bo w trakcie pisania imię to padło już kilka razy, a nie powiedziałem o nim jeszcze absolutnie nic. Otóż jest to - oczywiście tylko moim skromnym zdaniem - najlepszym antagonistą jakiego seria sprezentowała nam od czasu Kefki z części szóstej. Niejednoznaczny, charyzmatyczny, mający swoje cele o których do samego końca gry praktycznie nic nie wiemy. Kilkakrotnie spotkałem się z opinią jakoby był zaledwie ubogą kopią villaina z FFVI i w takich momentach miałem wrażenie, że osoby tak piszące zwyczajnie w piętnastkę nie grały, bo nawet w podstawowej "czystej" wersji gry jest postacią szalenie dobrze napisaną, a aktorzy głosowi wcielający się w niego zarówno w angielskiej jak i japońskiej wersji gry są tak niesamowicie dobrze dobrani, że tylko i wyłącznie dodają mu charyzmy.

Na nieszczęście DLC dotyczące jego postaci jest jedynym niewchodzącym w skład przepustki sezonowej. Niesamowicie mnie to boli, bo pod względem mechaniki nawet sam Ignis musi mu ustąpić. Fabularnie dodatek pokazuje nam nieco inny punkt widzenia na naszego przeciwnika nadając jego charakterowi jeszcze więcej głębi. Rozumiem w 100% zarzuty dotyczące tego, że jednak niektórym osobom tak końcówka podstawki jak i sam dodatek nieco "zepsuły" tę postać, ale po prostu jej nie podzielam, bo w moim przypadku nic takiego nie miało miejsca. Swojego zdania nie zmieniłem ani po ukończeniu gry ani dodatku.

Powiem nawet więcej: bywały w trakcie gry momenty gdzie Ardyn w moim rankingu przewyższał samego Kefkę, bo tamten był postacią zwyczajnie okrutna i szaloną, nie przejawiającą nawet krzty litości czy normalności (że tak tylko wspomnę o zatruciu dopływu wody dla całego zamku "bo tak"). W tym tkwił cały jego urok, ale został zarówno przeze mnie jak i zapewne wielu innych graczy zapamiętany tak dobrze także dlatego, że był pierwszym prawdziwie ludzkim przeciwnikiem z jakim przyszło nam się zmierzyć: w częściach od pierwszej do piątek zazwyczaj jednak mieliśmy do czynienia z jakiegoś rodzaju istotą nadprzyrodzoną. No nie tym razem (abstrahując może od samej końcówki gry gdzie i tak ma to bardzo logiczne uzasadnienie: nie wchodźmy jednak w aż takie spoilery).

Znalezione obrazy dla zapytania kefka vs ardyn
Ta para jest bardzo często przez fanów serii do siebie porównywana:
nie bez powodu

Źródło: https://tiny.pl/t8v4r
Antagonista piętnastki to jednak totalnie inna para kaloszy. Nie jest bezmyślnym, okrutnym szaleńcem, a osobą mocno dotkniętą i wykorzystaną przez los, któremu nawet za całej siły próbując nie mogła przeciwdziałać. Były nawet zarówno w podstawowej wersji gry jak i dodatku momenty gdzie autentycznie było widać w oczach Ardyna realny żal i chęć odwrócenia wszystkiego. Szczególnie zapadł mi tutaj jeden fragment mający miejsce we wspomnianej już kilkukrotnie Altissi, gdzie zwyczajnie i z całego serca poczułem dla niego tak niesamowitą falę żalu i współczucia, że po prostu czułem się źle jako Noctis musząc zmierzać do nieuchronnego starcia z nim. Wystarczyła do tego jedna, zaledwie kilkusekundowa scena, którą można (i ja absolutnie tutaj nie przesadzam pisząc to) przeoczyć mrugając. Tylko tyle i aż tyle. O Kefce absolutnie nigdy nie mogłem i dalej nie mogę powiedzieć absolutnie nic takiego.

We're alive! Let's celebrate by eating something dead!

Do fabuły jeszcze za chwilę wrócę, bo i mam na jej temat nieco więcej do powiedzenia. Nie będę jednak miał możliwości powiedzieć co/jak/dlaczego bez opisania wam tutaj jak właściwie w FFXV się gra. A tak będąc całkowicie szczerym to mamy tutaj styczność z jRPG będącym tak mało jRPGowym jak tylko się da. Ba: te grze bliżej stylem rozgrywki do chociażby trzeciego Wiedźmina niż jakiejkolwiek poprzedniej gry z serii! Częściowo jest to wina...całkowicie otwartego świata, absolutnej nowości w serii.

Znalezione obrazy dla zapytania final fantasy xv regalia
Przyjaciele, zachodzące słońce i cudowna muzyka: czego chcieć więcej?
Źródło:https://tiny.pl/t8bdd
Poprzednie "Fajnale" były grami raczej dosyć liniowymi. Jasne, zdarzały się takie bardziej (dwunastka) czy też mniej (trzynastka) otwarte części, nigdy jednak czystej krwi sandboxa nie mieliśmy. Piętnastka jednak przez to jaki typ historii chce opowiedzieć nie miałaby racji bytu będąc czymś innym. Cała ta droga i mniejsze lub większe radości i smutki na drodze naszych postaci oraz te wszystkie małe dialogi nie miałyby szansy wybrzmieć tak jak zrobiły to tutaj. 

Znalezione obrazy dla zapytania final fantasy xv regalia type d
Regalia Type D - dopiero ona daje nam możliwość zjechania z
utartych szlaków

Źródło: https://tiny.pl/t8bd3
Czwórka naszych bohaterów te wszystkie trasy będzie pokonywać na pokładzie Regalii - królewskiego samochodu - gdzie to spędzimy naprawdę lwią część "otwartoświatowej" części gry. Świat jest tutaj naprawdę ogromny i nawet pomimo obecności pewnego rodzaju systemu szybkiej podróży (gdzie i tak samochód gra dużą rolę) najpierw do miejsca gdzie będziemy mogli się w ten sposób później udać musimy zwyczajnie dojechać i go "odhaczyć". Praktycznie cały kontynent jest pokryty siecią autostrad, dróg i wszelakich dróżek po których będziemy w tę i nazad się poruszać czy to zlecając jazdę Ignisowi czy kierując samochodem sami. Zalecam jednak tą pierwszą opcję: system jazdy nie jest przesadnie rozbudowany czy wybitnie przyjemny. Ba, powiem więcej: jeżeli w wyniku wykonywania misji pobocznych nie wykupimy odpowiednich modyfikacji naszego pojazdu nie będziemy mogli nawet zjechać z drogi i nasz wysiłek będzie ograniczony do trzymania przycisku odpowiedzialnego za dodawanie gazu. 

Wspomniane już możliwe modyfikacje częściowo ten problem naprawiają (przy okazji dodając nowe aktywności poboczne w rodzaju wyścigów) niestety możliwość ich odblokowania pojawia się stosunkowo późno w grze i przez jej większość będziemy skazaniu na mocno utarte szlaki. Nie ma jednak tego złego co by na dobre nie wyszło, bo te przejażdżki z wielu powodów są naprawdę bardzo, ale to bardzo potrzebne. 

Znalezione obrazy dla zapytania final fantasy xv regalia travel
Ach, cudowności...
Źródło: https://tiny.pl/t8bff
Wyobraźcie sobie taką scenę: cel zadania znajduje się kilka kilometrów od nas (i przez "kilka kilometrów" mam na myśli prawdziwy dystans, nie ten z rodzaju "niby kilometr, a da się go przejść w minutę"), wsiadamy do samochodu, Ignis wsadza kluczyk do stacyjki i odpala samochód. Jedziemy sobie spokojnie, Gladio wyjmuje książkę, Prompto jak zawsze robi z siebie debila, a Nocits patrzy nostalgicznie w dal. Czasami pomiędzy naszymi postaciami wywiąże się jakiś bardzo naturalny dialog (niestety ich liczba jest limitowana i im dalej w grze tym częściej natrafimy na powtórki) na który my jako gracz w ten czy inny sposób będziemy mogli czasami zareagować. W trakcie tego wszystkiego z samochodowego radia i naszych głośników/słuchawek rozlega się dowolnie wybrana przez nas muzyka. Włącza nam się totalny luz. Niczego więcej nie potrzeba.

W ogóle muzyka w tej grze to coś czemu należy się osobny akapit (który i tak zazwyczaj osobno na nią poświęcam, bo to bardzo ważny element prawie każdego szanującego się jRPG). Nawet nie dlatego, że skomponowana przez Yoko Shimomurę (ta Pani od cyklu Kingdom Hearts), która zastapiła w tej roli swoich poprzedników (Nobuo Uematsu i Hitoshiego Sakimoto) jest aż tak dobra (chociaż jest). OST piętnastki to takie swoiste "the best of" nawet nie samego cyklu co raczej w ogóle gier od Square Enix. Co prawda w trakcie gry będą nam przygrywały nowe kompozycje, ale już w rozrzuconych tu i uwdzie sklepach gra da nam możliwość kupna "płyt" z muzyką z poprzednich części serii czy ogólnie innych gier od Square Enix, które potem bez najmniejszego problemu będzie można odsłuchać sobie jeżdżąc Regalią. Znalazło się tutaj nawet miejsce dla kilku kawałków (w tym mojego ukochanego "The Weight of the World") z NieR: Automata czy utworów z gry Terranigma. Szkoda trochę, że twórcy nie polecieli tutaj już na całość i nie ma możliwości usłyszenia tak kultowych już piosenek jak "Small Two of Pieces" z Xenogears czy "Radical Dreamers" z Chrono Cross. No cóż: nie można mieć wszystkiego. Dostałem tego na tyle dużo, że naprawdę nie mam na co narzekać. Same "oryginalne" utwory z piętnastki też są bardzo dobre (bo co Yoko Shimomura to jednak Yoko Shimomura) jednak brakuje im na moje jakiegoś "pazura" i charakteru cechującego kompozycje Nobuo Uematsu czy dokonania samej Yoko Shimomury na poletku cyklu Kingdom Hearts. Nie jest źle, ale mogło być o wiele lepiej.

Podobny obraz
Niektóre lokacje piętnastki potrafią naprawdę zachwycić: szkoda, że
nie można powiedzieć tego o budowie świata

Źródło: https://tiny.pl/t8b5r
Rozpisałem się jednak na temat muzyki, a miało być o otwartym świecie. On niestety - nawet pomimo tego jak niesamowicie pozytywnie odbija się na narracji - mocno niedomaga. Widać, że ludzie odpowiedzialni za jego zaprojektowanie nie do końca wiedzieli jak ugryźć ten temat i pod względem jego budowy dostaliśmy takiego bardzo mocno niedorozwiniętego Wiedźmina 3 z mocną domieszką nowszych odsłon (Origins, Oddyssey) serii Assassin's Creed (które obie co prawda wyszły później niż "Fajnal", ale nie sprawia to, że nie mogą być do niego w żaden sposób podobne).

Otóż świat ten jest ogromny i absolutnie przepiękny, ale przy tym...niesamowicie wręcz pusty. Dosłownie, gra nijak nie zachęca nas do jego zwiedzania i odkrywania tajemnic wzorem chociażby najnowszej części serii The Legend of Zelda bo co ważniejsze rzeczy są nam wskazane na mapie, postacie komentują co ciekawsze znaleziska jakie moglibyśmy przeoczyć, a we wszelakich barach i restauracjach możemy wykupić przydatne wskazówki. Zadania poboczne jakie są nam oferowane wcale nie są lepsze, bo o ile czasami zawędrujemy dzięki nim do jakichś nowych lokacji tak praktycznie wszystkie opierają się na schemacie "przynieś, podaj, pozamiataj" i naprawdę od święta trafia się coś w jakikolwiek sposób oryginalniejszego. Do tego poza standardowymi "poboczniakami" mamy też możliwość wyjścia na polowanie na konkretne stwory, nie są one jednak w żaden, nawet najmniejszy sposób urozmaicone (chyba, że za takie coś uważacie to, że niektórzy z przeciwników pojawiają się tylko nocą) i bardzo szybko się nudzą. Podsumować to można wszystko tak: mamy już piękny, otwarty i ogromny świat. Teraz pora aby wypełnić go odpowiednią treścią. Final Fantasy XVI, w tobie cała nadzieja, nie zawiedź nas!

This is just like a real life RPG

Poza otwartością świata ogromne zmiany zaszły także w kwestii systemu walki. Wszystkie wcześniejsze części posiadały mniej lub bardziej turowe potyczki i nawet dwunastka czy trzynastka próbujące jak tylko mogą kryć ten fakt dalej takowe miały. Piętkastka jest jednak pierwszą grą z "głównej" serii jaka takowego nie posiada wcale i to co dostaliśmy przypomina bardziej dosyć prosty slasher. Noctic może bowiem korzystać z kilku typów broni (miecz krótki, miecz długi, sztylety, włócznia) z których każdy posiada nieco inne ataki i różni się siłą czy prędkością wyprowadzanych ciosów. Działa to wszysytko z grubsza tak, że dopóki przytrzymujemy odpowiedni przycisk nasza postać będzie wyprowadzała ciosy cały czas, to samo zresztą tyczy się uników. Po naładowaniu odpowiedniego paska będziemy mogli także wykonaś specjalne ataki z udziałem naszych towarzyszy.
System ten jest całkiem przyjemny, mocno jednak niedopracowany. Do walki często wkrada się chaos, a przy większej ilości przeciwników na ekranie momentami nie wiadomo ci się dzieje i kogo tak właściwie atakować. Czasami zresztą i wykrywanie wrogów nie działa w 100% precyzyjnie i Noctis "doskakuje" nie do tego, którego chcieliśmy zaatakować. Bardzo fajna jest za to mechanika "warpowania", bo jeżeli mamy odpowiednio dużo (odnawiającej się poza walką automatycznie) staminy możemy rzucić w namierzonego przeciwnika czy obiekt bronią i automatycznie się tam przeteleportować. Daje to naprawdę spore możliwości taktyczne, a odskoczenie na jakieś wysoki słup czy kamień w trakcie walki da nam chwilę na regenerację. 

Znalezione obrazy dla zapytania final fantasy xv combat
Walka jest momentami niesaomwicie chaotyczna
Źródło: https://tiny.pl/t8b15
Duże zmiany zaszły także w przypadku czarów oraz summonów. Te pierwsze obecnie tworzymy poprzez zbierane w trakcie eksploracji "cząsteczki" danych żywiołów i z poziomu menu (jeżeli posiadamy odpowiedni pojemnik) możemy je "wymieszać" dodając do tego praktycznie dowolne pozyskane składniki i bum: mamy swego rodzaju granat wypełniony magią, a to co konkretnie dostajemy będzie zależeć w większości od tego czego do jego stworzenia użyjemy. Nie jestem wielkim fanem takiego rozwiązania, bo czary te zabierają nam zawsze jeden "slot" na broń, działają bardzo dziwnie i momentami ciężko odpowiednio je "wymierzyć" i nie czujemy, że używamy potężnych czarów tylko, no...granatów właśnie. Strasznie to dziwne.

Summony z kolei moim zdaniem zmieniły się na dobre. Poprzednio posiadały niesamowicie efektowne i długaśne animacje ich przyzywania, zazwyczaj jednak jeżeli nie chcieliśmy po prostu nacieszyć oczu efektami wizualnymi nie było warto z nich korzystać, bo za ten czas mogliśmy zadać kilkukrotnie większe obrażenia standardowymi atakami. W piętnastce ich liczbę znacznie ograniczono (wszystkie zdobywamy fabularnie) i to samo zrobiono z możliwością ich używania, zwiększając jednak ogromnie ich moc. Wygląda to mniej więcej tak, że aby móc któregokolwiek przyzwać musimy spełnić pewne określone warunki: czy to posiadać odpowiednio mało życia czy być w okolicy dużego skupiska wody czy na otwartej przestrzeni. Na ekranie pojawia się przycisk jaki mamy wdusić i po jego przytrzymaniu zobaczymy oszałamiająco widowiskową animację przyzwania, a na ekranie rozpęta się istny tajfun śmierci i zniszczenia dosłownie zmiatając całe tabuny wrogów. Świetne to i przez mocno narzucone na siebie ograniczenie każdorazowe tego użycie cieszy, nie to co chociażby GFów z ósemki. 

Znalezione obrazy dla zapytania final fantasy xv altissia
O Wielcy Przedwieczni, ależ to piękne!
Źródło: https://tiny.pl/t8bp8
Gra do tego absolutnie cudownie wygląda. Serio, jak dla mnie jest to jedna z absolutnie najładniejszych gier obecnej generacji, a w przypadku posiadania odpowiednio mocnego PC i możliwości włącznia bez problemów tych wszystkich bajerów od Nvidii po prostu wyrywa z kapci. I jasne, można by wskazać gry, które pod czysto techniczym względem są wykonane lepiej, bo i FFXV nie jest najlepiej zoptymalizowaną grą na rynku, ale widać, że zasoby jakich wymaga nie idą na zmarnowanie. To gra dla której warto kupić mocniejsze wersje konsol czy naprawdę wypasiony PC. Gwarantuję wam, że kiedy w jednym z późniejszych etapów gry w końcu dotrzecie do wzorowanym na Wenecji mieście Altissia żuchwa opadnie wam aż do samej ziemi. O Wielcy Przedwieczni, ależ to miasto jest przepiękne! W tamtym momencie aż pozazdrościłem osobom, które grając po raz pierwszy mogą doświadczyć tego w pełnym 4K i najwyższych możliwych detalach.  

Znalezione obrazy dla zapytania final fantasy xv altissia
Macie, nacieszczie oczy jeszcze przez chwilę
Źródło: https://tiny.pl/t8blm
Edycja Royal oraz wydanie na PC są dodatkowo dopakowane o wiele nowych cut-scenek, dialogów czy aktywności pobocznych i zaznaczę to jeszcze raz: jeżeli macie się zaopatrzyć w którąś z edycji to właśnie w tą. Ceną też nie ma się co martwić: zarówno edycje konsolowe jak i na komputery osobiste można wyrwać naprawdę śmiesznie tanio, a dodatkowy koszt Episode Ardyn to obecnie zaledwie okolice 20 zł, w promocjach do dorwania nawet i za dyszkę. Dość powiedzieć, że kiedy w podstawce ostatni etap rozgrywający się w miejscu, którego spoilerować nie chcę zamykał się w dosyć liniowej przeprawie i kilku walkach po drodze tutaj jest całkowicie otwartą lokacją pełną zadań pobocznych, opcjonalnych walk i miejsc do eksploracji. No i tylko tutaj możemy w podstawce przez kilka chwil pograć jako nasi towarzysze (EDIT: w edycji Royal/Windows jest opcja przełączenia się na nich w trakcie normalnej rozgrywki. Nigdy jednak z tego nie skorzystałem i całkowicie wyleciało mi to z głowy. Za pomyłkę przepraszam), a same dodatkowe scenki sprawiają, że prawidłowe zakończenie uderza w nas jeszcze mocniej niż wcześniej, jeszcze mocniej ukazując więź łączącą naszą czwórkę. 

I'm home. I walked tall

Pomimo wielu bardzo licznych problemów Final Fantasy XV na samym końcu swojego żywota w końcu wyszło na prostą i zostało taką grą jaką od początku być powinno. Jasne, tak jak każdy chciałbym zobaczyć jaką wizję na ten tytuł miał Tetsuya Nomura, a nie Hajime Tabata, jednak to co dostałem absolutnie moje oczekiwania spełniło. To gra pełna błędów i niedoróbek, w żadny aspekcie nie będąca grą idealną. Przez cała tą recenzję zresztą sam naprawdę bardzo dużo na nią narzekałem, ale nic nie poradzę na to, że jeżeli jakaś gra posiada błędy to ja chcę o nich napisać. Ważne jest jednak dla mnie to, że nawet pomimo ich wszystkich piętnastka potrafiła wywołać we mnie łzy wzruszenia i śmiechu, przywiązać mnie do postaci i zwyczajnie wciągnąć w swój świat jak nic innego w ostatnich latach. Pomimo bycia tak drastycznie różną od swoich poprzedników jak nigdy w ostatnich latach ja czułem, że po prostu gram w Fajnala. Hasło ukazujące się naszym oczom na początku gry czyli "Final Fantasy dla weteranów i nowicjuszy" jest prawdziwe jak nic. Nowi fani znajdą po prostu świetny, emocjonalny i wypełniony treścią tytuł, a weterani równie pełną emocji przejażdżkę pełną nawiązań i mrugnięć okiem. Warto. Mamy tutaj w końcu do czynienia z moim nowym ulubionym Fajnalem.
Plusy:
-Świetna, pełna emocji fabuła
-Fenomenalnie napisane postacie
-Dynamiczny, przyjemny system walki
-Przepiękna oprawa graficzna
-Muzyka to istne "the best of" serii
-Najlepszy antagonista od czasu Kefki z części szóstej
-Zarówno angielski jak i japoński voice-acting na najwyższym poziomie

Minusy:
-Nudne, monotonne zadania poboczne
-Liczne problemy techniczne, słaba optymalizacja
-Słaby model jazdy Regalią: w każdej jej formie
-Konieczność zagłębienia się w "pozagrowe" media w celu pełnego zrozumienia fabuły

*Poszczególne śródtytuły to cytaty z samej gry

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz