Źródło: https://tiny.pl/tsn15 |
Gra tworzona we współpracy z legendarnym studiem Ghibli! No powiedzcie, czyż to nie powód do zachwytu? Przecież nawet jeżeli będzie się w to źle grało to dostaniemy przepiękną oprawę graficzną i poruszającą serca nawet największych twardzieli historię. Gra wyszła i odniosła zarówno komercyjny jak i artystyczny sukces. Wydawało się więc kwestią czasu zanim otrzymamy pełnoprawne adaptujące ją anime lub chociaż osadzone w tym uniwersum takowe. Czekaliśmy i czekaliśmy, druga część gry ujrzała światło dzienne, a jedynka zdążyła zostać przeportowana na nowe platformy...a anime dalej nie było. Rok 2019 jednak nadszedł i w japońskich kinach w końcu zagościło Ni no Kuni, a po kilku miesiącach oczekiwania w 2020 wszyscy możemy obejrzeć je legalnie na Netflixie. Warto było czekać?
Powiem tak: jeżeli rzuciliście okiem na tytuł tego wpisu to wiecie już, że nie. W filmie bowiem wyrwano praktycznie same najgorsze, typowe i denerwujące elementy z gry, a to wszystko podlano animacja próbującą udawać tą od Ghibli - tylko bez tego samego talentu i budżetu - oraz sporą ilością nawiązań. Nie jest dobrze, oj nie jest.
Źródło: https://tiny.pl/tsn2w |
Dla tych którzy założeń uniwersum Ni no Kuni nie znają pozwólcie mi pokrótce wszystko streścić. Otóż jak wskazuje sam tytuł mamy tutaj do czynienia z uniwersum w którym istnieją dwa równoległe światy i każda istota w jednym ma jakiś swój odpowiednim w drugim. Osoby takie dzielą ze sobą podobne zainteresowania czy wygląd, a kiedy coś złego dzieje się z jedną dotyka to też drugą. Pomiędzy oboma tymi krainami w teorii przenosić się nie można, ale hej: chyba każdy się domyśli, że od reguły mamy wyjątki? Tyle wam wiedzieć wystarczy.
Wersja animowana przedstawia nam losy dwóch nastolatków: Haru i jego poruszającego się na wózku inwalidzkim przyjaciela Yuu. Pewnego wieczoru ich wspólna przyjaciółka - niejaka Konoha - zostaje dźgnięta w parku nożem przez tajemniczego napastnika i jest bliska śmierci. Nie wchodząc w dalsze szczegóły dotyczące tego co działo się później zarówno Yuu jak i Haru będąc na skraju śmierci przenoszą się do tajemniczego, baśniowego świata. Dowiadują się tam, że tamtejsza księżniczka bardzo przypomina ich ranną koleżankę. Dodając do tego to, że księżniczka jest obłożona tajemniczą klątwą dodają dwa do dwóch i postanawiają ją odnaleźć.
Źródło: https://tiny.pl/tsv8n |
O fabule nie powiem więcej, ale nie dlatego, że jest tak pełna zwrotów i niespodziewanych wydarzeń, ale głównie dlatego, że...nie ma o czym pisać. Jeżeli nie jest to wasze pierwsze anime - ba, pierwszy film w ogóle - po jakichś 5 minutach domyślicie się każdego najmniejszego zwrotu akcji i będziecie je witali co najwyżej wzruszeniem ramion. Fabularnie film Ni no Kuni bierze dosłownie najgorsze możliwe elementy z gier próbując zrobić z nimi...no w sumie to nic, po prostu bierze je i nie robi absolutnie nic aby uczynić ich ciekawymi. Mamy tutaj po prostu do czynienia z typowym do bólu isekaiem. Boli to tym bardziej, że oryginalne gry pomimo bycia czymś z grubsza podobnym cechowała niesamowita magia i pomimo braku przesadnie oryginalnych pomysłów grało się w nie z zapartym tchem.
Oczywiście, dalej czuć tutaj, że kilku twórców z Ghibli brało udział przy produkcji (jak chociażby niezastąpiony Joe Hisaishi), ale zwyczajnie odnoszę wrażenie jakby po prostu niesamowicie im się nie chciało. Dostaniemy kilka znajomych motywów muzycznych, z grubsza znaną stylistykę i...to by było na tyle. Jasne, dostaniemy kilka znajomych ras, a osoby znające obie części (ja na razie niestety tylko dwójkę, ale to kwestia czasu) wychwycą drobne mrugnięcia okiem tu czy tam.
Dobra, ale na razie narzekałem głównie na aspekty fabularne i około-fabularne, a często anime może zostać uratowane przez to jak olśniewającą wygląda i niejedno takie już widziałem i naprawdę bardzo lubię. Spieszę jednak was poinformować, że...tutaj tego nie ma. Czuć tutaj braki w budżecie, pojawiające się momentami CGI aż kuje w oczy, a sama animacja zalewie lepiej lub gorzej (jak dla mnie zazwyczaj jednak gorzej) próbuje udawać stylistykę gier, która to z kolei mocno zapożycza się w produkcjach Ghibli. Widzicie tutaj ten paradoks? Dostajemy anime bazowane na grach bazowanych na...no anime właśnie.
Jak widzicie nie mam za wiele o Ni no Kuni do napisania, bo i nie lubię pisać o rzeczach jakie mi się nie podobały. Będąc jednak fanem franczyzy musiałem to zrobić, chociażby w kilku zdaniach. Mamy tutaj jednak do czynienia z produktem ze wszech miar przeciętnym i który może spodobać się chyba tylko osobom dla których będzie to jedno z pierwszych anime bądź dla naprawdę ogromnych fanów oryginalnych gier i całości nie ratuje nawet wynikający z absolutnie niczego końcowy twist fabularny. Ja takim mimo wszystko jestem i nie żałuję spędzonych niecałych 2 godzin jakie trzeba poświęcić na seans. Jeżeli jednak takowymi nie jesteście możecie spokojnie odpuścić sobie seans.
Tytuł polski/angielski: Ni no Kuni
Tytuł oryginalny: Ni no Kuni
Rok produkcji: 2019
Typ: film kinowy
Czas trwania: 97 minut
Studio odpowiedzialne za produkcję: Oriental Light and Magic (OLM)
Źródło: https://tiny.pl/tsbx2 |
Dobra, ale na razie narzekałem głównie na aspekty fabularne i około-fabularne, a często anime może zostać uratowane przez to jak olśniewającą wygląda i niejedno takie już widziałem i naprawdę bardzo lubię. Spieszę jednak was poinformować, że...tutaj tego nie ma. Czuć tutaj braki w budżecie, pojawiające się momentami CGI aż kuje w oczy, a sama animacja zalewie lepiej lub gorzej (jak dla mnie zazwyczaj jednak gorzej) próbuje udawać stylistykę gier, która to z kolei mocno zapożycza się w produkcjach Ghibli. Widzicie tutaj ten paradoks? Dostajemy anime bazowane na grach bazowanych na...no anime właśnie.
Źródło: https://tiny.pl/tsbcs |
Tytuł polski/angielski: Ni no Kuni
Tytuł oryginalny: Ni no Kuni
Rok produkcji: 2019
Typ: film kinowy
Czas trwania: 97 minut
Studio odpowiedzialne za produkcję: Oriental Light and Magic (OLM)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz