Źródło: https://tiny.pl/t6z5n |
Kinowe adaptacje gier video w większości nie mają szczęścia. W przypadku adaptowania ich na anime jest tutaj minimalnie lepiej, ale dalej co najwyżej możemy powiedzieć "no nieźle...jak na gradaptację". Trafi się tu czy tam co prawda kilka krótkometrażowych dzieł dodawanych do zestawów z grami czy udostępnianymi prosto na DVD/Blu-ray, ale o prawdziwym kinowym hicie dalej możemy co najwyżej pomarzyć (chociaż zapowiada się na to, że nowy Sonic jest krokiem w dobrą stronę: jeszcze go jednak nie widziałem). Jak na tle tego wszystkiego wypada nowy film bazowany na niesamowicie popularnej w Japonii marce Dragon Quest?
Na wstępie od razu zaznaczę, że nie jestem ogromnym fanem serii Dragon Quest i znając ją od dawien dawna dopiero niedawno zacząłem brać się za nią na poważnie czego punktem zapalnym była premiera jedenastki. Wcześniej miałem zaledwie dosyć krótki kontakt z wielu kręgach kultową siódemką (ta liczba to jednak coś do siebie chyba ma...) w wersji na konsolę Nintendo 3DS. Tutaj jednak mamy do czynienia z adaptacją części piątej o której też się swego czasu nasłuchałem praktycznie samych pozytywów, nie do końca wiedziałem jednak z czego one wynikają, postanowiłem więc przed (i trochę w trakcie, ale ciii...) seansem nieco się na ten temat doszkolić.
Źródło: https://tiny.pl/t6z52 |
Twórcy bowiem wzięli się tutaj na bary nie tak jak w przypadku większości growych adaptacji z powieścią na motywach historii przedstawionej, a przenieśli na ekrany kin (czy w przypadku Polski: Netflixa) historię przedstawioną bezpośrednio w grze. Nie jest ona w jakikolwiek sposób skomplikowana, ale Dragon Questy nigdy też nie były grami stojącymi fabułą, a przynajmniej na tyle na ile mi wiadomo. Taka też jest historia piątki. Głównego bohatera poznajemy dosłownie w momencie jego narodzin, nadajemy mu imię, fabuła rusza dalej. Nasz protagonista (w filmie z góry zostało mu nadane imię Luca) żyje ze swoim ojcem, ale jak to w jRPG bywa nic nie może trwać wiecznie, ojciec ginie, sprawy się komplikują, a bohater w końcu wyrusza w świat z zadaniem - jak możecie się zresztą domyślać - uratowania go.
Wiem, że to co napisałem jest bardzo, ale to bardzo ogólne i brzmi jak klisza na kliszy, ale seria DQ ma to do siebie (czemu nawet ja, jako jeszcze laik, nie jestem w stanie zaprzeczyć), że zwyczajnie umie nam to sprzedać. Czy dzięki charakterystycznemu stylowi Akiry Toriyamy, ścieżkach dźwiękowych Koichiego Sugiyamy czy magii scenarzystów, ale gracz po prostu to wszystko kupuje. Gra ma jednak zazwyczaj to do siebie, że na opowiedzenie historii ma kilka (lub w przypadku takich tuz jak gry jRPG i kilkadziesiąt) godzin, a nie okolice półtora-dwóch i zazwyczaj adaptując takie dzieła do formy filmu jest problem ze zmieszczeniem wszystkiego co fani chcieli by zobaczyć i taki twór w efekcie sprawia wrażenie czegoś mocno przyspieszonego. Czy tak jest też i w tym wypadku?
Źródło: https://tiny.pl/t6z5z |
Muszę powiedzieć, że...niestety tak. I nie zrozummy się tutaj źle, nie przekreśla to od razu filmu tym bardziej (a czego jeszcze nie powiedziałem) tego konkretnego, bo i bardzo mi się on podobał i żałuję wręcz, że nie miałem okazji zobaczyć go na dużym ekranie w kinie. Co będę jednak tutaj kłamał: pod względem pacingu ten film (cytując pewien zapomniany już mem) "upada i sobie ten głupi ryj rozwala". Wydarzenia pędzą niczym Usain Bolt i przeskakują od jednego do drugiego, nagle wprowadza się postacie, które główny bohater "zna", a widz niezaznajomiony z grą niestety nie, bo siłą rzeczy nie miał kiedy. Dużo rzeczy jest powycinanych, a kilka momentów jakie mogą sprawdzać się w grze nijak nie mają prawa bytu w o wiele, wiele krótszym od niej filmie.
Czy sprawia to wszystko jednak, że Your Story ogląda się źle? W żadnym razie, mamy tutaj bowiem do czynienia z (co już kilkukrotnie zaznaczyłem) bardzo prostą historią o kolejnym wybrańcu mającym uratować świat. I jasne, mamy tutaj jeden fajny dotyczący tego twist (i wcale nie mówię tutaj o tym końcowym nieobecnym w grze, ale o nim później), ale cała reszta to sztampa na sztampie poganiana kolejną sztampą.
Oryginalną grę wyróżniało też na tle wydawanych w tamtym czasie produkcji (a mówimy tutaj o oryginalnej premierze w 1992 roku) możliwość wyboru osoby z jaką główny bohater się w końcu ożeni i założy rodzinę. Na tyle na ile mi wiadomo wybranka serca protagonisty nie wpływa przesadnie na późniejszy rozwój historii a tylko i wyłącznie gameplay (postacie dysponują różnymi umiejętnościami), ale w owym czasie była naprawdę spora nowość. Film ignoruje tutaj wprowadzoną później w DSowej wersji Deobrę prezentując nam tylko dwie kobiety dostępne w oryginale: szlachciankę Nerę oraz przyjaciółkę z dzieciństwa głównego bohatera, niejaką Biankę. Nie będę tutaj spoilerował w kierunku której przychylili się twórcy filmu, ale zostało to całkiem zgrabnie rozwiązane jak na moje.
Oczywiście poza standardową fabułą mamy tutaj cały gros nawiązań do piątek części oraz serii w ogóle, które nawet taki laik jak ja był w stanie wyłapać. Kultowe motywy muzyczne Keichiego Sugiyamy, znane postacie czy stwory oraz typowo "growe" mechaniki zgrabnie wplecione w świat przedstawiony (wprost uwielbiam scenę gdzie bohater walczy z Metal Slime'ami i jego miecz po prostu się od nich odbija, a na końcu spada na niego King Slime). Podoba się też to, że przez sporą część filmu Luce towarzyszy ten czy inny zwierzak (w większości to jego szablozębny tygrys Mruczysław), bo i piątka była pierwszą częścią gdzie wzorem serii Persona czy Pokemonów mogliśmy napotkane potwory wcielić do swojej drużyny. I tak, są Slime'y i to w zaskakująco dużej fabularnie roli.
O jednym z zarzutów kierowanych w kierunku filmu już napisałem (chodzi o jego pacing i zakończenie o którym za chwilę) drugim jednak i chyba bardziej znaczącym było porzucenie stylu Akiry Toriyamy i wykorzystanie w animacji czegoś nowego. Twórca Dragon Balla bowiem to w Japonii osoba tak kultowa jak u nas w Polsce, bo ja wiem...Sapkowski? Polański? To i tak nie ta skala, bo szał na twórczość Toriyamy to więcej niż tylko sam Kraj Kwitnącej Wiśni, ale naprawdę ciężko znaleźć mi jakiegoś polskiego artystę tak rozpoznawalnego jak on przez bez mała każdego bez względu na jego wiek. Proszę się też nie obrażać za moje porównanie do Polańskiego bo to jednak totalnie inne dziedziny, ale nie mamy żadnych rozpoznawalnych w skali światowej twórców komiksów czy powieści graficznych.
Muszę powiedzieć, że mi...absolutnie to nie przeszkadzało. Nie darzę dzieł Toriyamy kultem, a jego styl mocno do mnie nie trafia i z całym szacunkiem dla Chrono Triggera, którego całym sercem kocham, wielbię i w ogóle lofciam to był on najsłabszą częścią całości. To co sprezentowali nam tutaj twórcy filmu zgrabnie nawiązuje do designów uznanego twórcy poprawiając jednak wszystkie bolączki i rzeczy jakich nie lubię. I do tego jak cudownie to wszystko jest animowane! Serio, to chyba pierwsze anime w którego przypadku mogę z czystym sercem powiedzieć, że CGI spisało się tak z milion razy lepiej niż zrobiłaby to tradycyjna animacja i Your Story spokojnie może stawać pod tym względem w szranki z animacjami studia Pixar. Wszystko jest płynne, kolorowe i dynamiczne, a niektóre widoczki to po prostu tylko robić screen-shot i na tapetę.
Pora teraz jeszcze na krótki, ale tak naprawdę chwilowy powrót do fabuły, bo i muszę powiedzieć tutaj o zakończeniu jakie jest kością niezgody wśród widzów i niektórzy bardzo je lubią, a niektórym zepsuło ono z kolei cały film. Na wstępie zaznaczę, że ja należę tutaj do tej drugiej grupy. Nie będę tutaj wchodził w spoilery, dla wtajemniczonych powiem jednak tyle: kojarzycie ten od kilku lat niezmiernie popularny motyw z wielu nowych, produkowanych wręcz taśmowo anime? Ten z "ciężarówką-kun" i jemu podobnymi? No to tutaj pod koniec mamy właśnie coś mniej więcej takiego. Anime oglądam całkiem sporo i wspomniane wyżej "coś" mocno mi się już przejadło, ale tutaj jest to zrobione na tyle dobrze i z "jajem", że moja opinia o filmie tylko podskoczyła w górę. Można wręcz powiedzieć, że jednym (chociaż zdecydowanie nie najważniejszym) motywem tutaj jest "idźcie i grajcie w Dragon Quest V" i o tym jak dla gracza w danym momencie przeżywane przygody są po częstokroć równie prawdziwe jak otaczający go świat...a przynajmniej na te kilka chwil jakie spędza w tym wirtualnym.
A więc czy mamy tutaj do czynienia z (w końcu) dobrą kinową adaptacją gry video? Moim zdaniem jak najbardziej tak, ale wypowiadam się tutaj z perspektywy osoby, która w Dragon Quest V nie grała. Film ten jednak broni się też jako taki wartką akcją, piękną animacją i wpadającą w ucho muzyką. Posiada też kilka fajnych plot-twistów oraz całe mnóstwo nawiązań do serii Dragon Quest jako takiej. Czy spodoba się jednak fanom? Ciężko powiedzieć, ale ze swojej perspektywy mogę powiedzieć, że jest to zdecydowanie ten typ filmu który powinien spodobać się zarówno starym wyjadaczom, którzy nastolatkami byli co najwyżej w momencie premiery gry oraz ich dzieciom. Szkoda tylko, że w Japonii film "sprzedał się" tak sobie (zapewne głównie przez brak stylu Toriyamy, którego nazwisko do samej serii gier przyciąga tłumy) i ewentualne inne adaptacje poza tymi "telewizyjnymi" w formie serialowej i z "dragon ballowym" sznytem stoją raczej obecnie pod dużym znakiem zapytania. I jasne, fajnie by było zobaczyć to wszystko w formie serialu aby rozwiązać problemy z pacingiem czy możliwością poruszenia większej ilości wątków, ale jeżeli ceną za to ma być film pełnometrażowy o jakości produkcji Pixara? Jestem w stanie na to przymknąć oko. I wam zresztą też to radzę, nawet jeżeli nie jesteście graczami, bo to po prostu dobry film jest.
Tytuł polski/angielski: Dragon Quest: Your Story
Tytuł oryginalny: Dragon Quest: Your Story
Typ: film kinowy
Czas trwania: 93 minuty
Studio odpowiedzialne za produkcję: Shirogumi/Robot Communications
Czy sprawia to wszystko jednak, że Your Story ogląda się źle? W żadnym razie, mamy tutaj bowiem do czynienia z (co już kilkukrotnie zaznaczyłem) bardzo prostą historią o kolejnym wybrańcu mającym uratować świat. I jasne, mamy tutaj jeden fajny dotyczący tego twist (i wcale nie mówię tutaj o tym końcowym nieobecnym w grze, ale o nim później), ale cała reszta to sztampa na sztampie poganiana kolejną sztampą.
Źródło: https://tiny.pl/t63st |
Źródło: https://tiny.pl/t636v |
Źródło: https://tiny.pl/t63v6 |
Muszę powiedzieć, że mi...absolutnie to nie przeszkadzało. Nie darzę dzieł Toriyamy kultem, a jego styl mocno do mnie nie trafia i z całym szacunkiem dla Chrono Triggera, którego całym sercem kocham, wielbię i w ogóle lofciam to był on najsłabszą częścią całości. To co sprezentowali nam tutaj twórcy filmu zgrabnie nawiązuje do designów uznanego twórcy poprawiając jednak wszystkie bolączki i rzeczy jakich nie lubię. I do tego jak cudownie to wszystko jest animowane! Serio, to chyba pierwsze anime w którego przypadku mogę z czystym sercem powiedzieć, że CGI spisało się tak z milion razy lepiej niż zrobiłaby to tradycyjna animacja i Your Story spokojnie może stawać pod tym względem w szranki z animacjami studia Pixar. Wszystko jest płynne, kolorowe i dynamiczne, a niektóre widoczki to po prostu tylko robić screen-shot i na tapetę.
Pora teraz jeszcze na krótki, ale tak naprawdę chwilowy powrót do fabuły, bo i muszę powiedzieć tutaj o zakończeniu jakie jest kością niezgody wśród widzów i niektórzy bardzo je lubią, a niektórym zepsuło ono z kolei cały film. Na wstępie zaznaczę, że ja należę tutaj do tej drugiej grupy. Nie będę tutaj wchodził w spoilery, dla wtajemniczonych powiem jednak tyle: kojarzycie ten od kilku lat niezmiernie popularny motyw z wielu nowych, produkowanych wręcz taśmowo anime? Ten z "ciężarówką-kun" i jemu podobnymi? No to tutaj pod koniec mamy właśnie coś mniej więcej takiego. Anime oglądam całkiem sporo i wspomniane wyżej "coś" mocno mi się już przejadło, ale tutaj jest to zrobione na tyle dobrze i z "jajem", że moja opinia o filmie tylko podskoczyła w górę. Można wręcz powiedzieć, że jednym (chociaż zdecydowanie nie najważniejszym) motywem tutaj jest "idźcie i grajcie w Dragon Quest V" i o tym jak dla gracza w danym momencie przeżywane przygody są po częstokroć równie prawdziwe jak otaczający go świat...a przynajmniej na te kilka chwil jakie spędza w tym wirtualnym.
Źródło: https://tiny.pl/t633m |
Tytuł polski/angielski: Dragon Quest: Your Story
Tytuł oryginalny: Dragon Quest: Your Story
Typ: film kinowy
Czas trwania: 93 minuty
Studio odpowiedzialne za produkcję: Shirogumi/Robot Communications
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz