niedziela, 3 maja 2020

Resident Evil 3 Remake (PC/PS4/XOne) - STAAAAARS! [RECENZJA]

Resident Evil 3 - znakomita edycja kolekcjonerska trafi również do ...
Źródło: https://cutt.ly/Cyh797L
Remake drugiego Residenta był jedną z najbardziej oczekiwanych przeze mnie premier zeszłego roku i musiał ustąpić chyba jedynie Devil May Cry V. Po ukończeniu go jednak (co zajęło mi prawie, że równo...rok) entuzjazm nieco przygasł i oczekiwania względem trójki miałem sporo mniejsze. I wiecie co? Bardzo miło się dzięki temu zaskoczyłem.

WAŻNE! Ocenie podlega tutaj wyłącznie kampania singlowa Resident Evil 3 i informacji oraz opinii na temat Resident Evil: Resistance radzę poszukać gdzie indziej KONIEC WAŻNEGO!

Przed zagraniem podobnie jak przy dwójce znałem zaledwie ogólny zarys oryginału i wiedziałem, że to tak na dobrą sprawę bardziej samodzielny dodatek do dwójki niż pełnoprawna trójka, nawet pomimo liczby 3 w tytule. Brak większych zmian, tylko jedna kampania i o wiele krótszy czas rozgrywki: taki ponoć był oryginał i takie głosy na temat remake'u dochodziły mnie zewsząd już po premierze. Do zagrania pomimo tego kilka rzeczy jednak mnie zachęciło i były to elementy jakie zazwyczaj przez większość były wymieniane jako wady. 

Po pierwsze wspomniana już długość gry: jeżeli czytaliście moją opinię o Resident Evil 2 to na pewno wiecie, że pod koniec (mam tutaj na myśli 2nd run) już raczej grę "męczyłem" niż dobrze się przy niej bawiłem. Tutaj wszystko jest krótsze (pojedyncze przejście gry na normalu i to bez przesadnego pośpiechu zajęło mi mniej więcej 7 godzin) i o wiele bardziej zwarte. Ogólnie to remake'owi trójki o wiele bliżej do nowszych części (4-6) niż dwójce. Wszystko jest o wiele bardziej "hollywoodzkie", a akcji rodem z filmów Michaela Bay'a jakby więcej. Nigdy nie ukrywałem, że to Residenty właśnie w tym stylu były tymi jakie zawsze o wiele bardziej do mnie trafiały. Tak było i tutaj.

Twinkle twinkle little STAAAAARS!

Fabularnie nie mamy tutaj do czynienia z bezpośrednim sequelem dwójki, a przynajmniej nie do końca. Akcja trójki zaczyna się bowiem dzień przed wydarzeniami z poprzednika, trwa w ich trakcie i kończy się  następnego dnia. Wcielamy się w rolę znanej z pierwszej części Jill Valentine, której jako jednej z nielicznych osób udało się przeżyć wydarzenia w rezydencji Alberta Weskera. Jej celem jest obecnie wydostanie się z opanowanego przez Wirus T miasta Racoon City co nie będzie zadaniem prostym, bo jej śladem będzie podążał wyjątkowo zaciekły i wydawałoby się, że niezniszczalny wróg: Nemesis.

Resident Evil 3: będzie hit, ale jednego nie mogę wybaczyć
To właśnie ten gagatek po lewej będzie utrudniał nam
przez jakieś 7 godzin życie

Źródło: https://cutt.ly/Gyh5FUk
Pamiętacie Mr. X'a z dwójki? Nasz nowy przeciwnik jest kimś  takim jak on tylko o wiele bardziej zaciekłym, szybkim i zdecydowanie bardziej niebezpiecznym. Zadaniem tego gagatka jest pozbycie się pozostałych przy życiu członków elitarnego oddziału S.T.A.R.S., a jako, że Jill jest ostatnim pozostałym przy życiu (tak, tak, ja wiem, że jest jeszcze Chris) to czekają ją naprawdę ciężkie chwile. 

Kiedy bowiem Tyrant z poprzednika był raczej wolny i głównie to sobie powoli tuptał denerwując gracza tak Nemesis rzuci się za naszą bohaterką biegiem, przyciągnie ją do siebie macką, a kiedy będziemy myśleć, że już mu uciekliśmy wyskoczy zaraz przed drzwi wydające nam się być bezpieczną przystanią. A, no i w pewnym momencie będzie nas dodatkowo straszył miotaczem ognia i wyrzutnią rakiet. Groźno? Trudno? Problem w tym, że...praktycznie wcale.

Już mówię o co mi chodzi, a do tłumaczenie nie będzie tutaj za wiele: skrypty moi mili, skrypty. Nie zajmie wam wiele czasu aby całą tą mechanikę stojącą za Nemesisem rozgryźć i zacząć ją wykorzystywać na swoją korzyść. Jeszcze raz wykorzystam tutaj porównanie do Mr. X'a z dwójki, bo i wróg Jill jest (czy raczej być powinien) jego naturalnym rozwinięciem. Kiedy tamten jednak od pewnego etapu rozgrywki praktycznie cały czas krążył po posterunku policji i mogliśmy trafić na niego dosłownie wszędzie tak to kiedy pojawia się Nemesis zostało skrzętnie wyreżyserowane. Ot, zazwyczaj na początku danego etapu mamy kilka chwil spokoju kiedy to główna bohaterka myśli, że oto udało się jej go pokonać. My sobie możemy wtedy na spokojnie eksplorować, zbierać rzeczy, a Nemesis pojawi się na naszej drodze ponownie dopiero na określonym etapie i przez ten czas tak, będzie nas nieustannie ścigał, ale jeżeli wcześniej zbierzemy co mieliśmy do zebrania i zrobimy co było do zrobienia nie będziemy już czuli praktycznie żadnej presji. Tak na dobrą sprawę jedyne co nam pozostanie to jak najszybciej uciekać w kierunku kolejnego punktu zapalnego mającego ruszyć fabułę do przodu po czym znowu mamy na kilka chwil spokój. 

Kiedy zrozumiałem na jakiej zasadzie to wszystko działa zawsze w pierwszej chwili na spokojnie starałem się eksplorować ile tylko mogę i zebrać potrzebne rzeczy i kiedy w końcu wróg pojawiał się na ekranie wiedziałem, że jedyne co pozostało mi do zrobienia to dobiec do odpowiedniego miejsca i ewentualnie użyć jakiejś rzeczy. Całe napięcie prysło w jednym momencie, a ja przestałem czuć grozę przed czyhającym na mnie napastnikiem. Bliżej mu do tego jak działała rodzinka Bakerów niż nasz gustowny wróg w meloniku z dwójki. 

I played the Resident Evil 3 remake and the Nemesis kicked my ass ...
Z Nemesisem stoczymy w trakcie gry kilka naprawdę
widowiskowych pojedynków

Źródło: https://cutt.ly/Gyh6egb
Nie znaczy to jednak, że samej idei Nemesisa nie lubię. Jest to bowiem naprawdę fajnie zaprojektowany wróg, którego sam design to najwyższa klasa (mnie tam się podoba i nie do końca rozumiem narzekania na zmiany jakie zaszły) i jego obecność w fabule jest naprawdę dobrze umotywowana, czego z czystym sumieniem nie mogę powiedzieć o Mr. X (chyba, że coś pominąłem/oryginał tłumaczy to lepiej, proszę wtedy mnie poprawić). Zresztą musi być dobry, bo i jedyne walki z bossami jakie stoczymy będą właśnie z nim. Czy będą trudne? Niezbyt. Widowiskowe? I to jak! Tylko czekajcie na moment dobycia przez Jill pewnego działka szynowego: będzie się działo!

Zagadek brak, ale też jest fajnie

Ogólnie praktycznie cała ta gra stawia na na akcję o wiele większy nacisk niż poprzedniczka. Tam mieliśmy do czynienia raczej z grą przygodową gdzie w walkę powinniśmy się mieszać tylko w przypadku najwyższej konieczności, a amunicja była ściśle limitowana, stwarzając wrażenie wiecznego latania na oparach. Truposze stały nam na drodze do kolejnych zagadek, a jedyne prawdziwie obligatoryjne walki to te kilka starć z bossami i nie przypominam sobie przeciwnika, którego nie dałoby się wyminąć.

cheat code resident evil 3 nemesis psx الصور • joansmurder.info
Większość stojących na naszej drodze przeciwników możemy
bez problemu wyminąć

Źródło: https://cutt.ly/kyjuChG
Tutaj jednak proporcje całkowicie odwrócono, a nieliczne już i tak łamigłówki można rozwiązać nawet i metodą prób i błędów, a wszystko jest klarowne i logiczne. Starcia za to zyskały na dynamice głównie przez kilka czynników. Po pierwsze: amunicji jest tutaj zdecydowanie więcej. Serio, praktycznie przez całą grę latałem z pełnym zapasem pestek musząc magazynować je w skrzynkach bo zwyczajnie nie mieściły mi się w podręcznym ekwipunku. Dochodziło nawet do takich kuriozów, że wolałem biegać z wyciągniętą strzelbą czy granatnikiem, mając tak ogromne zapasy. Na brak granatów czy przedmiotów leczących też nie narzekałem. Myślicie, że podczas starć z Nemesisem to wszystko szło w ruch? Nope, po praktycznie każdej takiej walce dalej miałem praktycznie pełne wyposażenie, a jeżeli nie to po arenie było porozrzucanego tego tyle, że w mig mogłem wszystko uzupełnić. Z samym Nemesistem warto zresztą walczyć także i poza starciami umotywowanymi fabułą, bo tak jak Mr. X'a możemy go chwilowo unieruchomić. Kiedy jednak tam poza chwilową przewagą nie dawało nam to nic, tak tutaj w kilku momentach nasz przeciwnik może upuścić walizkę z ulepszeniami do broni, które nieco ułatwią nam późniejszą rozgrywkę, także nie bójcie się czasami zarzucić w niego granatem.

Zrobimy też o wiele większy użytek z naszego otoczenia, bo dosyć gęsto po ulicach Racoon City zobaczymy porozrzucane wybuchowe beczki czy uszkodzone generatory. Strzał w te pierwsze z marszu załatwi praktycznie całą grupę szeregowych zombie, a w drugie na całkiem spory czas je unieruchomi. Niejednokrotnie się nam to przyda, bo odniosłem wrażenie jakby przeciwnicy byli jeszcze wytrzymalsi i bardziej zajadli niż poprzednio. Jill jednak także porusza się nieco żwawiej niż Leon oraz Claire oraz w końcu może wykonywać uniki. Brak tej mechaniki niesamowicie mnie w dwójce wnerwiał, a sama świadomość, że po wciśnięciu odpowiedniego klawisza nasza bohaterka odskoczy kawałek działał na moje nerwy kojąco i niejednokrotnie uratował z podbramkowej sytuacji. Także posiadany przez nas na podorędziu nóż nie ulega już więcej zużyciu, ale ma to swoją cenę: tym razem atakowaniu przez zombie nie możemy w mig go użyć aby wyswobodzić się z objęć śmierci, a możemy co najwyżej zminimalizować obrażenia szybko wciskając pojawiający się na ekranie przycisk i odpychając napastnika. Brakuje mi jednak w tym wszystkim trochę mechaniki rozczłonkowywania zombie obecnej w poprzedniku, bo zwyczajnie "patroszenie" zombie kawałek po kawałku dawało niemałą satysfakcję, a przy tym świetnie wyglądało. Dlaczego się tego pozbyto? Nie mam pojęcia.

Resident Evil 3 Remake - Carlos otrzyma długi, grywalny epizod w ...
Tak jak i w dwójce, tak i tutaj zagramy więcej iż jedną postacią
Źródło: https://cutt.ly/iyjiq6L
W kilku momentach rozgrywki wcielimy się także w postać pracującego na usługach Umbrelli najemnika Carlosa Oliveiry. Nie posiada on tutaj co prawda własnej kampanii, ale etapy rozgrywane jako on są całkiem długie, a w trakcie jednego powrócimy nawet na słynny już komisariat policji. Gra się nim nieco inaczej niż Jill, bo i zamiast uników zasadza przeciwnikom ciosy "z bara" i od początku posiada na wyposażeniu karabin. Jako on zresztą też rozgrywamy chyba najtrudniejszy (co nie oznacza, że jakiś przeraźliwie wymagający) etap, czyli obronę szpitala. Jako postać też polubiłem go o wiele bardziej niż pannę Valentine. Nie żeby ona była jakoś zła, ale wydawała mi się przeraźliwie nijaka i nie byłbym w stanie opisać jej komuś więcej niż w kilku słowach. Carlos też oryginalnością nie grzeszy, ale zwyczajnie lubię w tekstach kultury ten archetyp twardziela o gołębim sercu, który sprawiedliwość i przyjazne nastawienie kładzie zawsze ponad dobrem własnym. No i ta jego czupryna to jest to!

Piękno w blasku księżyca

Technicznie to dalej najwyższa półka i tak samo jak przy dwójce tak i tutaj RE Engine pokazuje na co go stać. W przeciwieństwie do dwójki tą odsłonę ogrywałem na PS4 i tak jak tam, tak i tutaj graficznie to wszystko miażdży, a przy tym nie zauważyłem praktycznie żadnych problemów z płynnością gry, nawet podczas większej zadymy. Graficznie praktycznie nie ma różnic w stosunku do odsłony sprzed roku (ponoć zresztą powstawały one równocześnie), ale dzięki nowym, miejskim lokacjom oprawa robi jeszcze większe wrażenie: to świecący neon tu, to jakiś inne fajne efekty tam. Nie nastawiajcie się jednak na większą swobodę, bo pomimo wyjścia na ulice trójka jest o wiele bardziej liniową grą. Ma to co prawda swoje minusy, ale mnie nie przeszkadzało: dzięki temu narracja była o wiele bardziej zwarta i ciągle trzymała w napięciu.

Resident Evil 3 review: Capcom turns in Raccoon City's finest ...
Graficznie większych różnic w stosunku do poprzednika brak, ale nie jest
to w żadnym razie wadą: gra dalej wygląda świetnie

Źródło: https://cutt.ly/eyjoGFE
Wiele osób narzekało na mizerną długość gry i nawet nie rozszerzenie co wręcz usunięcie kilku mechanik czy wątków. Brak znajomości oryginału nie daje mi możliwości potwierdzenia tych wszystkich rewelacji, czuć jednak, że grze przydałoby się dodatkowa godzina czy dwie rozgrywki, bo odnoszę wrażenie, że wszystko następuje tutaj nieco zbyt szybko, a niektóre wydarzenia nie mają czasu należycie wybrzmieć. Dalej jednaka nie jest to jakaś przesadnie wielka wada, bo jednak wolę solidne, skondensowane i krótkie doświadczenie niż niepotrzebnie rozwleczoną produkcję jakich to mamy w dzisiejszych czasach na pęczki.

Jeden rabin powie tak, a inny powie nie

Ogółem remake trzeciej części chociaż ewidentnie stworzony przez chęć szybkiego zarobku i bez większego pomysłu na siebie co według dużej części graczy dało produkt, który jedyne co robi to odcina kupony od poprzednika. W pełni się z tym zgadzam, dalej jednak muszę powiedzieć, że zwyczajnie...bawiłem się lepiej. Przesunięcie akcentów bardziej w stronę gry akcji jaką są nowsze numerowane odsłony (za wyjątkiem siódemki) i liczne drobne usprawnienia (uniki, brak zużywających się noży) sprawiło, że zasiadałem do grania z o wiele większą przyjemnością, a świadomość tego, że zagrać drugi raz co najwyżej mogę, a nie muszę (chcąc odblokować pełne zakończenie) była mocno odświeżająca. Jestem jednak w stanie zrozumieć, że wszystkie te zmiany nie każdemu się spodobają i w ogólnym rozrachunku uznają grę za zawód. Brakowało tutaj też elementu zaskoczenia, bo chyba każdy po dwójce spodziewał się co możemy dostać tutaj. Czy warto pomimo tego wszystkiego zagrać? Jak dla mnie zdecydowanie tak, ja bawiłem się lepiej niż przy remake'u poprzednika. Jeżeli jednak bardziej cenicie sobie powolne budowanie napięcia i zagadki, a nie akcję zaczekajcie raczej na obniżkę ceny i wtedy zdecydowanie rozważcie zakup, bo jednak pomimo wszystko warto. No i jeżeli szukacie wyzwania to od razu uruchomcie grę na hardkorze: standardowy poziom trudności raczej nie będzie stanowił dla was większego wyzwania.

Plusy:
-Liczne drobne zmiany w mechanice uprzyjemniające rozgrywkę
-Nemesis to jeden z najbardziej charakterystycznych wrogów w serii i już wiem dlaczego
-Graficznie to wciąż jeden z najładniejszych tytułów obecnej generacji
-Czupryna Carlosa ( ͡° ͜ʖ ͡°)
-Szybsze tempo i zdecydowanie więcej akcji...

Minusy:
-...co nie każdemu musi się spodobać
-Standardowy poziom trudności jest nieco zbyt prosty
-Dla niektórych: krótki czas rozgrywki (okolice 7 godzin)
-Nemesis grozę budzi tylko fabularnie, bo w praktyce przeszkoda z niego żadna

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz