czwartek, 16 kwietnia 2020

Final Fantasy VII Remake (PS4) - obietnica została dotrzymana [RECENZJA]

Final Fantasy VII Remake nie tylko na PS4? :: Nowości :: Forum ...
Źródło: https://cutt.ly/wt2agCt
23 lata. Tyle dokładnie lat minęło od premiery oryginalnego Final Fantasy VII, tytułu który tak mocno spopularyzował gatunek japońskich RPG na całym świecie. 10 kwietnia 2020 roku dla całej rzeczy graczy był niczym święto a, że akurat jego premiera wypadła w okolicach Wielkanocy to już mniejsza o to. W roku 2015 została nam złożona pewna obietnica. I właśnie tamtego dnia została ona spełniona.

WAŻNE! Będę starł się ograniczać spoilery z oryginału i remake'u jak tylko mogę, są jednak rzeczy o jakich napisać po prostu muszę, także czujcie się ostrzeżeni. Będę się jednak starał pilnować KONIEC WAŻNEGO!

Nie jestem fanem oryginalnego Final Fantasy VII. Zagrałem w nie wiele lat po premierze mając już na koncie wiele innych gier jRPG, nie była to też produkcja od jakiej swoją przygodę z gatunkiem zacząłem. Breath of Fire 4, Vagrant Story, Xenogears czy nawet Final Fantasy VIII: praktycznie z każdą z nich miałem styczność o wiele wcześniej czy to na konsoli u siebie czy patrząc jak gra ktoś inny. Kiedy jednak w końcu usiadłem do niej sam moje oczekiwania były po prostu gigantyczne...i równie gigantyczny był mój zawód. Nie spodobała mi się fabuła, nie polubiłem się z postaciami, nie grało mi się w to przyjemnie, a graficznie naprawdę niesamowicie się to wszystko zestarzało i nie ma to już tego "retro" feelingu jak poprzedniczki czy nawet nieco nowsza dziewiątka. 

Dalej jednak jestem niesamowicie wdzięczny za to z siódmy "Fajnal" zrobił dla gatunku jRPG na zachodzie. Dzięki niemu coraz więcej osób zaczęło doceniać sposób opowiadania historii w japońskich produkcjach, zobaczyło, że można zrobić "erpega" inaczej niż do tej pory myśleli. Z tego też powodu całe rzesze graczy pałają aż tak ogromną sympatią do siódemki i absolutnie nie ma w tym nic złego: nostalgia to całkowicie naturalna rzecz. Ja też mam wiele produkcji, które uwielbiam i są dla mnie "najlepsiejsze", ale albo boję się do nich wracać i psuć sobie wspomnienia albo wręcz przeciwnie: wracam aż tak często, że ewentualne niedoróbki i niedzisiejsze rozwiązania stały się dla mnie czymś po prostu naturalnym. Do Final Fantasy VII jednak nie pałam żadnym z tych uczuć dlatego tym bardziej czekałem na remake, który mógł w końcu sprawić, że i ja zacznę czuć cokolwiek (nienawiść, uwielbienie, zachwyt: po prostu COŚ) w stosunku do niej.

Specjalnie też przed zagraniem w odnowioną wersję tej produkcji nie odświeżyłem sobie oryginału, a grałem w niego naprawdę szmat czasu temu. Uznałem, że chcę spojrzeć na niego z dosyć ciekawej jak dla mnie strony: gracz, który pamięta zaledwie zarys tego co tam się działo i co ważniejsze momenty, a dla którego cała reszta w pamięci zatarła się naprawdę bardzo mocno. Miałem więc ogólny zarys wszystkiego i kilka mglistych wspomnień i tak o północy w dzień premiery zasiadłem i odpaliłem ten nasz remake. I oh boy...od czego by tutaj zacząć. 

This day will never come again...

Kiedy czytałem czy oglądałem przed zagraniem recenzje (w tym tą napisaną przez Rogera) zastanawiało mnie dlaczego tyle ludzi odżegnuje się od tego jakobyśmy mieli tutaj do czynienia z remakiem, a raczej z czymś w rodzaju rebootu czy wręcz sequela oryginału. Grałem więc i grałem i dalej nie potrafiłem tego pojąć. Widziałem bowiem dokładnie tą historię z jaką zetknąłem się lata temu tylko w nowej oprawie graficznej i z nową mechaniką rozgrywki. Tutaj jakiś wątek rozszerzono, tam coś dodano, ale w gruncie rzeczy mieliśmy do czynienia z dokładnie tym co kiedyś. Jak się okazało kiedy już dobrnąłem do napisów końcowych, a z głośników rozbrzmiało "Hollow" już wiedziałem dlaczego mamy do czynienia z "Final Fantasy VII Remake", a nie "Final Fantasy VII Rekame: Part I". Oj, kiedy więcej osób pokończy tą produkcję w Internecie rozpęta się burza i polecą głowy. Ja jednak się cieszę z takiego obrotu spraw, a o tym dlaczego powiem dopiero na sam koniec. Teraz jednak lećmy po kolei. 

New Final Fantasy VII Remake Screenshots Take a Tour of Midgar ...
Powiedzieć, że doczekaliśmy się tutaj wielu zmian to nic nie powiedzieć
Źródło: https://cutt.ly/zt2vV9P
Przez większość czasu fabuła bowiem leci doskonale znanym fanom torem i może nie będę się tutaj powtarzał: chyba nie ma osoby jaka by nie znała przedstawionej tutaj historii chociażby pobieżnie. Mamy nasze Avalanche, mamy złowrogą organizację Shinra i mamy kultowego już złodupca: Sephirotha. Tak więc większość remake'u pokrywa się z tym co mogliśmy zobaczyć w 1997 roku na Szaraku.

Starzy wyjadacze (a i zapewne nowy narybek też w końcu mnóstwo się o tym mówiło przed premierą) wiedzą, że fragment fabuły z jakim mamy do czynienia tutaj to w oryginalne jakieś 10 godzin grania (tyle jeszcze pamiętam: wychodząc z Midgaru na liczniku miałem ich mniej więcej 11). Chcąc więc zrobić z tego grę na jakieś 40 trzeba było dodać co nieco tu i tam. I tak zdecydowanemu poszerzeniu uległy chociażby wątki członków grupy Avalanche i tak Biggs, Wedge oraz Jessie dostali tutaj swoje pięć minut, a nawet poświęcony praktycznie w całości sobie rozdział. Szczególnie na tle całej reszty wybija się tutaj ta ostatnia: Panie i Panowie, mamy trzecią graczkę na planszy. Absolutnie nie zdziwi mnie teraz jeżeli do kłótni o wyższość Tify nad Aerith (bo chyba wszyscy wiemy, że to Tifa jest tą lepszą co nie?) dołączy właśnie ona. Ogólnie praktycznie wszystkie postacie mają tutaj nieco więcej charakteru, a niektórym w jakiś sposób nieco go zmieniono: może pamięć mnie myli, ale wspominam Rufusa Shinrę jako osobę, która oddziałem Turks mogłaby się co najwyżej wysługiwać, a tutaj to ktoś za kim spokojnie mogą podążać. Takie zmiany to ja lubię.

Final Fantasy VII Remake shows off new characters and all-new ...
Niektóre wątki ulegają rozszerzeniu, a inne są całkowicie nowe
Źródło: https://cutt.ly/gt283Xn
Większość wątków dołożono tutaj całkiem sprawnie i odnosi się wrażenie, że one od początku miały tam być. Nie wszystko wychodzi jednak tak różowo, bo niektóre sekwencje zostały tutaj rozbite czy dołączone tylko po to aby skutecznie "rozepchać" całość. I o ile uwielbiam praktycznie cały rozdział dziewiąty (sekwencja w Honeybee to złoto, miód i śmiałem się tak, że ledwo trafiałem w klawisze) i to jak jeszcze bardziej absurdalny niż wcześniej jest wątek Dona Corneo, tak dostajemy sporo naprawdę niepotrzebnie rozwleczonych momentów. Pod koniec chociażby trafimy ponownie (to jeszcze nie zarzut) do kanałów gdzie to już pod praktycznie samą końcówkę jakiś stworek ukradnie nam klucz i hej: latajcie za nim czort wie ile. Tak samo 29 zaoferowanych nam zadań pobocznych to typowe zapchajdziury w stylu "przynieś, podaj, pozamiataj". I tak, zrobiłem je wszystkie, bo były wbrew wszystkiemu całkiem sympatyczne, ale do samej historii praktycznie nic nie wnoszą i ich brak (poza kilkoma godzinami gameplayu) nie sprawiłby żeby FFVIIR cokolwiek stracił.

Final Fantasy VII Remake General Discussion Thread [Open Spoilers ...
Widowiskowość sekcji "jeżdżonych" zapiera dech
Źródło: https://cutt.ly/Zt3oWjb
Poza zadaniami pobocznymi mamy jednak także dostęp do całkiem sporej liczny innych aktywności: zawitamy na znaną fanom siłownię, zawalczymy na arenie (pamiętacie Hell House? Jest i tutaj!), zbierzemy porozrzucane tu i uwdzie motywy muzyczne czy w kilku sekwencjach wsiądziemy na motocykl aby wziąć udział w niesamowicie dynamicznych i ze wszech miar widowiskowych pościgach. Innymi słowy jest co robić.

...so let me have this moment

Zmiany jednak nie dotknęły tylko i wyłącznie fabuły, a sięgnęły o wiele, wiele dalej. Już w momencie zapowiedzi wiele osób było niepocieszonych tym, że mamy dostać system walki w czasie rzeczywistym i obawiało się powtórki z piętnastki (ja tam system walki tam bardzo polubiłem i i tak bym nie narzekał). Jasne, strach o możliwość uczynienia z rozgrywki "button-mashera" niewymagającego od nas ani krzty myślenia była po części zasadna, ale nie zasiadałem do grania z taką myślą i nie miałem żadnych uprzedzeń.

No i dobrze zrobiłem, bo dostałem naprawdę niesamowicie przyjemny i dalej mocno taktyczny system. Starcia w FFVII Remake są niesamowicie dynamiczne jednak na losowe wciskanie przycisków możemy pozwolić sobie co najwyżej w walkach z szeregowcami. Starcia z silniejszymi przeciwnikami czy bossami będą wymagać od nas całkowicie innego podejścia, przeskakiwania pomiędzy postaciami i ciągłego używania odpalanych po napełnieniu paska ATB zdolności.

Final Fantasy VII Remake na nowej galerii screenów
Na taką widowiskowość jaką mamy tutaj "na co dzień" poprzednicy mogli
sobie pozwolić co najwyżej w cut-scenkach
Źródło: https://cutt.ly/yt3w8LB
Całościowo walka przypomina miks tych z kilku innych części: mamy sporo z piętnastki, odrobinę Crisis Core, a to wszystko doprawione szczyptą piętnastki. Cała walka jest jednak o wiele bardziej "przyziemna" niż ta z FFXV (nawet pomimo tego, że w powietrzu i tak będziemy przeciwników okładać) i odnoszę też wrażenie, że tempo jest nieco niższe, na ekranie nie panuje też aż tak ogromny chaos jak czasami tam (poza okazjonalnymi problemami z pracą kamery w co mniejszych pomieszczeniach). Z trzynastki z kolei wzięto tutaj możliwość "zestaggerowania" czy tez po prostu oszołomienia wrogów po napełnieniu konkretnego paska znajdującego się pod tym określającym ilość ich zdrowia. Będą wtedy przez pewien czas unieruchomieni, a my będziemy mogli solidnie im "wklepać". Każdego przeciwnika staggeruje się jednak nieco inaczej: na jednego potrzeba ataków fizycznych, na innego konkretnych magicznych, a na bossów wykonania ciosu w jakimś określonym momencie jak chociażby w trakcie walki z Rufusem.

Final Fantasy 7 Remake delay 'won't impact' Part 2 release date | VGC
Styl walki każdej z postaci znacznie się od siebie różni
Źródło: https://cutt.ly/At3eLEi
Każdą postacią (a dostępnych mamy tutaj 4: Clouda, Barreta, Tifę i Aerith, Red XIII dołącza do drużyny, ale nie jest grywalny) gra się tutaj bowiem nieco inaczej. Cloud klasycznie dla siebie nawala w przeciwników ogromnym mieczem i każdy jego cios da się tutaj wyraźnie odczuć. Barret strzela z zamontowanego na ramieniu działka (przeciwnicy są namierzani automatycznie). Tifa atakuje najszybciej i najlepiej nadaje się do napełniania paska "stagger" i oszołamiania wrogów, a Aerith jak to Aerith: bryluje w magii i zapewne będziecie jej używać głównie jako supportu. Nie obawiajcie się jednak, w racie potrzeby i ona potrafi srogo przywalić. Wszyscy bohaterowie dysponują też Limitami czyli specjalnymi dla nich, a możliwymi do odpalenia stosunkowo rzadko (po napełnieniu specjalnego paska, który zapełnia się tym szybciej im więcej obrażeń dostajemy) akcjami zadającymi kolosalne obrażenia lub (w przypadku Aerith) leczącym nas czy zapewniającym buffy.

Final Fantasy 7 Remake Dev Explains How Summons Work | Game Rant
Animacje przyzywania summonów to uczta dla oczu
Źródło: https://cutt.ly/Ct3rdaQ
Powracają też summony, tym razem jednak na całkowicie innej zasadzie. Te stwory, możliwe do wezwania tylko podczas walk z co silniejszymi przeciwnikami po przywołaniu pozostają razem z nami na polu walki przez pewien czas, atakują wrogów, a my możemy wydawać im raz na jakiś czas proste rozkazy dotyczące tego jakiej umiejętności chcemy aby użyły. Dopiero kiedy ich czas się "skończy" znikną odpalając przy tym potężny i ze wszech miar widowiskowy atak. O tym jak spektakularnie wyglądają same animacje tego wszystkiego chyba mówić nie muszę?

Final Fantasy 7 Remake: Materia, menu and functioning - Millenium
System "materii" jest prosty, przejrzysty i dalej bardzo przyjemny
Źródło: https://cutt.ly/Kt3twDn
Oryginał znany jest też z całkiem ciekawego rozwoju broni/postaci z wykorzystaniem materii czyli specjalnych "kulek" jakie możemy umieszczać w broniach czy ekwipunku. Tutaj nie jest inaczej i system ten działa z grubsza tak jak dawniej: poszczególne przedmioty mają określoną ilość miejsca na materie, a po ich umieszczeniu statystyki naszych postaci ulegną polepszeniu czy też uzyskamy możliwość wykorzystania jakiegoś specjalnego ruchu/umiejętności. System magii jest z tym bezpośrednio związany, bo wyjmując materię odpowiedzialną za czar "Cure" pozbawiamy się możliwości jego użycia. One same zresztą też podnoszą niczym postacie swoje poziomy i z Fire zrobi się Firaga, Blizzara stanie się Blizzagą itd. Niektóre itemy posiadają także sloty "łączone" gdzie jeżeli umieścimy chociażby materią ogniową i tą odpowiedzialną za dodawanie do naszej broni obrażeń od żywiołów sprawi, że będziemy zadawać dodatkowe obrażenie od niego. Osoby znające oryginalne Final Fantasy VII odnajdą się w tym bez najmniejszego problemu, a nowicjuszom przyswojenie wszystkiego nie powinno zająć wiele czasu.

Rozwijać możemy także bronie i tak jak cały bajer związany z materiami tak i tutaj nikt nie powinien mieć problemu. W miarę kolejnych walk będziemy zdobywali osobno od doświadczenia punkty jakie przeznaczymy na wykupienie kolejnych "dodatków" typu większe obrażenia, dodatkowy slot na materie czy większa ilość punktów życia. Uwaga jednak, bo kiedy zmienimy daną broń znikną także związane z nią bonusy, nie przenoszą się one bowiem bezpośrednio na naszego bohatera. Każda z broni ma także charakterystyczny dla siebie atak (potrójne ciachnięcie kilku wrogów czy potężny zamach), którego jednak już w miarę używania nasi bohaterowie mogą się "wyuczyć" i używać później także ze zmienionym ekwipunkiem.

Yeah, hoo boy, the planet calling...right

Po zobaczeniu zwiastunów byłem po prostu zachwycony oprawą graficzną, to samo po zagraniu w demo, ale jednak po odpaleniu pełnej wersji...nieco się zawiodłem. Nie zrozummy się tutaj źle, gra jest naprawdę bardzo ładna, ale miejscami straszą nas tekstury rodem z PS2, postacie potrafią doczytywać się prosto na naszych oczach, a w tle często widzimy ogromny i nieco rozmazany...obrazek w formacie .jpg czy coś podobnego. No bije to trochę po oczach, szczególnie w rozdziale piętnastym kiedy możemy spojrzeć z dosyć wysoka na panoramę zniszczonego sektora siódmego. Modele NPC także wyraźnie odstają od postaci ważnych fabularnie i widać, że sporo z nich się powtarza. Nie są to jakieś wielkie wady i (jak zaznaczyłem na początku) dalej mamy do czynienia ze śliczną grą (ogródek Aerith!), ale nie jest to topka obecnej generacji konsol. Przynajmniej zachowana została praktycznie niezachwiana płynność rozgrywki, a to się zawsze chwali.

Muzyka to klasa sama w sobie, ale po zrearanżowanych utworach z siódemki nie można się było spodziewać czegokolwiek innego: ścieżka dźwiękowa brzmi lepiej niż kiedykolwiek. Nowe kawałki także dają radę i widać w tym wszystkim rękę Nobuo Uematsu. Nie do końca jednak trafiła do mnie nowa wersja kultowego One Winged Angel, ale nie zdziwię się jeżeli kilku z was spodoba się ona bardziej.

New Final Fantasy 7 Remake Screenshots and Details Highlight ...
Temu panu przypada o wiele większa rola niż na tym etapie fabuły powinna
Źródło: https://cutt.ly/ot3yM5l
Celowo opisując fabułę nie wspomniałem o jednym, zostawiając to sobie na sam koniec: zakończenie. Powiedzieć, że wywoła (ba, w sumie o już wywołało) tonę spekulacji i niemałą burzę w Internecie to jak nic nie powiedzieć. Jest odważne, mocne i pokazuje, że twórcy remake'u mają niemałe "cojones". Pamiętacie te dziwne duchy ze zwiastunów, Szepty? No to ich rola jest nieco inna niż ktokolwiek z nas mógłby się spodziewać. Nie chcę tutaj wchodzić w konkretne szczegóły, ale teraz już nie dziwię się dlaczego w tytule gry znajduje się "Remake", a nie "Remake: Part 1" i wy po zagraniu na pewno też to zrozumiecie. Jasne, dalej możemy doczekać "z grubsza" tego co widzieliśmy w oryginale, ale pole do popisu teraz  twórcy mają po prostu gigantyczne. Ja jestem z tego powodu zadowolony, jestem fanem końcówki i po prostu nie mogę się doczekać co przyniesie przyszłość. Rozumiem obawy i zarzuty, ale nie wymagajcie ode mnie abym nagle zaczął je podzielać: cieszy mnie decyzja jaka zapadła i nic na to nie poradzę.

I don't want to regret not having done something later


Czy więc Final Fantasy VII Remake w końcu "dowiozło" i czy złożona nam przed laty obietnica została dotrzymana? Wystarczy, że zerkniecie na tytuł tej recenzji: tam jest moja odpowiedź. Nigdy nie byłem fanem oryginalnej siódemki, a w moim sercu królowały dziewiątka, szóstka czy czwórka, nigdy ona. Po zagraniu w odnowioną wersję jednak jestem absolutnie zachwycony jak bardzo zmieniono to co dawniej mi się nie spodobało i jak wiele lepsze jest to co dobre już wcześniej było. To remake na jaki czekałem i dostałem dokładnie to co chciałem dostać. Pomimo kilku wad i błędów tu czy tam i bardzo kontrowersyjnego zakończenia czekam na więcej, a nie spodziewałem się, że to powiem. Odnowiony "Midgar" był jedynym na co naprawdę miałem "hype" i myślałem, że po przejściu gry będę zwyczajnie siedział i wyjdzie coś nowego to zagram, a jak nie wyjdzie to też spoko. Obecnie jednak czekam jak na szpilkach i chcę nowego tytułu jak najszybciej, chyba nawet bardziej niż pełnoprawnej "szesnastki". Dalej jednak to co sprezentowano nam tutaj to pełna, zamknięta historia i można się nią cieszyć nawet zakładając, że nic innego miałoby już nie powstać. Brawko Square, nie spodziewałem się wiele, a dostałem jak na razie moją ulubioną tegoroczną produkcję i chcę więcej. Owacje na stojąco.

Plusy:
-Wciągająca jak diabli historia
-Postacie nabrały charakteru (Jessie wymiata!)
-Nowy system walki wymaga główkowania: to nie tylko bezmyślny button-masher
-Modele postaci i efekty w trakcie walk wyglądają cudownie
-Bardzo dobre angielski i japoński voice-acting (z jednym wyjątkiem, ale to ogromny spoiler)
-Nowe wątki dodane z ogromnym wyczuciem...
-...a modyfikacje w tych obecnych wychodzą tylko i wyłącznie na plus
-Nowe aranżacje znanych utworów to miód na uszy
-Bardzo odważne zakończenie...

Minusy:
-...którego "Kingdom Heartsowość" może niektórym nie podejść
-Mocno średnie zadania poboczne
-Niektóre sekwencje są tutaj ewidentnie tylko po to aby wydłużyć czas grania
-Drobne problemy techniczne i miejscami niskiej jakości tekstury

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz