Źródło: https://tiny.pl/tk3dp |
3DS to bardzo fajna, niestety mocno w Polsce konsola (czemu Nintendo jest sobie zresztą samo winne). Jako taka jest też pełna absolutnie świetnych tytułów, mocno niestety niedocenionych (co liczę w związku z popularnością Switcha i portów na niego jest w stanie się zmienić). Oficjalny (!) sequel The Legend of Zelda: A Link to the Past, remake Dragon Quest VII czy Fire Emblem: Awakening to tylko niektóre z nich. Nie tylko jednak kontynuacjami i remake'ami 3DS żył (i dalej nieźle sobie poczyna): dostaliśmy też sporo naprawdę ciekawych nowości. Jedną z nich jest właśnie wspomniane w tytule Bravely Default (z dodanym miejscami podtytułem "Flying Fairy" lub "Where Fairy Flies"*), duchowy spadkobierca klasycznych odsłon serii Final Fantasy nad którym dzisiaj (z okazji niedawnej zapowiedzi dwójki na Switcha) dzisiaj się pochylimy. Czy jednak jest równie dobry jak one, a szczególnie wspomniana w temacie dziewiątka?
Słowem wstępu powiem jednak, że nie był to pierwszy tytuł jaki odpaliłem po zakupie 3DSa, a kiedy sam kupiłem konsolę miał na niej premierę już nie tylko on, ale i nawet jego sequel: Bravely Second. Nie wiem dlaczego nie kupiłem tej produkcji, ale jednak chęć wypróbowania legendarnej Okaryny Czasu (która to zresztą srogo mnie zawiodła) czy zachwalanego wszem i wobec Monster Huntera była silniejsza. W końcu jednak i Bravely Default kupiłem i powoli bo powoli (bo jednak pomimo przenośności konsoli raczej nie grywałem w podróży) udało mi się grę rozpocząć i ukończyć. No to w końcu jak to jest...mamy to nowe Final Fantasy IX?
Przez pierwsze około 45-50 godzin gry powiedziałbym "Tak! Tak! Tak!" i zachwalałbym tą grę pod niebiosa, przez muzykę aż po świetnie spasowane ze sobą mechaniki rozgrywki i prostą, sympatyczną fabułę. W grze jednak - według licznika - spędziłem godzin 87, a tak naprawdę (bo gra nie zalicza czasu gry od zgonu) liczba ta na pewno i grubo przekroczyła nawet 100: i to luzem. Co więc takiego po tym czasie się zmieniło i sprawiło, że teraz jestem w stanie określić ten tytuł co najwyżej miarą "Ok, ujdzie"? No...niestety całkiem sporo.
Tutaj jednak wyjawia się jeden z większych minusów gry i nie chodzi o sam fakt tego jak wysokie wyzwanie czasami stanowi, a jak zachęca nas do "omijania go". Otóż...gra posiada dosyć chamski system mikrotransakcji związany z pewną mechanika zwaną Bravely Second. Pozwala nam oda zatrzymywać w trakcie walki czas przez który przeciwnicy po prostu nie mogą nas atakować, a my możemy im spuścić srogi łomot praktycznie całą ekipą naszych postaci: nie muszę chyba mówić, że w trakcie walk z bossami takie coś może po prost uratować nam tyłek. Tokeny jakie pozwalają nam z tego korzystać pozyskujemy za pomocą pozostawiania konsoli w stanie uśpienia lub po prostu grania: jeden taki wpada nam co kilka godzin. Jednak jeżeli mamy w zwyczaju konsolę wyłączać (co ja w przypadku każdej jaką posiadam mam) nie zyskamy nic i nie muszę chyba mówić, że z Bravely Second udało mi się skorzystać...raz. Nie wyobrażam sobie osoby, które chciałyby szybko rozwinąć własną wioskę (nie będę się o tym specjalnie rozpisywał: to taka gra w grze gdzie możemy pozyskać nowe przedmioty, zawalczyć z niedostępnymi inaczej przeciwnikami itp.: nic co by mnie specjalnie wciągnęło), bo budowa nowych miejscówek tam idzie dosłownie jak krew z nosa.
Ostatnim "gameplayowym" aspektem jaki chciałbym tutaj poruszyć jest coś czego w większości gier nie znoszę: system klas. I to nie jest tak, że uważam pomysł wprowadzanie go gdziekolwiek za zły: po prostu praktycznie nigdzie nie umiem w zadowalający sposób go ogarnąć. Wszelakie skomplikowane mechaniki, tabelki, rozpiski, których jRPG potrafią być pełne? Bez problemu. Dajcie mi jednak do dyspozycji system klas i absolutnie wysiadam. Z przyjemnością jednak zawiadamiam, że tutaj...jest naprawdę dobrze! Klas jest cała masa (część bonusowa, część odblokowywana w ramach postępów w fabule) rozciągniętych od klasyków typu "biały mag" i "bardziej biały mag" aż po wampira czy pirata. Jest to rozwiązane o tyle fajnie, że część z nich to zwyczajnie dopakowane wersje starszych, a więc nie musimy uczyć się po wielu godzinach gry wszystkiego od nowa: ewolucja, a nie rewolucja. Jasne, są też takie totalnie zmieniające charakter rozgrywki przez swoje umiejętności aktywne/pasywne, ale dalej bardzo prosto to wszystko ogarnąć. Kluczem jest tutaj to, że osobno levelujemy nasze postacie, a osobno klasy: i tak np. Ringabel może mieć poziom 99, 14 na klasie łowcy i 3 na czarnym rycerzu: gramy jak chcemy.
Całkiem sensowny jest też sposób "ekwipowania" klas, bo i każda postać może na raz mieć dwie i nic też nie stoi na przeszkodzie aby (jeżeli tylko mamy taki kaprys) posiadać całą drużynę złożona z tylko i wyłącznie czarnych rycerzy. Pierwsza z wyekwipowanych klas będzie tą "domyślną" i taki też model postaci na ekranie dostaniemy (zależnie od klasy postacie różnią się np. ubiorem), a dodatkowa będzie nam zapewniała jakieś bonusowe i charakterystyczne tylko dla niej umiejętności aktywne/pasywne. Nic więc nie stoi na przeszkodzie aby z niektórych zrobić wszechstronnych magów posiadających jako główne skille potężne czary ofensywne, ale i dzięki umiejętnością "jasnej" strony potrafili wyleczyć praktycznie całą drużynę. Niektóre klasy zgrywają się ze sobą lepiej, inne gorzej, ale mamy tutaj absolutnie pełną dowolność w ich mieszaniu, bo i wszystkie są naprawdę dobrze zbalansowane.
Gra jest absolutnie prześliczna Źródło: https://tiny.pl/t2hg7 |
Dobre złego początki
Zacznijmy może jednak w ogóle od opisu tego czym Bravely Default jest i dla kogo tak właściwie jest. Mamy tutaj więc do czynienia z mocno klasycznym (z całym dobrodziejstwem inwentarza) jRPG. Wiecie, turowe walki (bez ATB warto dodać), losowe starcia, mapa świata i tym podobne: absolutna klasyka. Nie powiem, właśnie to tak mocno do mnie trafiło: brakowało mi w tamtym czasie (no i w sumie dalej trochę brakuje) takich mocno staroszkolnych gierek, ale bez ich wszelakich wad i w może nieco unowocześnionej oprawie. No i przez dużą część gry takie coś właśnie dostałem i od tego może na dobre rozpocznijmy: od zalet.
Nie wiem czy już to mówiłem, ale prześliczna ta gra Źródło: https://tiny.pl/t2hww |
Zacznę może tutaj jednak nieco "od tyłu": oprawy audiowizualnej. I o Wielcy Przedwieczni, jak ta gra absolutnie przecudownie wygląda! Wszystkie tła są ręcznie malowane, a postacie zarówno bohaterów jak i NPC w wersji chibi pasują tutaj jak do niczego innego. Nie mam bladego pojęcia jak mogłoby się to spisywać na dużym ekranie monitora/TV, ale na malutkim 3DSie po prostu olśniewa. Lokacje po jakich się poruszamy są w większości raczej dosyć niewielkie, ale przez "kompaktowość" gry nijak to nie przeszkadza, a tylko dodaje im uroku. Nie bez powodu w tytule przywołałem Final Fantasy IX: ta gra mogłaby wyglądać dokładnie tak gdyby wyszła w dzisiejszych czasach.
Skomponowana przez Revo (jeden z członków zespołu Linked Horizon, możecie ich kojarzyć chociażby z tego, że wykonali większość openingów do Shinkegi no Kyojin) muzyka wcale nie ustępuje oprawie i idealnie wkomponowuje się w praktycznie każdą scenę: mamy czy to melancholijne rytmy towarzyszące nam podczas przepraw przez zalesione, cieniste obszary, nieco orientalnych pustynnych rytmów czy dynamiczne melodie pompujące nam adrenalinę do żył w trakcie starć. Absolutnie każdy znajdzie tutaj coś dla siebie: to po prosu coś co odsłuchać trzeba nawet jeżeli nie macie zamiaru zagrać. Nie pożałujecie.
Broń, broń, broń, broń i atakuj, atakuj, atakuj, atakuj
Walka również mocno nawiązuje do klasyków: mamy podział na tury niczym w pierwszych trzech odsłonach serii Final Fantasy (bo i Bravely Default ze wszystkich klasyków do tej serii najbliżej: powstawała zresztą początkowo jako sukcesor jednego z jej spin-offów) to wszystko jednak jest doprawione pewnym bardzo fajnym "twistem": tytułową mechaniką "brave" i "default". Otóż poza klasycznym menu z wyborem atak/umiejętność/item możemy w pewien sposób "zastockować" nasze ataki, a w celu zrobienia tego wybrana postać przyjmuje postawę obronną i odpuszcza swoją turę. W zamian jednak po minięciu maksymalnie czterech będziemy mogli wypuścić absolutnie dewastujący wroga atak na który złożą się w pewien sposób wszystkie poprzednie: w grę wchodzą tutaj zarówno czary jak i standardowe ataki. Możemy też mocno zaryzykować i "z marszu" użyć czterech ciosów na raz: trzeba jednak wtedy wziąć pod uwagę, że nasza postać nie będzie mogła przez następne kilka tur zrobić absolutnie nic. Jest to absolutnie świetna, mocno odświeżająca mechanika i korzysta się z niej po prostu super. Została dodatkowo kreatywnie rozwinięta w najnowszej grze tych samych twórców: Octopath Traveler.
Walka w Bravely Default to przyjemny powiem starej szkoły jRPG Źródło: https://tiny.pl/t2h59 |
To jednak nie wszystko, bo gra korzysta z dosyć niepopularnej (szczególnie u nas w związku z mizerną popularnością samej konsoli) funkcji 3DSa: StreetPass. Otóż kiedy na ulicy miniemy jakiegoś innego posiadacza konsoli i akurat sami mamy ją przy sobie będziemy potem mogli wykorzystać jakąś z jego postaci (jeżeli sam akurat gra) jako "summona" w swojej własnej rozgrywce: aż mi się jednak przykro zrobiło kiedy ja do przyzwania dostawałem same boty, a na YT potrafiłem oglądać ludzi zadających z pomocą innych graczy kosmiczne wręcz obrażenia. No nic to jednak, jakoż żyć trzeba.
Jak jednak stara szkoła pełną gębą to stara szkoła pełną gębą: poziom trudności potrafi tutaj momentami być po prostu kosmiczny. Dość powiedzieć, że z ostatnimi dwoma bossami (przedostatni do tej pory śni mi się po nocach) walczyłem maksymalnie dopakowanymi postaciami na 99 poziomie (maksymalny) i z rozwiniętymi klasami (o nich później) jakie miały one ustawione. To, że mój tyłek został srogo złojony nie raz i na powtórki tych walk poświęciłem dosłownie godziny mówić nie trzeba. A dodaję, że w trochę jRPG w życiu przegrałem, a więc jako takie doświadczenie w nich jednak chyba mam.
Jak "mikro" by nie były w każdej formie mikrotransakcje to zło wcielone Źródło: https://tiny.pl/t2hpl |
Tutaj jednak wyjawia się jeden z większych minusów gry i nie chodzi o sam fakt tego jak wysokie wyzwanie czasami stanowi, a jak zachęca nas do "omijania go". Otóż...gra posiada dosyć chamski system mikrotransakcji związany z pewną mechanika zwaną Bravely Second. Pozwala nam oda zatrzymywać w trakcie walki czas przez który przeciwnicy po prostu nie mogą nas atakować, a my możemy im spuścić srogi łomot praktycznie całą ekipą naszych postaci: nie muszę chyba mówić, że w trakcie walk z bossami takie coś może po prost uratować nam tyłek. Tokeny jakie pozwalają nam z tego korzystać pozyskujemy za pomocą pozostawiania konsoli w stanie uśpienia lub po prostu grania: jeden taki wpada nam co kilka godzin. Jednak jeżeli mamy w zwyczaju konsolę wyłączać (co ja w przypadku każdej jaką posiadam mam) nie zyskamy nic i nie muszę chyba mówić, że z Bravely Second udało mi się skorzystać...raz. Nie wyobrażam sobie osoby, które chciałyby szybko rozwinąć własną wioskę (nie będę się o tym specjalnie rozpisywał: to taka gra w grze gdzie możemy pozyskać nowe przedmioty, zawalczyć z niedostępnymi inaczej przeciwnikami itp.: nic co by mnie specjalnie wciągnęło), bo budowa nowych miejscówek tam idzie dosłownie jak krew z nosa.
Ostatnim "gameplayowym" aspektem jaki chciałbym tutaj poruszyć jest coś czego w większości gier nie znoszę: system klas. I to nie jest tak, że uważam pomysł wprowadzanie go gdziekolwiek za zły: po prostu praktycznie nigdzie nie umiem w zadowalający sposób go ogarnąć. Wszelakie skomplikowane mechaniki, tabelki, rozpiski, których jRPG potrafią być pełne? Bez problemu. Dajcie mi jednak do dyspozycji system klas i absolutnie wysiadam. Z przyjemnością jednak zawiadamiam, że tutaj...jest naprawdę dobrze! Klas jest cała masa (część bonusowa, część odblokowywana w ramach postępów w fabule) rozciągniętych od klasyków typu "biały mag" i "bardziej biały mag" aż po wampira czy pirata. Jest to rozwiązane o tyle fajnie, że część z nich to zwyczajnie dopakowane wersje starszych, a więc nie musimy uczyć się po wielu godzinach gry wszystkiego od nowa: ewolucja, a nie rewolucja. Jasne, są też takie totalnie zmieniające charakter rozgrywki przez swoje umiejętności aktywne/pasywne, ale dalej bardzo prosto to wszystko ogarnąć. Kluczem jest tutaj to, że osobno levelujemy nasze postacie, a osobno klasy: i tak np. Ringabel może mieć poziom 99, 14 na klasie łowcy i 3 na czarnym rycerzu: gramy jak chcemy.
Klas postaci mamy tutaj całe mnóstwo Źródło: https://tiny.pl/t2qc5 |
Final Fantasy XVI: Bravely Default
To wszystko jednak nic, bo i Bravely Default nie jest jedynym tytułem jaki mikrotransakcje czy momentami niesprawiedliwie wysoki poziom trudności dotknęły. Teraz przejdziemy sobie do fabuły, bo i nie bez powodu zostawiłem ją na koniec, bo i to bezpośrednio z niej wynika to jak bardzo zmieniło się w zaledwie kilka chwil moje postrzeganie tego tytułu. Postaram się poniżej unikać większych spoilerów, ale radzę uważać: minimalne, nie zdradzające większych zwrotów fabularnych czy psujące zabawę pojawić się mogą.
Cztery kryształy i bohaterowie ich szukający? Brzmi znajomi Źródło: https://tiny.pl/t2h3z |
W założeniach historia jest dosyć prosta i mocno się wzoruje (żeby wręcz nie powiedzieć, że bezczelnie zrzyna) na większości klasycznych Fajnali. Mamy grupę różnorakich bohaterów, baśniową krainę i...kryształy (których nawet liczba jest taka jak w chociażby pierwszym Fajanalu: cztery), które to w świecie gry utrzymują balans i chronią ludzi. Dzieje się jednak coś niedobrego i kryształy zaczynają być konsumowane przez ciemność: w celu ich przebudzenia kapłanka Kryształu Wiatru, Agnes, zostaje wysłana w celu ich "przebudzenia" czy raczej oczyszczenia. Jak wiadomo po drodze natknie się na resztą naszych bohaterów i (każdy ze swoim celem) wyruszy razem z nią.
Wszystko to jest mocno klasyczne i proste, ale przy tym przez większość czasu niezwykle sympatyczne. Zwyczajnie brakowało mi takiej historii o nieco (tylko pozornie) mniejszej skali, gdzie w końcu nie wchodzimy na wielce filozoficzne i poważne tematy, a ot: mamy grupkę bohaterów i niech ratują ten świat. I przez większość czasu tak było, a potem w końcu udało mi się przebudzić ostatni kryształ i oh boy...
Podoba się? No to fajnie, bo wrócicie tutaj tak z milion razy Źródło: https://tiny.pl/t2qdl |
Teraz wkroczą zapowiedziane drobne (nie psujące w żadnym razie zabawy, ale ostrzegam) spoilery: po przebudzeniu czwartego i ostatniego kryształu...czas w jakiś sposób się cofa i wszystko zaczyna się od nowa. Nasi bohaterowie jednak zachowują swoje wspomnienia, a więc i świadomi tego co jak i gdzie zrobić trzeba wyruszają w drogę ponownie: tym razem z wiedzą, której nie mieli wcześniej. No i za pierwszym razem może i było to całkiem fajne, ale później...będziemy musieli zrobić to jeszcze trzy razy! Tak, nie przeczytaliście tego źle: trzy razy będziemy musieli robić praktycznie to samo kiedy fabuła praktycznie stoi w miejscu! Bez wchodzenia w większe szczegóły dopiero pod koniec piątej "ścieżki" bohaterowie dowiadują się co tak właściwie było nie tak i powoli zaczynamy zmierzać do przodu. Powoli to słowo klucz, bo pod sam koniec gry (szczególnie w przypadku ostatnich dwóch bossów) poziom trudności gry skacze tak niebotycznie wysoko, że nawet maksymalnie rozwinięte postacie wyposażone w najpotężniejsze kombinacje klas będą miały całą masę problemów. Tak tylko powiem, że ostatni boss ma tak z milion faz, każda gorsza od poprzedniej, a w ostatniej potrafi poblokować umiejętności naszym bohaterom co czyni walkę z nim absolutną torturą.
Unacceptable!
Jeżeli miałbym Bravely Default jakoś podsumować to jest to gra wielu sprzeczności i na praktycznie każde świetne rozwiązanie jakie ona stosuje przypada równie duży problem. I tak świetny system walki jest niweczony przez mocno nierówny poziom trudności, który nagle potrafi niczym błyskawica skoczyć w górę, a historia posiadająca kilka ciekawych twistów jest rozciągnięta do granic możliwości kiedy ten sam efekt dałoby się osiągnąć spokojnie wycinając z niej tak ze 30 godzi rozgrywki. I o ile jeszcze na samym początku byłbym w stanie polecić tą grę absolutnie każdemu i radziłbym z myślą o niej kupić konsolę...tak pod sam koniec już zmieniło się to w raczej w "jak już masz tego 3DSa i dorwiesz tanio to możesz dać szansę". Nie zmieniło się to do teraz i liczę, że w przypadku zapowiedzianej dwójki (nie Bravely Second, a pełnoprawnej "dwójki") twórcy nauczą się na błędach i będę mógł tutaj napisać wszystkie te pochwały już bez żadnego "ale".
Plusy:
-Świetny system walki
-Dobrze wykonany system klas postaci
-Muzyka zrywa czerep...
-...a wtóruje jej jeszcze lepsza grafika
-Prosta aczkolwiek przyjemna historia...
Minusy:
-...która jednak jest rozciągnięta do granic
-Ogromne skoki poziomu trudności
-Ostatni dwaj @%#@% bossowie
-Zbyt częste powroty do już odwiedzonych lokacji
-Tożsamość "głównego" złego to jakiś nieśmieszny żart
*Drobny spoiler: oba podtytuły (każdy w nieco inny sposób) kryją w sobie gigantyczny spoiler dotyczący fabuły gry. Ciekawe czy wiecie o co chodzi?
Szkoda, że obecnie ten tytuł jest bardzo drogi lub nieosiągalny.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że tak późno, ale nie jestem przyzwyczajony do tego, że ludzie zostawiają tu komentarze :D No ja miałem to szczęście, że kiedy sam próbowałem kupić tytuł nie miałem najmniejszego problemu z zakupieniem nowego egzemplarza w normalnej cenie. Teraz jednak jak sobie zerknąłem to też idzie wersję na 3DSa dostać, a o ile 170 zł wydaje się sporą cenę jak za kilkuletni tytuł tak niestety gry na platformy Nintendo bardzo wolno tanieją i jak by to przykre nie było, nie wydaje mi się dziwne.
UsuńTo że nie tanieją to jestem tego świadomy. Ale inne tytuły na NDS czy 3DS można stosunkowo taniej znaleźć. Tak czy inaczej tytuły warty poznania bez względu na cenę ;)
Usuń