wtorek, 31 grudnia 2019

The Last Guardian (PS4) - bestia i jej chłopiec [RECENZJA]

Znalezione obrazy dla zapytania the last guardian
Źródło: https://tiny.pl/t24br
Droga do premiery The Last Guardian była mocno wyboista. Zmieniła się platforma, przeminęła cała generacja konsol, a jednak zamysł stojący za najnowszą produkcją Fumito Uedy był niezmienny i w gruncie rzeczy dostaliśmy co było nam obiecane. Czy jednak niemal dziewięcioletni proces developingu odcisnął na produkcji swoje piętno?

Fumito Ueda jest jednym z "the" twórców gier, którego co prawda nie wymienia się jednym tchem obok osób takich jak Hideo Kojima czy Hironobu Sakaguchi, ale jednak dla osób interesujących się grami z Kraju Kwitnącej Wiśni na pewno mówi wiele. Nawet jednak osoby nie kojarzącego jego samego na pewno znają dwie inne jego produkcje: Ico oraz (szczególnie) Shadow of the Colossus. Są to tytuły pod wieloma względami bardzo od siebie różne jednak na pierwszy rzut oka nawet mało wprawny gracz powinien wskazać całe multum podobieństw, szczególnie w kwestii stylistyki obu tytułów. Produkcje Uedy cechuje mocna oszczędność w narracji, pewna melancholijność i duża otwartość stanowiąca idealne pole do dyskusji na ich temat. Ten akapit jednak tak samo jak wstęp zakończę pytaniem: czy The Last Guardian wpisuje się w to wszystko i stanowi godne dziedzictwo swoich dwóch poprzedników? 

Podobny obraz
Shadow of the Colossus (tutaj w wersji na PS4) jest bez wątpienia tą
bardziej znaną produkcją od Team Ico

Źródło: https://tiny.pl/t24bp
Na wstępie (już trzecim tutaj jak tak o tym teraz myślę) pragnę zaznaczyć jednak, że okazję miałem wcześniej zagrać tylko i wyłącznie w jedną z produkcji Fumito Uedy i jego Team Ico, a tytułem tym było Shadow of the Colossus, a z Ico miałem styczność tylko dzięki magii YouTube (co jednak niechybnie kiedyś nadrobię grając). W związku z tym z tym będę miał nielichy problem z odpowiedzią na pytanie jak The Last Guardian ma się do poprzednich produkcji studia...a sam je na wstępie zadałem. Dlaczego więc nie postanowiłem opisać dwóch (lub chociaż samego "Cienia Kolosa") tych gier wcześniej? Ano tutaj odpowiedź jest bardzo prosta: Ostatniego Strażnika udało mi się ukończyć zaledwie kilka dni temu i bardzo chciałem przekazać swoje spostrzeżenia "na świeżo", tak jak moim zdaniem przy takich grach się czynić powinno. Przelać na "papier" emocje jakie jeszcze po przejściu gry jeszcze czuję i nie zacząłem ich analizować. Dlaczego uważam, że powinno się robić dokładnie tak i nie dać sobie czasu "ochłonąć", a ostatecznie odczekać spokojnie co najwyżej kilka dni w celu zebrania myśli i ułożenia sobie w głowie tego co i jak chcemy napisać to temat na osobny tekst i nie będę się zagłębiał w to tutaj: przejdźmy więc do rzeczy. Poznajcie czym The Last Guardian tak właściwie jest.

(Nie)rozerwalnie związani

Gra przestawia nam losy nienazwanego Chłopca (jakim przyjdzie nam sterować) oraz istoty będącej czymś w rodzaju mieszanki gigantycznego psa, kota i ptaka nazwanej przez niego Trico. Budzimy się obok naszego śpiącego, rannego towarzysza w jaskini i nie wiemy skąd się tam wzięliśmy, kim nasz (jeszcze nie) towarzysz jest ani co tak właściwie się stało...a przynajmniej my jako gracz nie mamy o tym pojęcia, ale o tym na razie cicho. Ważne jest to, że po uwolnieniu Trico zaczyna się nasza przygoda i tak na dobrą sprawę aż do końca gry nasz cel się nie zmieni: wydostać się z miejsca w jakim się znaleźliśmy i dowiedzieć się gdzie tak w ogóle jesteśmy.

Podobny obraz
Przez jakieś 11 godzin kampanii będziemy z tą dwójką
nierozerwalnie związani

Źródło: https://tiny.pl/t2nr8
Tak na dobrą sprawę na tym - bardzo ogólnym - opisie fabuły gry muszę skończyć nie chcąc zdradzić wam więcej psując tym samym zabawę...ale i też nie mam za wiele więcej do powiedzenia. Prawdą jest tutaj to co powiedziałem na samym początku: gry Fumito Uedy są bardzo oszczędne w narracji i liczy się w nich tak naprawdę co innego niż odkrywanie kolejnych tajemnic świata przedstawionego i odkrywanie kolejnych kart historii. Tak na dobrą sprawę nawet to co tak szczątkowo opisałem w poprzednim akapicie nie jest przesadnie w The Last Guardian istotne...poza jedną rzeczą. A tą rzeczą oczywiście jest dwójka naszych bohaterów i rozwijająca się pomiędzy nimi na przestrzeni całej gry więź.

Chodzi o więź jaka rozwija się nie tyle pomiędzy dwójką ludzi, a czymś chyba jeszcze mocniejszym: człowiekiem i jego zwierzęciem. Nie jestem w stanie powiedzieć tego z autopsji, bo pomimo tego, że zawsze jakieś zwierzaki się w domu "przewijały" nigdy nie miałem takiego prawdziwego, własnego "pupila" i nieco zazdroszczę (ale i też nieco współczuję pożegnań) osobom, które potrafiły na przestrzeni własnego życia zawiązać chociażby z własnym psem tak ogromną przyjaźń. W przypadku The Last Guardian obserwujemy właśnie coś z grubsza takiego tylko, że w mocno "przyspieszonej" formie: czas jaki musimy poświęcić na ukończenie gry z grubsza odpowiada czasowi jaki upływa w niej samej.

Podobny obraz
Początkowo mocno sobie nieufny, pod koniec gry bohaterowie będą musieli
zawierzyć sobie nawzajem swoje własne życia

Źródło: https://tiny.pl/t2ndj
I tak Trico będzie nam początkowo mocno nieufny z pewnym oporem reagując na polecenia i bojąc się naszego zbliżenia często będzie robił co mu się żywnie podoba. W miarę upływu gry jednak zmieniać zacznie się nie tylko stosunek naszych bohaterów do siebie nawzajem, ale i nasz stosunek do samego Trico. Początkowo denerwował mnie swoim usposobieniem, nie potrafiłem go polubić i nie różnił się dla mnie niczym od chociażby konia na jakim poruszam się grając w Assassin's Creed: Origins. Z czasem jednak i w toku wszystkich przebytych przygód gdzie niejednokrotnie musiałem jak Chłopiec ratować mu skórę, a on odwdzięczał mi się później tym samym bardzo go polubiłem i bolała mnie każda wbita w jego ciało włócznia i źle wymierzony przez niego skok.

Sam zresztą Trico jest po prostu świetnie (przynajmniej pod względem wizualnym: do jego zachowania związanego z AI przejdę później) zaprojektowany: niepewnie chwyta podrzucane mu beczki z pokarmem, tapla się w wodzie czy uroczo nieporadnie skacze z miejsca na miejsce. Do tego wszystkiego nie wygląda jak typowe "kawaii" stworzenie z japońskich produkcji: pomimo tego, że jest stworzeniem na wskroś fantastycznym jego design jest bardzo realistyczny. 

Wszystkie te nasze wojaże podkreśla świetna, bardzo klimatyczna muzyka skomponowana przez Takeshiego Furukawę. Brakuje tutaj dynamicznych, niesamowicie pompatycznych melodii znanych z Shadow of the Colossus, ale też tak jak bardzo pasowały one tam, tak nie jestem w stanie wyobrazić sobie ich tutaj. Przygrywające nam utwory są bardzo oszczędne i zazwyczaj stanowią zaledwie tło, nigdy nie wybijając się na pierwszy plan. 

Znalezione obrazy dla zapytania the last guardian
Po oprawie graficznej mocno widać jej początki
jeszcze w poprzedniej generacji konsol

Źródło: https://tiny.pl/t2ns1
Nie mam za to dobrego słowa do powiedzenia o oprawie graficznej, bo poza samym Trico wszystko tutaj wygląda jak gra z poprzedniej generacji i to wcale nie z jej końcówki. Tekstury są mocno nieostre, otoczeniu brakuje szczegółów, a w przypadku pokazania się na ekranie jakichkolwiek postaci ludzkich (te widzimy wyłącznie w scenkach przerywnikowych) praktycznie wszystkie ich animacje i mimika wołają o pomstę do nieba. Notorycznie też (aczkolwiek możliwe, że te błąd wystąpił tylko u mnie, aczkolwiek był na tyle częsty, że śmiem w to wątpić) liczne (i wcale nie tak odległe) budynki potrafiły mieć notorycznie niedoczytane tekstury przez co wyglądały jak jedna wielka papka zrobiona z mokrego papier-mâché. Za wyjątkiem kilku naprawdę fajnych scen jakie mamy okazję zobaczyć z "lotu ptaka" nie ma w The Last Guardia absolutnie czego podziwiać.

Idź tam! No idź tam! Nie, nie tam Trico!

Po tym co napisałem można by wywnioskować, że mamy do czynienia ze świetną grą, której jedyną bolączką jest marna oprawa graficzna. I powiem wam, że bardzo chciałbym aby tak było. Gra jednak cierpi i jest niedopracowana najbardziej w miejscu gdzie (ze względu na medium jakim jest) błyszczeń powinna - w warstwie gameplayowej.

Mamy tutaj bowiem do czynienia z dosyć prostą grą logiczno-zręcznościową. Z pomocą Trico będziemy rozwiązywali zagadki, jako chłopiec trochę się powspinamy, a walki (w dosłownym tego słowa znaczeniu) nie uświadczymy. Praktycznie wszystkie te czynności będziemy musieli wykonywać wspólnie z naszym opierzonym towarzyszem: to się na niego wespniemy i dostaniemy w niedostępne inaczej miejsce, to piorunem rzucanym z jego ogona zniszczymy jakąś przeszkodę na naszej drodze. W założeniach jest to wszytko bardzo przyjemne i zagadki oraz zręcznościowe wyzwania stawianie przed nami nie są przesadnie trudne, ale problem jest tutaj zgoła inny. A konkretniej dwa: sterowanie i AI naszego towarzysza.

Znalezione obrazy dla zapytania the last guardian
Szansa, że Trico nas tutaj nie złapie jest nad wyraz duża
Źródło: https://tiny.pl/t2n6k
Otóż nasz bohater porusza się bardzo, ale to bardzo topornie. Co chwila się potyka, nie zawsze uchwyci krawędzi, czasami zdarzy mu się jej puścić czy nie być w stanie dociągnąć wyżej. Jest to wszystko szczególnie dotkliwe w przypadku konieczności wspinania się lub nagłego upadku i szybkiego uchwycenia się Trico. Nasz bohater czasami skoczy zamiast stanąć, nie chwyci się futra zwierzaka tak jak chcieliśmy, a przez szalejącą wtedy kamerę ruszy nie tam gdzie trzema i zamiast na grzbiecie znajdziemy się na ogonie: i to do góry nogami. Nie muszę chyba mówić jak to wszystko potrafi być denerwujące. Dodajmy jeszcze do tego fatalną optymalizację (o niej będzie później i nie będę to miłe słowa) i mamy murowaną tragedię i tonę zgonów poniesionych totalnie nie z naszej winy. To boli.

Podobny obraz
Nawet pomimo przeciętnej oprawy gra i tak ma swoje "momenty"
Źródło: https://tiny.pl/t2nzj
Absolutnie nie jestem też w stanie wybaczyć tego jak tragicznie momentami potrafi działać AI Trico i nie po prostu nie wierzę, że pracowano nad tym jakieś dziewięć lat i nawet zmieniono (co podobno było jednym z powodów) domyślną platformę na jakiej ta gra miała wylądować. Trico jak to zwierzak, nie zawsze słucha się naszych poleceń, ale to co się dzieje tutaj przekracza jak dla mnie wszelkie pojęcie. Przez bite pięć minut możemy sobie stać i pokazywać mu jakąś skalną półkę, a ten z uporem maniaka nie będzie chciał na nią wskoczyć. Nie zje trzymanej mu zaraz przed nosem beczki (rodzaj znajdziek). Absolutnym szczytem jednak są oskryptowowane sekwencje gdzie pod naszym bohaterem zapada się jakiś most czy rusztowanie a Trico powinien złapać nas wtedy w swój pyszczek lub podstawić ogon...a ten robi to dopiero kiedy już spadliśmy, nawet pomimo idealnie wymierzonego przez nas skoku. Wstyd deweloperzy, wstyd: co wy robiliście tyle czasu?

Optymalizacja też tutaj wcale nie pomaga i chyba właśnie ona jest moją największą bolączką dotyczącą The Last Guardian: problemy z AI i sterowaniem można jeszcze jakoś przeboleć i zrzucić na karby konwencji gry. Ale, że gra tworzona pierwotnie jeszcze na PS3, będąca obecnie tytułem ekskluzywnym PS4 i nie wyglądająca przesadnie dobrze działa aż tak źle? Toż ten tytuł do 30 klatek na sekundę dobija rzadziej chyba niż ja uczę się w trakcie sesji! Spadki są notoryczne, bardzo duże i potrafią bardzo przeszkodzić nam w rozgrywce: niejednokrotnie zdarzyło mi się zginąć przez połączenie fatalnego sterowania, pracy kamery, idiotycznego zachowania Trico i spadków płynności. Ba, powiem więcej: chyba nie zginałem nigdy z innego powodu, a naprawdę rzadko zwalam winę na grę, a nie swoje umiejętności. To chyba coś znaczy. Dodatkowo nie naprawiono ich przez prawie trzy lata od premiery: co to ma być?

Gra w Cieniu Kolosa

Nie da się ukryć faktu, że mamy tutaj do czynienia ze świetną produkcją, której wszelakie plusy takie jak niesamowity klimat i poruszająca, mocno osobista historia zaprzepaszcza całe morze do tej pory nienaprawionych niedoróbek i fatalna optymalizacja. A dało się to zrobić dobrze, co pokazało Bluepoint Games, studio odpowiedzialne za stosunkowo niedawny remake Shadow of the Colossus, gdzie dostaliśmy dokładnie tą samą grę co lata temu ze wszystkimi znanymi mechanikami, ale bez wszelakich mocno upierdliwych rozwiązań. The Last Guardian jednak się ich nie ustrzegł i trochę szkoda, że nawet po tylu latach od jego pierwotnej premiery i na nowej platformie dalej stoi w cieniu swojego "większego" brata. Jest to jednak pomimo wszystko gra zdecydowanie warta dania jej szansy, bo pod płaszczykiem błędów i niedoróbek dalej kryje się prawdziwie magiczna produkcja.

Plusy:
-Poruszająca, minimalistyczna historia
-Trico jest przeraźliwie wręcz słodki
-Mocno oszczędna, klimatyczna muzyka
-Tajemniczość wylewająca się ze świata przedstawionego

Minusy:
-Fatalna optymalizacja
-Grafika rodem z poprzedniej generacji konsol
-Toporne sterowanie
-Problemy z AI Trico
-Nieco przesadzone wydarzenia z końcówki gry

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz