Źródło: https://tiny.pl/t2dn5 |
Gracze to ciekawe istoty. Z jednej strony narzekamy kiedy dostajemy ciągle odgrzewane kotlety, a z drugiej kiedy w końcu ktoś sprezentuje nam coś w wielu aspektach nowatorskiego...i tak kręcimy nosem. Z tego też powodu mocno mieszane oceny Death Stranding absolutnie mnie nie dziwią. Mnóstwo osób w końcu zakupiło go tylko i wyłącznie przez to jak mocno reklamowany przez Sony był to tytuł po czym srogo się od niego odbiły. Mnie samego zresztą kupiło głównie to, że to nowy tytuł Hideo Kojimy, a jako, że jedyne w co "od niego" miałem okazję zagrać to bodaj najmniej "kojimowa" dylogia Meal Gear Solid V...absolutnie nie wiedziałem czego się spodziewać. Co jednak w końcu dostałem i co ważniejsze: czy spełniło to moje oczekiwania?
No dobra, ale jakie te oczekiwania tak w ogóle były? Otóż...praktycznie żadne. O serii Metal Gear słyszałem co prawda wiele dobrego i doceniam pietyzm z jakim cała ta seria została wykonana i wkład jaki wniosła w rozwój mojego ukochanego medium. Fanem "dziwnych" (cudzysłów celowy) i mocno pokręconych japońskich produkcji także jestem. Death Stranding zaintrygowało mnie więc od samego początku i tych pierwszych mocno tajemniczych trailerów po zobaczeniu których dalej nie wiedzieliśmy nic. Ta sytuacja tak na dobrą sprawę nie zmieniła się dopóki (całkiem zresztą niedługo przed premierą samej gry) nie dostaliśmy fragmentów gameplayu i tutaj...mój zapał nieco ostygł. Po prostu od tamtego momentu z jakiegoś powodu przestałem na grę aż tak bardzo czekać, bo i to co zobaczyłem tak mnie (jak i z tego co wiem wielu innych) graczy nie porwało. No bo co...chodzi sobie facet po łąkach, rozwiesza drabiny, czasami przydzwoni komuś walizką prosto w twarz. Wyglądało to jakoś tak, bo ja wiem...nudno i nijako? Premiera jednak nadeszła, ja grę zakupiłem i no cóż, nie będę nawet owijał w bawełnę: chyba otrzymałem właśnie jedną ze swoich ulubionych (jeżeli nie ulubioną) grę mijającej właśnie dekady.
No dobra, ale jakie te oczekiwania tak w ogóle były? Otóż...praktycznie żadne. O serii Metal Gear słyszałem co prawda wiele dobrego i doceniam pietyzm z jakim cała ta seria została wykonana i wkład jaki wniosła w rozwój mojego ukochanego medium. Fanem "dziwnych" (cudzysłów celowy) i mocno pokręconych japońskich produkcji także jestem. Death Stranding zaintrygowało mnie więc od samego początku i tych pierwszych mocno tajemniczych trailerów po zobaczeniu których dalej nie wiedzieliśmy nic. Ta sytuacja tak na dobrą sprawę nie zmieniła się dopóki (całkiem zresztą niedługo przed premierą samej gry) nie dostaliśmy fragmentów gameplayu i tutaj...mój zapał nieco ostygł. Po prostu od tamtego momentu z jakiegoś powodu przestałem na grę aż tak bardzo czekać, bo i to co zobaczyłem tak mnie (jak i z tego co wiem wielu innych) graczy nie porwało. No bo co...chodzi sobie facet po łąkach, rozwiesza drabiny, czasami przydzwoni komuś walizką prosto w twarz. Wyglądało to jakoś tak, bo ja wiem...nudno i nijako? Premiera jednak nadeszła, ja grę zakupiłem i no cóż, nie będę nawet owijał w bawełnę: chyba otrzymałem właśnie jedną ze swoich ulubionych (jeżeli nie ulubioną) grę mijającej właśnie dekady.
To see a world in a grain of sand*
Zanim jednak przejdę do swojego zdania na temat Death Stranding pozwólcie mi wrócić jeszcze na chwilę do myśli ze wstępu: jakim niby cudem gry video maja się w jakikolwiek sposób rozwinąć skoro każdy, najmniejszy nawet przejaw ambicji twórców tłumi się w zarodku? I ja tutaj nie mówię o grach indie (bo to są zazwyczaj produkcje przeznaczone dla bardzo konkretnego odbiorcy), a naprawdę dużych tytułach na jakich produkcje idą często całe miliony. Death Stranding? Odbiór mocno mieszany. Pathologic 2? Studio na skraju bankructwa.
Żaden ze zwiastunów nie oddaje tego czym Death Stranding tak naprawdę jest Źródło: https://tiny.pl/t2dsc |
And a heaven in a wild flower
Chciałbym, naprawdę chciałbym rozpisać się o tej grze na dziesiątki stron, ale nie mam zamiaru tego robić, ograniczając się do najprostszego możliwego opisu aby zostawić wam możliwość jej samodzielnego odkrywania. Jasne, mógłbym w akapitach jakie po tym nastąpią napisać o absolutnie wszystkich niszcząc tym samym frajdę z odkrywania tego samego, ale nie, po prostu nie. Zachwalając jednak tak (tylko pozornie) dziwny tytuł wypadałoby jednak napisać o nim coś więcej niż proste ogólniki, czyż nie?
Zacznijmy może od fabuły i ogólnie całej "otoczki" jaką ta gra roztacza wokół siebie od samej nawet zapowiedzi i pierwszych materiałów jakie mieliśmy możliwość zobaczyć. A czego tam nie było! Norman Reedus z żywym płodem w pojemniku na swojej piersi, dziwna czarna maź wyłaniająca się z gleby, jakiś człowiek obok dźga się non-stop nożem. Jestem absolutnie w stanie uwierzyć, że dla postronnego obserwatora będzie to zdecydowanie za wiele. A co jeżeli powiem wam, że to wszystko to zaledwie początek i całość gry wcale nie jest aż tak "dziwaczna" jak każdy próbuję ją ukazać?
Wbrew memom wszelakim Death Stranding...nie jest aż tak dziwne Źródło: https://tiny.pl/t2fnb |
Możecie mi wierzyć lub nie, ale taka jest prawda, bo wbrew wszystkiemu co każdy zewsząd będzie próbował wam powiedzieć wszystko jest tutaj względnie...proste. Nie prostackie - co to to nie - ale na pewno zrozumiałem dla każdego kto nie będzie jednym okiem oglądał jakiegoś serialu na Netflixie, a drugim patrzył na to co się dzieje na ekranie. Sama idea Wdarcia Śmierci (tak Death Stranding zostało przetłumaczone w samej grze: bez zmartwień jednak, na pudełku tego nie uświadczymy) zostaje nam wykładana stopniowo przez całą grę i jak zresztą widzimy nawet sami bohaterowie nie są pewni czym ono tak właściwie jest i dowiadują się tego razem z nami.
Deadman jest jedną z ciekawszych postaci jakie gra nam przedstawi Źródło: https://tiny.pl/t2f2g |
Tak w sumie to zresztą sama fabuła kręci się wokół istoty tego zjawiska, a samo "jednoczenie" Ameryki i podłączanie do UCA (United Cities of America) kolejnych miejscówek i baz (chociaż w teorii jest "główną" osią fabuły) odbywa się niejako przy okazji wszystkiego innego. Najciekawsze w tym wszystkim były dla mnie wątki poszczególnych postaci jakie napotykamy i to jak powoli dowiadujemy się na ich temat kolejnych faktów, a te które już znamy potrafią zostać zmienione o 180 stopni w jednej zaledwie chwili. I jasne, trafią się tutaj zarówno lepsze (to czego dowiedziałem się o Deadmanie rozwaliło mi czachę) jak i nieco gorsze (wątek Mamy), ale nie ma złych: są tylko te świetne i "mniej" świetne.
O absolutnie brawurowo wcielających się w te postacie gwiazdach wspominać chyba nawet nie muszę, a to co ze swoją rolą zrobił chociażby Mads Mikkelsen (którego postaci i roli nie zdradzę) czy Tommie Earl Jenkins to absolutnie oskarowe popisy. Szkoda, że niektórym postaciom (wspomniany już wcześniej Deadman czy Heartman) aktorzy udzielają tylko twarzy, a nie swojego głosu. "Zastępcy" jednak spisują się w swoich rolach na tyle dobrze, że nie mam na co narzekać. Na temat fabuły jednak już cicho sza, bo praktycznie każda informacja ponad to co już powiedziałem byłaby ogromnym spoilerem. Jedyne co jeszcze dodam tutaj to to, że warto zwracać uwagę na imiona postaci, bo Kojima lubuje się w "ukrywaniu" rozmaitych wskazówek co do ich celów czy przeszłości właśnie w taki sposób. Napisałem "ukrywaniu" w cudzysłowie bo no...imiona takie jak Die-Hardman czy Deadman nie pozostawiają za wiele pola do interpretacji. Ale już kilka innych...ale o tym absolutne cicho-sza.
Hold infinity in the palm of your hand
Największą chyba jednak kością niezgody tak wśród recenzentów jak i graczy była (i dalej jest) sama rozgrywka. A czym ona tak właściwie jest? No cóż, nie będę wam tutaj ściemniał...ta gra naprawdę jest tylko (i aż) symulatorem kuriera.
Gra początkowo nie daje nam wielu możliwości: wszystko jednak przyjdzie z czasem Źródło: https://tiny.pl/t25pc |
Myliłby się jednak ten kto stwierdzi, że roznoszenie paczek będzie tutaj nudne i ze wszech miar monotonne. Ba, powiem nawet więcej: z tak świetnie zrealizowanymi "fedexami" nie spotkałem się jak do tej pory w żadnej innej grze i nie zapowiada się na to abym w najbliższym czasie w ogóle miał.
No bo też mechanika stojąca u podstaw tej gry - chodzenie - jest zrealizowana tak dobrze jak nigdzie indziej. Tak, tutaj poruszanie się naprawdę wymaga naszej uwagi, a nie po prostu wychylania gałki pada czy wduszania na klawiaturze klawisza "W". Jesteśmy w kocu kurierem, a więc zawsze niesiemy ze sobą jakiś ładunek, który w odpowiednim stanie musimy zanieść do punktu docelowego. Niektóre ładunki nie mogą zetknąć się z wodą, inne są podatne na wstrząsy, a jeszcze inne...zostawię wam to do odkrycia samodzielnie. Wszystko jednak sprowadza się do tego, że zazwyczaj będziemy tachali na swoich plecach ilość ładunku godną taternika donoszącego zapasy do schroniska gdzieś hen wysoko w górach. Będziemy musieli odpowiednio rozkładać na całym ciele nasz ładunek, dobierać odpowiednie egzoszkielety czy pojazdy. Ciałem Sama (to imię głównego bohatera) będziemy musieli odpowiednio balansować, bo każda nierówność może spowodować wywrócenie się i związane z tym uszkodzenia ładunku czy też całkowitą jego utratę. W trakcie przeprawiania się przez rzekę może nas porwać jej prąd, a dmuchający prosto w twarz wiatr sprawi, że będzie nam o wiele ciężej dostać się w jakieś wysoko położone miejsce.
Gra nie ogranicza nas do poruszania się tylko i wyłącznie pieszo Źródło: https://tiny.pl/t25l3 |
Absolutnie świetne jest to, że to nie jest tak, że to całe dostarczanie paczek robimy nieco "przy okazji" i jest jeno wytrychem mającym otworzyć nam wrota do dynamicznych strzelanin czy emocjonującego skradania. Nie, nie i jeszcze raz nie! Jasne, poskradamy się i nieco postrzelamy, ale poza obligatoryjnymi starciami z bossami gra wręcz nas zachęca do obierania dłuższych ścieżek i nawet nie tyle przekradania się przez obozowiska wrogów czy Wynurzonych (o mechanice związanej z nimi za chwilę) lub otwartą walkę z nimi co po prostu...przejście gdzieś obok. I tak poza wspomnianymi walkami z "szefami" nie jestem w stanie przypomnieć sobie momentu kiedy w trakcie całych 52 godzin spędzonych z grą musiałem użyć jakiejkolwiek broni poza wiążącą wrogów wyrzutnia bolasów raz czy dwa, a i nawet te momenty spokojnie można by rozwiązać całkowicie inaczej.
Gra co chwila odkrywa przed nami jakąś nową mechanikę zabawy i od pierwszej aż do ostatniej godziny rozgrywki nie pozwoli nikomu się nudzić. Jasne, mógłbym narzekać na toporną mechanikę strzelania czy nudne skradanie, ale po co, skoro nie to stanowi o sile tytułu i nie jest jego motorem napędowym, a to co pod względem gameplayu miało zagrać zagrało po prostu idealnie? Nawet przekradanie się pomiędzy Wynurzonymi pomimo tego jak początkowo mnie irytowało (ale tylko odrobinkę) po odpowiednim "wczuciu się" i kilku godzinach spędzonych przed konsolą stało się jedną z fajniejszych mechanik. Tutaj zresztą też w grę wchodzi wykorzystanie "dziecka w słoiku", które to sygnalizuje nas o zbliżającym się niebezpieczeństwie i po wciśnięciu odpowiedniego klawisza pokaże nam niewyraźny zarys przeciwnika co pomoże nam w skutecznym poruszaniu się po niekiedy pełnym ich obszarze.
Nawet tak prosta rzecz jak drabina pozostawiona przez totalnie nam obcego gracza może uratować nam skórę Źródło: https://tiny.pl/t254f |
Nie wspomniałem jeszcze ani słowem o chyba największym "novum" Death Stranding, czyli absolutnie genialnym trybie sieciowym. Otóż nie mamy tutaj do czynienia z klasycznym "multi", a z rozwiązaniem podobnym nieco do tego zastosowanego w grach od From Software (seria Dark Souls, Bloodborne), na o wiele jednak większą skalę i wykonanego na oko tak z milion razy lepiej. Bo o ile w "Soulsach" jedyne co mogliśmy robić to zostawiać na ziemi wiadomości na innych graczy czy "nawiedzać" światy innych graczy w celu ich zaatakowania/pomocy, tak tutaj na całej mapie nie uświadczymy ani jednej żywej duszy, a jedynie...budowle. Nie napisałem o tym wcześniej, jednak gra pozwala nam stawiać na mapie różnorakie konstrukcje, począwszy od tak prostych rzeczy jak drabiny, a skończywszy na schronach czy autostradach. I o ile te pierwsze bez problemu postawimy sobie sami tak w przypadku chęci rozbudowania takiej autostrady będzie konieczna pomoc innych graczy. Takim właśnie sposobem stopniowo dostarczając potrzebne materiały do konkretnych placówek z pomocą innych graczy będziemy mogli wybudować sieć dróg okalających praktycznie całą mapę. A zresztą nawet jakieś pomniejsze budowle potrafią niesamowicie pomóc i nawet nie zliczę ile razy cudza drabina czy akumulator uratowały mi skórę w jakiejś naprawdę nieciekawej sytuacji. Oby inne gry brały z produkcji Kojimy przykład, bo tak się powinno robić multi!
Tego typu przepiękne widoki nie są w grze rzadkością Źródło: https://tiny.pl/t25n2 |
Tym wszystkim wspaniałościom towarzyszy absolutnie cudowna oprawa graficzna. Serio, to absolutna topka obecnej generacji konsol! Brak tutaj różnorodności rodem z Horizon: Zero Down czy ogromu szczegółów i szczególików jak w Grand Theft Horse 2. Mamy za to surowe piękno ośnieżonych górskich szczytów, przepastne doliny i płynące miejscami strumyki. To mocno surowe, "namacalne" wręcz piękno. Dodajmy jeszcze do tego prześwietna ścieżkę dźwiękową skomponowaną przed Ludwiga Forssella czy całą toną licencjonowanych, idealnie dobranych do klimatu utworów. Te momenty kiedy wychodzimy na ogromną, przepastną polanę, kamera się oddala, a z głośników rozlegają się utwory zespołów Low Roar czy Silent Poets to momenty prawdziwe magiczne i nawet wszelakie magiczne krainy z Kingdom Hearts 3 (a jest tam na co patrzeć!) nie zapewniły mi takich momentów "WOW!" jak momentami Death Stranding. To chyba jedyna taka gra gdzie na samym spacerowaniu i podziwianiu widoków można spędzić całe godziny.
An eternity in an hour
Taka jak napisałem już kilka akapitów wcześniej, mógłbym teraz zacząć wymieniać wiele rzeczy jakie w Death Stranding nie "pykły", ale...po co? Dostałem grę prawdziwie magiczną i dzieło, które zapewniło mi tak wiele różnorakich emocji jak żadna inna gra jaka wyszła we właśnie kończącym się powoli dziesięcioleciu. Daleki jestem od ochrzczenia tego czym jest "nowym gatunkiem" jak to próbuje określać ją sam twórca, ale do cholery jasnej, pokażcie mi inną tak różną od całej reszty, oryginalną wysokobudżetową produkcję. Nie dajcie się zwieść opiniom krytyków czy graczy wygłoszonym po kilku godzinach zabawy, nie bójcie się dziwnych zwiastunów: dajcie Death Stranding szansę. Czy to na PS4 czy w niedalekiej przyszłości na PC: nie ma znaczenia. Grajcie, patrzcie jak gra ktoś inny siedzący obok was, ale doświadczcie tej gry w jakiś sposób. Ze swojej strony mogę powiedzieć tylko tyle, że jak wcześniej wszelakie gry Hideo Kojimy praktycznie mnie nie obchodziły, tak teraz z dumą dołączam do chóru krzyczącego: In Kojima we trust!
Plusy:
-Świetna, wielowątkowa i pełna zwrotów akcji fabuła
-Bardzo dobrze napisane, ciekawe postacie
-Grafika zrywa czerep...
-...a muzyka w niczym jej nie ustępuje
-Świetnie wyreżyserowane scenki przerywnikowe
-Czwarta ściana? A co to takiego?
-Gameplay cały czas zaskakuje czymś nowym
-Bardzo przystępna pomimo pozornego skomplikowania
-Chodzenie tak dobre jak nigdy i nigdzie wcześniej
Minusy:
-Słabe (z jednym wyjątkiem) starcia z bossami
-Od biedy: nieco za bardzo rozciągnięty rozdział trzeci
*Fragmenty "Auguries of Innocence" Williama Blake'a
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz