Źródło: https://tiny.pl/t4cgh |
Seria Kingdom Hearts jest tworem naprawdę dziwaczny, który na przestrzeni lat przeszedł tyle zmian tak pod względem rozgrywki jak i fabuły, że chcąc ograć wszystkie jej części trzeba lubić chyba co drugi gatunek gier wideo. Mamy karciankę, grę na komórki i RPG maści wszelakiej. Jak na ich tle ma się 358/2 Days i czy sama gra jest równie ciężka do ogarnięcia co jej tytuł do przeczytania?
Teoretycznie w tym właśnie miejscu powinienem opisywać drugą część serii, która chronologicznie wyszła wcześniej i sam ją zresztą tak ograłem. "Dejsy" (jak dla uproszczenia będę czasami tą część nazywał) są jednak częścią tak niesamowicie istotną dla całej serii jak i dla fabuły samej dwójki (chociaż - jak zaznaczę to ponownie - wyszła później), że uznałem za lepsze opisać ją wcześniej: do części drugiej jednak i tak kilka pomniejszych odniesień się znajdzie.
Gra niestety do najładniejszych nie należy Źródło: https://tiny.pl/t4cgf |
Trzeba wam wiedzieć jedno: pomimo tego, że tak jak w serii Kingdom Hearts nie istnieje coś takiego jak spin-off, tak (pomimo tego co napisałem w akapicie powyżej) "Dejsom"najbliżej do bycia czymś takim. I nie zrozummy się tutaj źle: w dalszym ciągu znajomość tej części jest konieczna do ogarnięcia fabuły trójki czy pełnego zrozumienia dwójki, ale przy okazji jest historią stojącą na własnych nogach i broniąca się jakością nawet w oderwaniu od całej reszty. Jeżeli miałbym komukolwiek polecić jakiekolwiek Kingdom Hearts tylko i ze względu na fabułę to byłoby to właśnie to konkretne. No dobra, ale tak to wszystko zachwalam, ale o czym tak właściwie to 358/2 Days jest?
Dzień 1
Jeżeli graliście czy to w dwójkę czy którąś z wersji Chain of Memories zapewne kojarzycie niejaką Organizację, będącą "głównymi" (to skomplikowane) antagonistami serii. A więc w tej części...wcielamy się właśnie w nich, a konkretniej w znanego częściowo z dwójki Roxasa. Nie chcę z samej fabuły jednak za wiele zdradzać, bo to chyba jedyna odsłona serii w którą zagranie polecam właśnie ze względu na nią. Brak tutaj rozbuchanej historii cechującej jej poprzedniki (i następców), przepełnionej gadaniem o Ciemności, Świetle, wojnach minionych i wojnach przyszłych. Mamy po prostu historię trójki przyjaciół: Roxasa, Xion i Axela i to wokół nich kręci się główna oś opowieści, ze szczególnym nastawieniem na dwie pierwsze osoby.
Tak jak już wspomniałem, nie mam zamiaru opisywać fabuły bardziej szczegółowo, aby nie psuć frajdy z jej odkrywania samodzielnie. Warto wam wiedzieć jednak tyle, że jest bardzo osobistą, emocjonalną historią, a wgląd w wewnętrzne sprawy Organizacji dostajemy niejako "przy okazji", poza zresztą wspomnianą już kilkukrotnie trójką większość jej członków nie dostaje za wiele czasu antenowego. No może za wyjątkiem Saixa i Xigbara, ale jeden z nich to przywódca, a drugi...tutaj siedzę cicho, bo spoilery z trójki.
Klasycznie też historia skrywa więcej niż możemy zobaczyć na pierwszy rzut oka i stanowi pole do całkiem ciekawych interpretacji. W sumie każda (poza może Re:Coded, ale j***ć Re:Coded) część serii jest taka. Jedynka pokazywała nam dzieciństwo bohaterów i chęć jak najszybszego wyrwania się ze znanego nam środowiska, pójście na swoje, dziecięcą wręcz chęć odkrywania świata. W dwójce bohaterowie to już nastolatki i poza problemami związanymi z tym całym ratowaniem świata/światów mamy też powoli rodzące się pierwsze miłości. UWAGA, DROBNE SPOILERY DO OPISYWANEJ GRY "Dejsy" uderzają tutaj w jeszcze inne tony: sensu nastoletnich przyjaźni i ich powolnych, a czasami nieuchronnych końców. Wielu z nas będąc dziećmi miało tych przyjaciół z którymi znajomość wydawała się być "od zawsze i na zawsze"...a jednak w końcu powoli, nie wiedzieć w ogóle kiedy zaczynała się rozpadać. Widywaliście się coraz częściej, a część z was zamiast spotkań ze znajomymi znajdywała dziewczynę/chłopaka i w taki sposób coś co wydawało wam się wiecznie zaczynało zbliżać się do nieuchronnego końca. I ta w końcu, na etapie życia na jakim jesteście teraz często nawet tych osób nie pamiętacie. Smutne, prawda? Dokładnie taka jest fabuła "Dejsów" i mając taką interpretację w głowie końcowa scena (jeszcze przed "epilogiem") uderza w nas jeszcze mocniej, bo Roxas po prostu o Xion...zapomina KONIEC SPOILERÓW.
Ogólnie to praktycznie cała gra jest pełna niesamowicie emocjonalnych scen, które jednak w oderwaniu od całości doświadczenia mogą wywołać na twarzy grającego/oglądającego co najwyżej uśmiech politowania na twarzy. Scena końcowa i słynny już tekst o jedzeniu lodów są chyba tego koronnym przykładem: kiedy zobaczyłem ją kiedyś przed zagraniem co najwyżej uśmiechnąłem się pod nosem, kiedy już jednak miałem za sobą cała resztą gry...o matko, ależ to było mocne. Nie ukrywam, kilka męskich łez zostało przelanych.
Ta wieża, te emocje... Źródło: https://tiny.pl/t4dx6 |
Dzień 2
Klasycznie też historia skrywa więcej niż możemy zobaczyć na pierwszy rzut oka i stanowi pole do całkiem ciekawych interpretacji. W sumie każda (poza może Re:Coded, ale j***ć Re:Coded) część serii jest taka. Jedynka pokazywała nam dzieciństwo bohaterów i chęć jak najszybszego wyrwania się ze znanego nam środowiska, pójście na swoje, dziecięcą wręcz chęć odkrywania świata. W dwójce bohaterowie to już nastolatki i poza problemami związanymi z tym całym ratowaniem świata/światów mamy też powoli rodzące się pierwsze miłości. UWAGA, DROBNE SPOILERY DO OPISYWANEJ GRY "Dejsy" uderzają tutaj w jeszcze inne tony: sensu nastoletnich przyjaźni i ich powolnych, a czasami nieuchronnych końców. Wielu z nas będąc dziećmi miało tych przyjaciół z którymi znajomość wydawała się być "od zawsze i na zawsze"...a jednak w końcu powoli, nie wiedzieć w ogóle kiedy zaczynała się rozpadać. Widywaliście się coraz częściej, a część z was zamiast spotkań ze znajomymi znajdywała dziewczynę/chłopaka i w taki sposób coś co wydawało wam się wiecznie zaczynało zbliżać się do nieuchronnego końca. I ta w końcu, na etapie życia na jakim jesteście teraz często nawet tych osób nie pamiętacie. Smutne, prawda? Dokładnie taka jest fabuła "Dejsów" i mając taką interpretację w głowie końcowa scena (jeszcze przed "epilogiem") uderza w nas jeszcze mocniej, bo Roxas po prostu o Xion...zapomina KONIEC SPOILERÓW.
Emocje to drugie imię Kingdom Hearts 358/2 Days Źródło: https://tiny.pl/t4dgq |
Dzień 3
Praktycznie ze wszystkiego co napisałem powyżej można by wywnioskować, że mamy do czynienia z grą praktycznie idealną i najlepszą częścią serii...niestety nie jest tak różowo i gdyby nie warstwa fabularna mielibyśmy styczność z chyba najgorszą. A cóż jest przyczyną takiego stanu rzeczy? Bycie grą na Nintendo DS, ot co.
W założeniach nie jest źle, bo i twórcy nie próbowali tak jak w przypadku Chain of Memories wymyślać koła na nowo, a więc mamy do czynienia z w miarę standardowym RPG akcji. Problem tutaj są jednak ograniczenia jakie narzucają słabiutkie wnętrzności przenośnej konsolki Nintendo. Gra wygląda co prawda na małym ekranie całkiem znośnie (ale nie próbujcie odpalać jej na emulatorze na PC: nie da się na to patrzeć), ale fatalne sterowanie przekreśla jakąkolwiek frajdę jaką można z gry czerpać. Postacie reagują dosyć powolnie na nasze polecenia, a kamera świruje jak szalona co przy nieco zwiększonym poziome trudności (to jedna z tych nielicznych części gdzie zdarzało mi się zginąć) prowadzi do niezbyt przyjemnych sytuacji, kiedy wiemy, że ponieśliśmy porażkę nie do końca z własnej winy.
Gwarantuję: tę walkę zapamiętacie na długo Źródło: https://tiny.pl/t4n5m |
Pomimo jednak tego, że wymienione wady są dosyć istotne nie przekreślają od razu całości: zawsze można zacisnąć zęby i po przyzwyczajeniu czerpać z grania całkiem sporo przyjemności. Największym problemem jest tutaj struktura gry: otóż praktycznie każdy "dzień" zaczynamy w kwaterze głównej Organizacji gdzie też możemy zrobić sobie jakieś zakupy, porozmawiać z innymi członkami i wybrać misje (główne lub poboczne) jakie przyjdzie nam wykonać. I tutaj zaczynają się schody: te misje są niesamowicie monotonne! Praktycznie zawsze jedyne co mamy do zrobienia to pokonanie jakiegoś specjalnego Heartless, zebranie określonej liczny serc albo krótka eksploracja połączona z odrobiną walki. I tak w kółko i w kółko, aż w końcu zadania poboczne tak bardzo zleją się wam do kupy z tymi głównymi, że nie będziecie wiedzieć co robicie. Gra dodatkowo nie pomaga w przebrnięciu przez nią będąc dosyć długim tytułem: ukończenie 358/2 Days zajęło mi prawie 40 godzin, da się jednak zniwelować czas do jakichś 30 ignorując zadania poboczne, czego jednak robić nie radzę: jak już wspomniałem poziome trudności jest wyższy niż w innych częściach i pogrindować warto. Gra posiada jeszcze tryb kooperacji, nie miałem jednak okazji gro wypróbować, a więc nie wypowiem się zbytnio na jego temat: z tego co jednak wiem nie możemy grać w ten sposób w kampanii, a wykonujmy tak specjalnie przeznaczone do tego misje.
Wybieranie optymalnej strategii rozwoju daje sporo frajdy Źródło: https://tiny.pl/t4dgk |
Za tym wszystkim wiąże się zresztą dosyć ciekawy system rozwoju umiejętności: w "Dejsach" praktycznie każdy zdobyty poziom i umiejętność musimy...ekwipować. Tak, jeżeli zabraknie nam miejsca w ekwipunku to ze zdobytym levelem...nie zrobimy nic. Całkiem mi się ten system podoba: na podzielony na kwadraty obszar możemy wrzucać czy to konkretne przedmioty użytkowe czy konkretne umiejętności, a kluczem jest tutaj znalezienie odpowiedniego balansu pomiędzy tym wszystkim: taka to trochę "gra w grze", bo i niektóre rzeczy zajmują więcej niż jedno pole. Możemy na ten przykład wrzucić zajmujące np. 3 pola rozszerzeni, które sprawi, że każdy poziom wstawiony w wyznaczonej obok przestrzeni będzie się liczył "podwójnie" lub nawet "potrójnie". Fajne to i nagradza kombinowanie.
Klasycznie już też dla serii dostajemy absolutnie genialną ścieżkę dźwiękową. Tutaj jednak nie będę przesadnie się rozpisywał, bo i tylko i wyłącznie bym się powtarzał. Powiem jednak tyle: "Vector to the Heavens" to jest prawie, że poziom "The Other Promise" z dwójki, a i ładunek emocjonalny niesie podobny. Także tego.
Dzień 358
Kingdom Hearts 358/2 Days to gra kontrastów, bo z jednej strony mamy tutaj do czynienia z absolutnie fenomenalną, poruszającą fabuła, a z drugiej z gameplayem przez który żmudnie brniemy chcąc wspomnianą już historię poznać i nie czerpiemy z tego grania praktycznie żadnej radości. Czy jednak pomimo tego warto tą grę poznać? Jak najbardziej...ale nie w takiej formie. Na PlayStation 3 i PlayStation 4 dostępne są zremasterowane i w pełni udźwiękowione cut-scenki i chyba w takiej formie najlepiej "Dejsy" poznać. Nie musząc męczyć się z dosyć toporną rozgrywką możemy w taki sposób zapoznać się z całością historii, do czego zresztą z całego serca wszystkich was zachęcam, nawet jeżeli nie jesteście fanami serii. Trzeba tylko przymknąć oko na typową dla japońskich produkcji przesadę i charakterystyczne dla takowych produkcji dziury fabularne. Ja do tego wszystkiego przez lata obcowania z grami z Kraju Kwitnącej Wiśni zdołałem jednak przywyknąć i jeżeli wam też coś takiego niestraszne dajcie tej grze szansę: warto.
Plusy:
-Najlepsza fabuła w serii, która broni się także jako samodzielna opowieść
-Postacie z krwi i kości
-Jak zawsze świetna muzyka
-Bardzo oryginalny system rozwoju postaci
Minusy:
-Ograniczenia sprzętowe i wynikające z tego cięcia
-Monotonny gameplay
-Niewygodne sterowanie, problematyczna kamera
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz