Źródło: https://tiny.pl/t4g1n |
Za to co napisałem w tytule wielu fanów Platinum Games byłoby chyba skorych mnie powiesić, ale nic nie poradzę: uważam NieR: Automata za grę w najlepszym razie średnią. Nie jestem także fanem Bayonetty, a "filmówki" powstałem pod dyktando Activision z braku czasu i budżetu po prostu nie miały szansy być dobre. I tak sobie od czasu zagrania w The Wonderful 101 czekałem...no i się w końcu doczekałem, a razem ze mną Platinum Games, które z pomocą Nintendo dało nam jedną z najlepszych gier w swoim portfolio. Panie i Panowie: oto przed wami Astral Chain!
Ale czym tak właściwie Astral Chain jest? Wyobraźcie sobie połączenie Neon Genesis Evangelion, NieR: Automata i Bayonetty. No, a teraz wywalcie z tamtych tytułów wszystkie rzeczy złe lub głupie i podlejcie to wszystko "policyjnym" settingiem. Voila: mamy Astral Chain.
Akcja gry jest osadzona w stosunkowo niedalekiej przyszłości, konkretniej w roku 2078. Ludzkość znajduje się na krawędzi wymarcia, a niedobitki tłoczą się w mieście zwanym "Arką". Świat jest atakowany przez przybywające przez tajemnicze portale stwory z innego wymiaru: Chimery. W celu walki z nimi została sformowana specjalna policyjna jednostka zwana Neuron, której członkowie korzystają z "uwiązanych" na tytułowym łańcuchu Chimer: stworzeń zwanych Legionami.
Oto para naszych bohaterów - szkoda tylko, że jedno z nich jest nieme https://tiny.pl/t4g13 |
Jak już się zapewne domyśliliście my - gracze - jesteśmy jednym z członków tegoż oddziału. Wcielamy się w jedno z rodzeństwa Howard i już na początku gry musimy wybrać płeć naszego protagonisty oraz w minimalnym stopniu spersonalizować jego/jej wygląd. Już tutaj jednak pojawia się pierwszy zgrzyt: nasza postać jest w 100% niema. Nie przyczepiłbym się o to aż tak bardzo gdyby nie jestem istotny fakt: nasza siostra lub brat posiada już w pełni udźwiękowione kwestie, także aktor głosowy dla naszej postaci jest, pewne kwestie nagrał i nie wiem co sprawiło, że sterujemy niemową. Kwestie finansowe? Problemy z wpleceniem takiej postaci do historii? Nie mam pojęcia, ale fanem tego rozwiązania nie jestem.
Ogólnie fabuła Astral Chain jest jednym wielkim zbitkiem kretynizmów i tropów rodem z najgorszego sortu anime i jeżeli graliście w życiu w cokolwiek poza Pongiem czy Tetrisem (a już szczególnie jeżeli znacie wspomniane na wstępie Neon Genesis Evangelion) praktycznie z marszu domyślicie się każdego zwrotu fabularnego. Nie jest jednak na wskroś źle i nie przyprawia to wszystko o ból zębów jak w przypadku chociażby Automaty gdzie gra ta siliła się na pseudofilozoficzny ton chyba tylko dla samego faktu napchania miliona nawiązań i możliwości zacytowania sobie znanych filozofów. Astral Chain w prawie żadnych momencie nie traktuje się w 100% poważnie, a nieco zbyt pompatyczny główny wątek potrafi rozładować fajnie pomyślanymi zadaniami pobocznymi (o których nieco więcej później). Jeżeli jednak planujecie zagrać w ten tytuł wyłącznie dla fabuły odpuście sobie: nie warto.
Fabuła i postacie to nie jest to czym ta gra stoi Źródło: https://tiny.pl/t4gjm |
Co innego jeżeli mówimy o świecie przedstawionym, a tutaj to już Platynowi zaszaleli! Arka jest niesamowicie barwnym miejscem, przypominającym klimatem miejscówki z filmów czy anime z lat 80: jest to coś absolutnie nie do podrobienia...co jednak z sukcesem twórcom "podrobić" się udało. Feeria barw i neonów atakuje nas z każdej możliwej strony, po ulicach (co prawda zazwyczaj niezbyt licznie, ale jednak) spacerują sobie przechodnie, a do tego nie sposób pomylić jednej miejscówki z drugą: każda ma jakieś swoje charakterystyczne cechy i "stylówę" i chyba tylko Posterunek Policji nie wyróżnia się tutaj specjalnie na tle całej reszty. Wszystko inne, nawet pomimo tego, że oparte na dosyć standardowych fundamentach trzyma się bardzo solidnie i nie sposób się tutaj przyczepić do czegokolwiek.
Tak dobrze wyglądająca gra na konsoli przenośnej? O tak! Źródło: https://tiny.pl/t4gj9 |
Mówiąc już o świecie wspomnę może od razu o oprawie graficznej produkcji prawdziwe "mięcho" - gameplay - jeszcze nieco odkładając w czasie. Podciągnięta lekkim cell-shadingiem, mangowa oprawa graficzna cieszy oko i zachowuje raczej stałą płynność 30 klatek na sekundę. Spadki, które niestety czasami się zdarzają na szczęście nie są częste i w ferworze walki praktycznie nieodczuwalne: nie mam tutaj absolutnie nic do zarzucenia, ale jest to też absolutnie pierwsza gra jaką na Switchu ograłem i ciężko mi się tutaj odnieść do czegokolwiek innego: nie wiem czy dla tej konsoli to wszystko jest standardem czy zdarzają się tytuły działające gorzej lub lepiej. Jednak na tle tego co słyszałem chociażby o spadkach płynności w oby Switchowych Zeldach czy Demon x Machina jest bardzo, ale to bardzo dobrze. Problemem jest za to wygląd gry w trybie zadokowanym: gra razi po oczach bardzo niską rozdzielczością i w miarę możliwości radzę grać głównie w trybie przenośnym: tytuł wiele wówczas zyskuje.
Legions, assemble!
Tym czym jednak zawsze gry Platinum Games stoją nie są fabuła, grafika czy technikalia, a gameplay...a tej w przypadku Astral Chain jest czymś czego przed odpaleniem kompletnie się nie spodziewałem. Praktycznie każdy poprzedni tytuł od Platynowych (że tylko tak wspomnę, że ostatnie co przed tą grą ogrywałem to Vanquish) przyzwyczaił mnie do praktycznie ciągłej "over-the-top" akcji gdzie praktycznie przez całą kampanię nie mamy kiedy złapać oddechu, tyle się dzieje na ekranie. No cóż...tutaj jest nieco inaczej.
Możemy być sobie specjalną jednostką policji, ale żmudne czynności jakie spoczywają na funkcjonariuszach spoczną i na naszych barkach. Będziemy więc zbierali śmieci z ulic, ratowali bezdomne koty czy po prostu pracowali jak klasyczny "krawężnik". Poza tym wszystkim w ramach tak wątku głównego jak i zadań pobocznych przeprowadzimy kilka śledztw. Większość spraw zaczynamy od zbadania "miejsca zbrodni", zbierając poszlaki za pomocą "batmanowego" trybu detektywa, rozmawiając z postaciami czy podsłuchując podejrzanych. Dodatkowo gra nigdy nie prowadzi nas w tych sekcjach za rączkę, nie każąc nam jednocześnie szukać igły w stogu siana jak to potrafiło mieć miejsce w starszych tytułach: Astral Chain wykład wszystkie karty na stół, nasz rola to jedynie je zebrać.
Nie będę jednak kłamał: nie jest to najlepszy element gry i wielu oczekujących "platynowej" akcji może się od tego odbić, tym bardziej, że sporo gry na takich aktywnościach spędzimy. O sekcjach "motocyklowych", dosyć szumnie pokazywanych na zwiastunach także nie będę się rozpisywał: są w grze aż dwie i trwają do kupy z 5 minut. Są fajne, widowiskowe, ale przy tym proste jak budowa cepa i nie warto poświęcać im za wiele miejsca. W tym miejscu jednak warto przejść do prawdziwego mięcha i tego co tygryski lubią najbardziej: walki.
Nie będę owijał w bawełnę: twórcy zaserwowali nam tutaj jeden z najlepszych (a już na pewno najbardziej oryginalny) system walki w całej swojej karierze. Otóż w Astral Chain nie sterujemy tylko i wyłącznie naszą postacią, a mamy do dyspozycji wspomniane już kilkukrotnie Legiony. I kiedy nasz bohater/bohaterka mają do dyspozycji transformującą się pałkę policyjną (mogąca przyjąć formę broni szybkiej, ciężkiej i dystansowego pistoletu) tak przez zdecydowaną większość czasu będziemy musieli polegać na naszych uwiązanych pomocnikach. Nie starczyłoby mi jednak miejsca na opisanie wszelakich niuansów jakie czekają na graczy, postaram się więc streścić.
Otóż po przyzwaniu naszego Legiona może on pomagać nam w walce automatycznie, nie zda się to jednak na za wiele i o wiele skuteczniej będzie nam kierować nim samemu: po przytrzymaniu przycisku ZL będziemy mogli przejąć kontrolę nad naszym podkomendnym i zaczniemy nim sterować za pomocą prawej gałki analogowej. Widzicie już dokąd to zmierza? W trakcie walki nie będziemy sterować jedną, a aż dwoma postaciami: nami samymi i Legionem. Początkowo nieco chaotyczne starcia szybko jednak wejdą nam w krew, a my będziemy mogli wyczyniać na ekranie najprawdziwsze cuda: wiązać całe hordy przeciwników (bo tak, sam łańcuch łączący nas ze "zwierzakiem" jest czymś jak najbardziej użytecznym), używać ataków kombinowanych czy przyzywać Legiony na moment przed atakiem przeciwnika w celu wykonania zadającej gigantyczne obrażenia i ogłuszającej wroga kontry...a to wszystko zaledwie wierzchołek góry lodowej.
Nie mogę jednak aż tyle dobrego powiedzieć o samych wrogach i ich designach: twórcy mogli postarać się zdecydowanie bardziej. I o ile Legiony z jakich przyjdzie nam korzystać wyglądają super (a dodatkowy "policyjny" design i takowa kolorystyka im nadana sprawiają, że jest tylko lepiej), tak już szeregowe Chimery i bossowie to designy co najwyżej przeciętne. Przywodzą na myśl (przynajmniej mi) projekty wrogów z Bayonetty i o ile wiem, że taka stylistyka ma swoich fanów to no cóż...ja do nich nie należę. Jasne, kilka wyjątków się trafi (radzę wam zapamiętać imię Kyle), ale nie są one przesadnie liczne.
Do naszej dyspozycji oddanych zostało aż pięć różnych (aczkolwiek odblokowywanych stopniowo) typów Legionów. Dostępny od początku Miecznik (tłumaczenia ich nazw będą dosyć swobodne, gra nie posiada polskiej wersji językowej, a momentami odnoszę wrażenie, że i angielskie tłumaczenie nie do końca daje radę) jest tym najbardziej zbalansowanym, użytecznym szczególnie na krótkim dystansie. Łucznik jak to łucznik, atakuje głównie z dystansu. Topornik (który zresztą nawet nie ma topora, a gigantyczny miecz) zadaje wolne, aczkolwiek potężne ciosy i wytwarza tarczę chroniącą nas przed obrażeniami. Bestia przyda nam się głównie w trakcie śledztw, pomagając wyszukiwać wszelakie poszlaki oraz w walce ze znikającymi wrogami mogąc ich "wyniuchać". Moim ulubieńcem jest jednak "Pięściarz", Legion używający w trakcie walki swoich potężnych dłoni i którego niczym pancerz wspomagany możemy założyć i w takim trybie "okładać" wrogów niesamowicie szybkim gradem ciosów zakończonych często efektownym finisherem.
Spędzimy całkiem sporo czasu na pracy "detektywa" Źródło: https://tiny.pl/t471j |
Nie będę jednak kłamał: nie jest to najlepszy element gry i wielu oczekujących "platynowej" akcji może się od tego odbić, tym bardziej, że sporo gry na takich aktywnościach spędzimy. O sekcjach "motocyklowych", dosyć szumnie pokazywanych na zwiastunach także nie będę się rozpisywał: są w grze aż dwie i trwają do kupy z 5 minut. Są fajne, widowiskowe, ale przy tym proste jak budowa cepa i nie warto poświęcać im za wiele miejsca. W tym miejscu jednak warto przejść do prawdziwego mięcha i tego co tygryski lubią najbardziej: walki.
Niesamowicie dynamiczne starcia to miejsce gdzie Astral Chain błyszczy Źródło: https://tiny.pl/t47pt |
Otóż po przyzwaniu naszego Legiona może on pomagać nam w walce automatycznie, nie zda się to jednak na za wiele i o wiele skuteczniej będzie nam kierować nim samemu: po przytrzymaniu przycisku ZL będziemy mogli przejąć kontrolę nad naszym podkomendnym i zaczniemy nim sterować za pomocą prawej gałki analogowej. Widzicie już dokąd to zmierza? W trakcie walki nie będziemy sterować jedną, a aż dwoma postaciami: nami samymi i Legionem. Początkowo nieco chaotyczne starcia szybko jednak wejdą nam w krew, a my będziemy mogli wyczyniać na ekranie najprawdziwsze cuda: wiązać całe hordy przeciwników (bo tak, sam łańcuch łączący nas ze "zwierzakiem" jest czymś jak najbardziej użytecznym), używać ataków kombinowanych czy przyzywać Legiony na moment przed atakiem przeciwnika w celu wykonania zadającej gigantyczne obrażenia i ogłuszającej wroga kontry...a to wszystko zaledwie wierzchołek góry lodowej.
Projekty wrogów niestety nie zachwycają Źródło: https://tiny.pl/t4958 |
Do pięciu razy sztuka
Różnice pomiędzy Legionami są na szczęście więcej niż tylko kosmetyczne Źródło: https://tiny.pl/t47p9 |
Legionów będziemy jednak używać nie tylko w walce i tak każdy z nich
posiada jakąś swoją specjalną pasywną umiejętność i tak chociażby na
Bestii możemy jeździć i wykopywać z jej pomocą z ziemi fanty wszelakie, a
Miecznik przetnie blokujące nas wiązki energii i otworzy dzięki temu
niektóre drzwi. Wykorzystamy je także w trakcie fragmentów platformowych, te niestety nie są zrealizowane za dobrze: ot, możemy naszego pomocnika wysłać kawałek dalej i za pomocą jednego przycisku automatycznie się do niego przyciągnąć. Sprawdza się to bardzo fajnie w trakcie walki, ale w przypadku elementów stricte zręcznościowych już niekoniecznie.
Jedynym naprawdę dużym problemem Astral Chain jest chyba dosyć szybko wkradająca się do gry monotonia. Praktycznie zazwyczaj nasze zadanie przebiega podobnie: śledztwo>kilka zadań pobocznych>przeniesienie się na Płaszczyznę Astralną (swoją drogą obok Posterunku Policji chyba najgorsza i najbardziej monotonna lokacja), gdzie rozwiążemy jakąś prostą zagadkę i sporo powalczymy>boss. I tak w prawie każdym z 11 rozdziałów jakie gra posiada (12 jest bonusem i nie jest już stricte fabularny). I jasne, to wszystko bawi, ale grze nie zaszkodziłaby nieco większa różnorodność.
To co zdecydowanie wymiata to muzyka: dynamiczna, odpowiednio wpasowująca się w klimat, z niesamowicie wpadającymi w ucho kawałkami wokalnymi. Przygrywające w trakcie walk z kolejnymi Legionami "Dark Hero" będziecie nucić sobie pod nosem jeszcze na długo po skończeniu gry. Nie jest to jednak soundtrack, który spodoba się każdemu, bo jest mocno "animowy" z braku lepszego określenia: na pewno zrozumiecie o czym mówię jeżeli zdecydujecie się zagrać.
Jedynym naprawdę dużym problemem Astral Chain jest chyba dosyć szybko wkradająca się do gry monotonia. Praktycznie zazwyczaj nasze zadanie przebiega podobnie: śledztwo>kilka zadań pobocznych>przeniesienie się na Płaszczyznę Astralną (swoją drogą obok Posterunku Policji chyba najgorsza i najbardziej monotonna lokacja), gdzie rozwiążemy jakąś prostą zagadkę i sporo powalczymy>boss. I tak w prawie każdym z 11 rozdziałów jakie gra posiada (12 jest bonusem i nie jest już stricte fabularny). I jasne, to wszystko bawi, ale grze nie zaszkodziłaby nieco większa różnorodność.
Płaszczyzna Astralna na której spędzimy całkiem sporo czasu jest wykonania niestety raczej mizernie Źródło: https://tiny.pl/t495k |
Powrót na szczyt
Po niezbyt moim zdaniem udanym NieR: Automata (nie bijcie!) i co najwyżej (nie bijcie bardziej!) Bayonettcie oraz tonie wykonanych na zlecenie Activision "budżetówek" Platinum Games znowu to zrobiło. Dostarczyło nam gigantycznej, ciekawej i niesamowicie satysfakcjonującej gry i kolejnego już system-sellera dla Switcha: cieszę się niezmiernie, że to właśnie od Astral Chain rozpocząłem swoją przygodę z tą platformą i wcale tak nie po cichu liczę na jakiś sequel czy dwa. Nie da się jednak ukryć, że nie jest to gra dla każdego: brak tutaj nieustannej dla Platynowych akcji, rozgrywka jest nieco wolniejsza i nie oparta tylko i wyłącznie na walce. I tak jak ma ten tytuł całkiem sporo wad, są one dosłownie zalane całym morzem zalet...a kto wie czy nie zostaną w ewentualnych kontynuacjach usunięte już całkowicie. Mógłbym też powiedzieć, że gdyby został on wypuszczony na mocniejsze platformy (jak PS4 czy PC) moglibyśmy dostać coś jeszcze lepszego...ale po co gdybać? Ja se swojej strony serdecznie wszystkim posiadaczom Switcha Astral Chain polecam: nie pożałujecie.
Plusy:
-Niesamowicie satysfakcjonująca walka...
-...do której gra dokłada całą tonę innych ciekawych mechanik
-Świetny klimat starszych anime z okolic lat 80/90
-Jedna z najładniejszych gier na Switcha
-Moc genialnej muzyki
Minusy:
-Nudna, przewidywalna fabuła
-Niemy protagonista
-Nieciekawie zaprojektowane etapy rozgrywające się na Płaszczyźnie Astralnej
-Pod koniec rozgrywki wkrada się nieco monotonii
-Niemy protagonista
-Nieciekawie zaprojektowane etapy rozgrywające się na Płaszczyźnie Astralnej
-Pod koniec rozgrywki wkrada się nieco monotonii
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz