Źródło: https://cutt.ly/UtmVhWz |
Ciężko mi się zebrać do pisania tej recenzji. Kingdom Hearts jest bowiem serią jaka znaczy dla mnie naprawdę bardzo wiele. Uosabia bowiem w sobie praktycznie wszystko co w grach uwielbiam, będąc jednocześnie czymś co 6 letni ja mógłby sobie wymarzyć i co najwyżej w sferze marzeń na zawsze by zostało. A jednak Kingdom Hearts jest tutaj i to marka zwyczajnie gigantyczna, która pomimo swojej dziwności przyciągnęła do siebie całe rzecze fanów. Część trzecia była wyczekiwania od długich lat i oczekiwania graczy były po prostu gigantyczne. Trójka ma całe mnóstwo wad i miejscami nie działa to wszystko tak dobrze jak działać powinno. Kogo to wszystko jednak obchodzi: mamy to ludzie, Nomura i spółka dostarczyli, udało im się, zrobili to!
May your heart be your guiding key*
Niesamowite jak trudne zadanie stało przed twórcami. 8 (zadowolony? xD) gier (nie liczę tutaj mobilnego Union X) składające się na sagę Seeker of Darkness. I to wszystko miała zwieńczyć opisywana tutaj właśnie część. Napięcie było nieziemskie, a ostatnie dni przed premierą to było tak dla mnie jak i zapewne wielu innych graczy siedzenie jak a szpilkach i chęć jak najszybszego włożenia płyty do napędu konsoli. W końcu wyczekiwany moment jednak nadszedł i 25 stycznia Japończycy, a 29 razem z nimi reszta świata miała się w końcu dowiedzieć czy było warto czekać.
Ja sam odpaliłem (studia, cóż poradzić) grę dopiero kilka dni później, kiedy zewsząd próbowały zalać mnie spoilery czy to w postaci wrednie wstawionych miniaturek na YT czy perfidnie nazwanych filmików. Ważniejszych spoilerów udało mi się jednak na szczęście uniknąć i mogłem względnie "spokojnie" zacząć rozgrywkę. A jakie były moje pierwsze wrażenia? Zachwyt, opad żuchwy i wiedza, że kolejne spędzone przed ekranem godziny będą absolutnie magiczne.
Już pierwsza lokacja jaką przyjdzie nam zwiedzić pokazuje jak bardzo od czasów dwójki seria się rozwinęła Źródło: https://cutt.ly/otnwTge |
Już od samego początku bowiem widać, że mamy tutaj do czynienia z dziełem o absolutnie ogromnej skali, a "trójka" w tytule znajduje się nie bez powodu. Od dwójki bowiem byliśmy częstowani bowiem fabularnie może i ważnymi, ale bardzo widocznie "mniejszymi" produkcjami, kierowanymi zresztą głównie na konsole przenośne (za wyjątkiem Kingdom Hearts 0.2 Birth by Sleep: ta produkcja pojawiła się wyłącznie w kompilacji na PS4, jest to jednak coś co ukończymy w zaledwie 2-3 godziny). Tutaj jednak po przenośności nie pozostał najmniejszy nawet ślad i już pierwsza zwiedzana lokacja dobitnie nam to pokaże. Świat Olimpu, bo ten bowiem przyjdzie nam zobaczyć jak pierwszy, w porównaniu do swojego "bliźniaka" z jedynki czy dwójki to po prostu nowa miejscówka! W poprzednikach zazwyczaj byliśmy ograniczani do Koloseum (jedynka i Birth by Sleep) czy Koloseum i relatywnie małego Hadesu. Tutaj jednak do dyspozycji dostaniemy calutkie Teby oraz Olimp i wszelakie lokacje "pomiędzy". Wcześniej to wszystko było także podzielone na pomniejsze lokacje między którymi przechodząc byliśmy zmuszeni do oglądania ekranów wczytywania i nigdy nie mieliśmy poglądu na wszystko co dany świat ma nam wizualnie do zaoferowania. Nie tym razem.
Sam Olimp jest tutaj większy niż cały świat Herkulesa w dwójce Źródło: https://cutt.ly/QtnvNGl |
Skłamałbym mówiąc, że ekranów wczytywania tutaj brak, ale to jak połączono poszczególne "huby" jest zrobione z o wiele większym wyczuciem. Wspinając się na Olimp możemy spaść praktycznie na sam dół będąc zmuszonym do powtórnej wspinaczki, poszczególne części Teb zapewnią nam liczne przejścia czy skróty, a z co wyższych miejsc będziemy w stanie zobaczyć panoramę całego miasta.
Ogólnie to trochę dziwi mnie to, że z powracających światów Disney'a ujrzeliśmy tylko dwa, bo świat Herkulesa dobitnie pokazuje jaki drzemał w tym potencjał, a Karaiby w Piratach z Karaibów"zrobiły to chyba jeszcze lepiej. Z jednej strony rozumiem, chciano postawić na nowe IP i wprowadzić (w końcu!) jakieś filmy Pixara czy ogólnie nieco nowsze produkcje. Dałbym się jednak pokroić za możliwość ponownego zobaczenia Miasteczka Halloween w "trójkowym" wydaniu. Oddałbym za to nawet Krainę Lodu, nie ma problemu ( ͡° ͜ʖ ͡°). Wszystkie światy są tutaj bowiem niesamowicie rozbudowane, a przywiązanie do szczegółu w tym dotyczącym Toy Story zwyczajnie zwala z nóg. Kiedy poprzednio jedyne co poszczególne rozróżniało były stroje naszych bohaterów czy ich mniejsze bądź większe przemiany, tak styl graficzny pozostawał z grubsza bez zmian. Zmieniło się i to, albowiem w zależności od odwiedzanej miejscówki mamy nieco inny "klimat" z grubsza odpowiadający materiałowi źródłowemu. Zaczekajcie tylko na Piratów z Karaibów i "realistycznych" Donalda i Goofy'ego.
Ten fragment był pokazywany na licznych materiałach przedpremierowych nie bez powodu Źródło: https://cutt.ly/2tnUDQu |
Grafika tutaj to zresztą coś czemu warto poświęcić osobny akapit, bo i to pierwsza naprawdę "nowożytna" odsłona serii...i w absolutnie każdym miejscu to widać. Do tej pory bowiem każda część począwszy od dwójki była tworzona z myślą o konsolach przenośnych i żadna z nich nie dorównywała mocą PlayStation 2 i odbijało się to na rozmiarze tych gier czy ich ogólnej jakości. Trójka ominęła jednak PlayStation 3 od razu trafiając na kolejną generację i śmiem twierdzić, że warto było zaczekać te dodatkowe kilka lat. Wszystkiego jest tutaj więcej, wygląda to lepiej i jest przepełnione najdrobniejszymi szczegółami i szczególikami. Zabawki w świecie Toy Story? Przyjrzycie się każdej dokładnie, zobaczycie też napisy na pudełkach, a z niektórych nawet skorzystacie. Piraci? Poza ogromem treści na lądzie zanurzymy się także w przepastny świat podwodny, pełen szczegółów i barwny. Do tego po powrocie do danych lokacji (np. w celu poszukiwania znajdziek) nasi towarzysze będą komentować nasze poczynania. Za przykład niech posłuży tutaj walka z końcówki Olimpu, gdzie zmierzymy się z kilkoma znanymi z filmu Tytanami, z jednym na zboczu góry. Kiedy podejdziemy tam po walce, postacie zaczną komentować swoje wcześniejsze dokonania, a swoje trzy grosze wtrąci też nieobecny tam Herkules. Sam Teby też powoli zaczną się odbudowywać, a poprzednio powalony posąg Herkulesa znowu będzie stał.
Alone, I'm worthless
Widowiskowość i rozmach nie dotknęły jednak samej tylko oprawy graficznej, bo równie dużo zmian będziemy mogli zaobserwować w systemie walki. Czy i w tym przypadku są to zmiany na lepsze? No cóż...niestety nie zawsze.
Walka kładzie widowiskowość nad poziom trudności Źródło: https://cutt.ly/8tnI4yk |
Twórcy widocznie byli świadomi tego, że poza starą gwardią po takim czasie będą musieli przyciągnąć do siebie także nowy narybek i przez to gra została mocno uproszczona. Nie zrozummy się tutaj źle, bo poprzedniczki także do najtrudniejszych gier nie należały. Pewne umiejętności były jednak wymagane, bo znalazł się w każdej boss czy dwóch, którzy potrafili zaleźć za skórę. Trójka jednak dzięki wprowadzonym przez siebie mechanikom do których opisu przejdę dosłownie za chwilę jeszcze bardziej trywializuje bardzo prostą już walkę.
Pozornie bowiem w stosunku do dwójki nie zmieniło się aż tak znowu wiele bo i cały "feeling" starć najbardziej przypomina właśnie ten z dwójki. Mamy podbijanie przeciwników w powietrze, żonglowanie nimi i całą feerię barw i błysków. Trójka jeszcze mocno to wszystko podkręca i część starć możemy kończyć praktycznie nie dotykając ziemi. Podbijamy sobie jednego przeciwnika, obijamy go w powietrzu, doskakujemy do następnego, trzeciego gdzieś tam dobijemy Firagą po czym dokończymy mniejszych przeciwników jakimś atakiem obszarowym. Na sam koniec jeszcze przetransformujemy Keyblade'a w dwa ogromne jojo czy flagę i dokończymy niedobitków. Ale chwila, chwila...jakie transformacje i jakie kurde jojo?
Tak, dobrze widzicie. Niektóre przemiany potrafią być mocno zakręcone Źródło: https://cutt.ly/vtnHmFV |
Transformacje są jedną z wprowadzonych nowości. W trakcie walki konkretnym Keyblade'm (na wyposażeniu możemy mieć trzy i w locie je zmieniać) nabijamy specjalny licznik, który po napełnieniu i wduszeniu na padzie trójkąta pozwoli nam zmienić formę aktualnie używanego uzbrojenia. I tak ten od Herkulesa zmieni się w tarczę, ten ze świata Toy Story w ogromny młot, a jeszcze inny w pistolety. Różnią się one nie tylko wyglądem ale i zastosowaniem, bo totalnie inaczej walczy się jednak młotem, a parą szybkostrzelnych pukawek. Warto dodać tylko, że niektóre bronie mają po aż 2 formy i tak jedna broń początkowo może zamienić się w szpony, a później w widoczne na jednym z powyższych obrazków dwa gigantyczne joja. Każda też posiada specyficzny dla siebie atak końcowy i np. Wheel of Fate przyzwie Krakena (nawet z betonu xD), a Hero's Origin przyzwie powożony przez Pegaza rydwan jaki będzie raził pobliskich przeciwników prądem.
Kolejna nieobecna wcześniej rzecz to tzw. atrakcje. Nad naszą listą akcji raz na jakiś czas może pojawić się ikonka trójkąta, która wciśnięta w odpowiednim czasie przyzwie na ekran jedną z nich. Są to wzorowane na dostępnych w Diseylandzie rozrywkach ataki czyniące nas chwilowo nieśmiertelnymi i atakujące obszarowo. Przyzwiemy chociażby piracki statek, kręcące się filiżanki czy (w określonych fabularnie momentach) gigantyczną ciuchcię (gwarantuję wam, kiedy w trakcie walki ze Skalnym Tytanem odpaliła mi się właśnie ona...opad żuchwy murowany). Nie jestem fanem tej mechaniki, wprowadza na pole walki za dużo chaosu i często slot na nie zablokuje nam chociażby możliwość transformacji Keyblade'a, bo i gra może nam umożliwić obie te rzeczy na raz...i nie da nam wybrać tego którą chcemy wykonać. Strasznie to irytujące i po jednokrotnym wykorzystaniu każdej z atrakcji omijałem je jak tylko mogłem.
System Flowmotion w połączeniu z Air Stepem sprawują się tutaj o wiele lepiej niż w Dream Drop Distance Źródło: https://cutt.ly/VtnLSpI |
Powracają także znane z Birthy by Sleep Shotlocki połączone częściowo z całkowicie nową mechaniką wprowadzona dopiero tutaj: Air Stepem. Ataki Shotlockami są różne w zależności od używanej aktualnie broni, ale zasada ich działania od BBS nie uległa zmianie: napełniamy znajdujący się nad paskiem życia licznik i zależnie od stopnia napełnienia atakujemy słabszym atakiem (zazwyczaj są to samonaprowadzające się pociski) lub gdy mamy dostępną co najmniej połowę odpalamy taki charakterystyczny tylko dla danego "klucza" jak błyskawiczna szarża czy ataki "laserami" a la Xemnas. Air Step jest niejako uzupełnieniem systemu Flowmotion wprowadzonego w Dream Drop Distance, tutaj jednak o wiele lepiej dopracowanego. Sora może bowiem wbiegać po praktycznie każdej pionowej powierzchni i jednokrotnie (po wykupieniu stosownej umiejętności można tą liczbę zwiększyć) wybić się od niej nieco wyżej. Jest to o wiele mniej chaotyczne niż w poprzedniku (DDD) głównie przez zwoje ograniczania: nie możemy już niczym nabuzowana kozica skakać i odbijać się od wszystkiego w nieskończoność. Ale miałem mówić o Air Stepie: aktywujemy go tak jakbyśmy chcieli wykorzystać Shotlock (przycisk R1) co umożliwia nam namierzenie jakiejś powierzchni lub przeciwnika i błyskawiczne przyciągnięcie się do niego w skoku niczym z dowolnego shōnen-anime. Przy sporych rozmiarach niektórych lokacji (i bossów) mechanika ta okaże się absolutnie nieodzowna.
Ze wszystkich dostępnych w grze summonów Simbę upodobałem sobie zdecydowanie najbardziej Źródło: https://cutt.ly/KtnZujU |
Summony oczywiście dalej są obecne i widowiskowe jak nigdy wcześniej! Zasada działania nie zmieniła się tutaj przesadnie: zużywają one cały dostępny aktualnie zasób many w zamian dając nam nieśmiertelność na czas ich działania i różnorakie efekty. Nie będę ich może tutaj wymieniał wszystkich, ale ja (jak i zapewne wielu innych grających) upodobałem sobie Simbę: nie dość, że animacja jego przyzwania daje nam poczuć, że jest on prawdziwym Królem Dżungli to na dodatek zadaje niesamowite wręcz obrażenia zarówno obszarowo jak i punktowo, a jego atak kończący to istna atomówka, dosłownie i w przenośni.
Fani lotów Gummi Shipem będą wniebowzięci, a jego przeciwników czeka tylko więcej cierpienia Źródło: https://cutt.ly/2tnZxMa |
Powraca także chyba najbardziej znienawidzona przeze mnie mechanika poprzedników: loty Gummi Statkiem. One także przeszły tutaj ogromną metamorfozę i zamiast latać tylko na trasach pomiędzy określonymi światami mamy możliwość poruszania się po całej growej galaktyce i trasy do kolejnych miejscówek będziemy musieli wyznaczyć sobie sami, po drodze napotykając zarówno pomniejsze grupy wrogów jaki i bossów. Szczerze? Jak na moje jest to zmiana na gorsze. Wiem, że twórcy się tutaj postarali i dostarczyli nam naprawdę rozbudowaną "grę w grze", ale nic nie poradzę na to, że latanie męczyło mnie wcześniej i teraz dzięki jeszcze większemu jego nagromadzeniu meczy po prostu bardziej. Jedyna mechanika jaka naprawdę podobała mi się w Dream Drop Distance (nurkowanie) tym samym wylądowała w koszu.
Gry Classic Kingdom to w końcu jakieś znajdźki mające sens Źródło: https://cutt.ly/qtnZKGC |
Wracając jeszcze na chwilę do światów: niektóre z nich mają atrakcje dostępne tylko i wyłącznie dla nich. Co powiedzie na chociażby możliwość pływania statkiem i bitwy morskie rodem z Black Flag? A może sympatyczna taneczna mini-gra, jedna z nielicznych dających realną frajdę? Jest tutaj tego po prostu cała tona. Do tego dochodzą jeszcze znajdźki w formie gier wzorowanych na klasycznych konsolkach Game & Watch tylko z fajnie wpasowanym w nie Sorą.
Got it memorized?
Największym wyzwaniem jakie stało przed Kingdom Hearts 3 było nie tyle dostarczenie produkcji w którą będzie się fajnie, no...grało (bo przy pełnoprawnej odsłonie serii nikt raczej w to nie wątpił), co raczej sensowne pokończenie tych wszystkich nabudowanych przez lata wątków i ewentualne pootwieranie nowych. No cóż...udało się to tylko częściowo. Zważając jednak na to ile KH3 miało tutaj do zrobienia to "częściowo" to już i tak ogromny wyczyn.
Półka z zabawkami z Toy Story to chyba największa pozostałość po postaciach z Fajnali Źródło: https://cutt.ly/2tnCPNo |
Wszyscy fani (a antyfani to chyba nawet jeszcze bardziej) wiedzą jak cała ta otoczka fabularna serii jest mocno pogmatwana, a każda kolejna część zamiast powoli to rozplątywać jeszcze bardziej męci. Tutaj konkluzji miały doczekać wątki Xehanorta, Terry, Aquy, Ventusa, Organizacji i tak jeszcze z milion innych, a do tego mieliśmy jeszcze kilka dotyczących postaci z serii Final Fantasy. No i jak sobie z tym poradzono? Ano...wywalono postacie z Fajnali.
Serio, pozbyto się tutaj tego za co ogrom fanów pokochała to uniwersum. Gdzie mój Najpiękniejszy Chłopak na Balu i Cloud walczący ramię w ramie? Gdzie Auron pomagający Sorze? Gdzie cały wątek Sephirotha? Puf, nie ma. Zostaliśmy za to nakarmienie całą toną mniejszych bądź większych nawiązań jak sprzedające nam przedmioty Moogle, nazwy czarów czy jakiś fresk to czy tam. Ponoć na kilka chwil ujrzymy kilka z postaci w końcówce dodatku Re:Mind, ale przez to czym on jest nie mam zamiaru doświadczać go inaczej niż oglądając na YT i powiem tak: tyle co tam ich było to mogłoby równie dobrze nie być w ogóle. Wątki związane z nimi wszystkimi są niedokończone i po prostu bezczelnie urwane. I ja wiem, że chciano się skupić na dokończeniu tych typowo "swoich", ale zateasowano nam w poprzednikach tak wiele (to czarne opadające pióro i znikający Zac...), że zwyczajnie boli mnie brak zakończenia tego wszystkiego. Może kiedyś Nomura do tego wróci, ale szkoda, że to "już" nie nadeszło razem z trójką. Dobra, największe żale wylane. Pora teraz na coś dla odmiany pozytywnego.
To jest ten moment na który wszyscy fani czekali latami Źródło: https://cutt.ly/8tmORXH |
Jak bardzo "Fajnalowa" część uniwersum nie byłaby tutaj olana tak z "własną" historią Kingdom Hearts 3 radzi sobie lepiej niż dobrze. Jasne, musimy w stylu "Deus Ex Machina", ale fani są już do tego przyzwyczajeni i przynajmniej mi aż tak bardzo to nie przeszkadzało. Mamy wzruszające powroty, dramatyczne zwroty akcji i momenty taki, że aż gały nam wychodzą na wierzch. Pamiętacie zakończenie NieR: Automata, jeden z nielicznych pozytywów tej gry? Tutaj mamy to samo tylko zrobione o wiele lepiej, a przynajmniej dla osób, którym to uniwersum nie jest całkowicie obojętne. Union X na coś się w końcu przydało.
Z tym ostatnim zresztą jest związanych też kilka nieprzyjemności, bo ten mobilny cash-grab wypuszcza swoje macki zdecydowanie dalej niż powinien. Wiele istotnych wątków nawiązuje tutaj (z tego co mi wiadomo, sam nie mam zamiaru tego tykać) właśnie do niego i osoby, które grywają tylko i wyłącznie w "duże" odsłony będą miały tutaj niejednokrotnie wyraz twarzy mówiący "ale co się do cholery właśnie stało?". Do tego wszystkiego zapowiada się na to, że przyszłość serii będzie z tą mobilką bardzo mocno związana. Boli mnie to niesamowicie, bo sam nie grając w gry mobilne i mając na koncie "zaledwie" wszystkie "główne" gry dalej mogę mieć o wiele mniejsze pojęcie o tym uniwersum niż człowiek, który z ciekawości odpali sobie Union X na telefonie. Wstyd coś takiego robić Panie Nomura, wstyd. Zapowiedziany niedawno Kingdom Hearts: Dark Road tylko i wyłącznie pogarsza sytuację, bo przeszłość Xehanorta chcę zobaczyć w "normalnej" grze, ostateczności filmie lub może mandze, ale nie czymś takim.
Nie biorąc tutaj absolutnie pod uwagę dodatku Re:Mind (o którym nie będę pisał, bo zaledwie go obejrzałem, a nie grałem) gdzie to ludzie zaczęli srogo stukać się po głowie, podstawowe zakończenie trójki wzbudziło raczej mieszane opinie. Nie dziwi mnie to co prawda, ale ja je absolutnie uwielbiam: bardziej "Kingdom Heartsowo" zrobić się chyba tego nie dało. Nie chcę tutaj niczego spoilerować, ale bardzo podobało mi się to jak podsumowane zostały w im wszystkie ważniejsze wątki, a sam Xehanort no...powiedzmy, że oczekiwałem nieco takiego obrotu spraw jednocześnie nie do końca wierząc, że zostanie to tak zakończone.
Widać też po całości doświadczenia jak bardzo ta seria...wydoroślała. W pierwszej części bohaterowie byli dziećmi, w drugiej nastolatkami, a tutaj mamy do czynienia z praktycznie młodymi dorosłymi. Tak samo i "meta" część fabuły wybrzmiewa tutaj wyjątkowo dosadnie począwszy od otwierającego ją utworu w wykonaniu Utady Hikaru i Skrillexa czyli "Face my Fears". Bohaterowie nie tylko będą musieli tutaj "stawić czoła lękom" w formie adwersarzy i ogromnej bitwy, ale także samego wejścia w dorosłość. Nowe obowiązki i brak tej lekkości i luzu co dawniej. To czas pożegnań, stawiania czoła nowemu i witania nowego. Moja początkową reakcją na obecność Skrillexa w kawałku po doświadczeniu całości gry zmieniła się z całkowitej niechęci do absolutnego zachwytu. Ta odrobina chaosu w spokojnych utworach Utady Hikaru była tutaj zwyczajnie konieczna, idealnie oddając nastroje w jakich muszą znajdować się praktycznie wszystkie postacie. O reszcie soundtracku nie muszę chyba nawet mówić bo Yoko Shimomura jak zawsze stanęła na wysokości zadania.
To też czas pożegnań, powrotów i dorastania do decyzji jakie dawno powinny zostać podjęte. Szczególnie zapadła mi tutaj w pamięć rozmowa Riku z Ansemem tak mniej więcej pod koniec gry, ale jej treść i interpretację pozostawię wam. Nie jest też tak, że cała gra jest jakaś mega-poważna, bo ta seria nigdy taka nie była i mamy tutaj całe mnóstwo ciepłego humoru i autentycznie "wholesome" sytuacji. Zapamiętajcie tutaj jedno słowo: drzwi. Będziecie wiedzieć o co chodzi kiedy zagracie.
Nie biorąc tutaj absolutnie pod uwagę dodatku Re:Mind (o którym nie będę pisał, bo zaledwie go obejrzałem, a nie grałem) gdzie to ludzie zaczęli srogo stukać się po głowie, podstawowe zakończenie trójki wzbudziło raczej mieszane opinie. Nie dziwi mnie to co prawda, ale ja je absolutnie uwielbiam: bardziej "Kingdom Heartsowo" zrobić się chyba tego nie dało. Nie chcę tutaj niczego spoilerować, ale bardzo podobało mi się to jak podsumowane zostały w im wszystkie ważniejsze wątki, a sam Xehanort no...powiedzmy, że oczekiwałem nieco takiego obrotu spraw jednocześnie nie do końca wierząc, że zostanie to tak zakończone.
Można narzekać na dziury fabularne, ale po co? Lepiej patrzyć na to wszystko sercem, a nie mędrca szkiełkiem i okiem Źródło: https://cutt.ly/etmAW8h |
To też czas pożegnań, powrotów i dorastania do decyzji jakie dawno powinny zostać podjęte. Szczególnie zapadła mi tutaj w pamięć rozmowa Riku z Ansemem tak mniej więcej pod koniec gry, ale jej treść i interpretację pozostawię wam. Nie jest też tak, że cała gra jest jakaś mega-poważna, bo ta seria nigdy taka nie była i mamy tutaj całe mnóstwo ciepłego humoru i autentycznie "wholesome" sytuacji. Zapamiętajcie tutaj jedno słowo: drzwi. Będziecie wiedzieć o co chodzi kiedy zagracie.
Your journey ends here
Muszę wam powiedzieć, że tak szczerze to po pierwszym przejściu gry, zaraz po premierze, nie byłem aż tak zachwycony. Nie podeszło mi w niej wiele elementów, a kilka rozwiązań fabularnych zdało się zwyczajnie idiotycznych. Teraz już kiedy podszedłem do niej po raz drugi z chłodniejszą głową zdałem sobie sprawę jak ogromne wyzwanie stało przed twórcami i jak wiele musieli zrobić aby dostarczyć nam to co w efekcie dostaliśmy. Czy można to było zrobić lepiej? Zapewne tak. Czy pomimo tego w efekcie jestem jednak zadowolony z efektu końcowego? Tak, bo jest lepiej niż dobrze. Potrzeba było mi tylko trochę czasu i odrobina przemyśleń. Fani będą zadowoleni. Casualowi gracze też powinni być, bo dostali naprawdę grywalną i barwną produkcję. A fanatycy? Ich nie zadowoli nic. Cieszmy się więc tym co dostaliśmy. I oby Final Fantasy VII Remake także "dostarczyło". Kingdom Hearts 3 pokazało, że jednak się da.
Plusy:
-Satysfakcjonujące (w większości) domknięcie całej tony wątków
-Praktycznie każdy dostaje tutaj swoje pięć minut
-Pełno emocji, wzruszeń i śmiechu
-Szczegółowa, barwna oprawa graficzna
-Ogromne, wypełnione aktywnościami przemierzane światy
-Liczne poprawy w systemie walki: jest widowiskowo jak nigdy
-Muzyka jak zawsze wymiata
-Donald, już nigdy nie powiem, że jesteś bezużyteczny
Minusy:
-Nieco za niski poziom trudności
-Dalej sporo dziur fabularnych i rozwiązań typu "Deus Ex Machina"
-Za dużo skupiania się na teasowaniu wydarzeń jakie mają dopiero nadejść
-Mechanika atrakcji nie sprawdza się tak dobrze jak powinna
-Latanie Gummi Statkiem dalej trapią liczne problemy
-Niektóre światy odstają jakością od reszty (Frozen)
*Poszczególne śródtytuły to losowe cytaty z samego Kingdom Hearts 3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz