Źródło: https://tiny.pl/9mlg8 |
Tajemnicza rodzina arystokratów zamieszkała daleko w górach, z dala od innych ludzi. Niewystarczająco tajemniczo? To co powiecie na to, że wszyscy członkowie tej familii posiadają czarne niczym sadza ciała, a za twarze służą im...inni ludzie?
Mowa tutaj o ludziach (czy aby na pewno?) wyjątkowych, bo i ciężko nazwać rodzinę Cieni normalnymi. W momencie zdenerwowania wydzielają z ciała całe pokłady sadzy, a za służących posiadają istoty zwane Żywymi Lalkami. Nie są to jednak typowi "lokaje", służąc Cieniom także za ich "twarze", których z oczywistych względów oni sami nie posiadają. Jedną z takich Żywych Lalek jest służąca pod panną Kate jedna z dwóch głównych bohaterek Shadows House: Emilico.
Przez zdecydowaną większość ze sprezentowanych 13 odcinków, przyjdzie nam śledzić losy tej właśnie dwójki. Początek jest tutaj raczej spokojny i mamy dosyć typowe "słodkie dziewczynki robią słodkie rzeczy", ale już wtedy czuć, że coś złego unosi się w powietrzu i niekoniecznie jest to sadza. Pierwsze 2-3 odcinki są typowym wstępem, dając nam zapoznać się z głównymi bohaterami i powoli wprowadzając do opowieści postacie poboczne. Jest bardzo klimatycznie, a pytania zaczynają się nawarstwiać z minuty na minutę.
Już jednak tutaj pojawia się pierwszy zgrzyt: jak na wspomniane już 13 epizodów, postaci "pobocznych" jest zwyczajnie nieco za dużo. Czułem, że w wersji mangowej one mogą mieć szansę się rozwinąć, a tutaj czasami po prostu są. Może i w rolach dla fabuły nawet istotnych, ale co z tego, skoro ja tak niewiele o nich wiem i w większości nie chciałoby mi się nawet opisywać ich we więcej niż dwóch-trzech zdaniach na krzyż. Traci też na tym sama relacja Kate z Emilico, bo od pewnego momentu serial zdecydowanie za dużo czasu poświęca na próby rozwijania relacji tej drugiej ze wszystkimi wokół i sprawdza się to...tak sobie. Rozumiem zamysł, ale przez to traci wszystko inne, a żadna z postaci i jej związek z Emilico nie jest wystarczająco dobrze nakreślony. Ot, po prostu dziewczyna, której zawsze wszędzie pełno, próbuje dogadać się z każdym i pogodzić skłóconych: taki standardzik. Zapowiadało się początkowo na coś lepszego, a w efekcie skończyło się raczej mizernie, bo - bez przesadnego wchodzenia w spoilery - zmiany w nastawieniu u niektórych postaci były dla mnie po prostu zbyt nagłe i wymuszone w dużej części chęcią popchnięcia fabuły do przodu, a nie autentycznym rozwojem charakteru. I znowu: 24 odcinku mogłyby tutaj naprawdę wiele dać.
Całości nie ratuje też zakończenie, bo - jako że manga wciąż wychodzi - studio zdecydowało się na wymyślenie czegoś w pełni autorskiego. Zazwyczaj takie zabiegi wychodzą średnio (chociaż i tutaj są wyjątki: bardzo lubię np. zakończenie pierwszego Fullmetal Alchemist) i pomimo tego, że nie słyszałem na nie raczej przesadnych narzekań, mnie zwyczajnie nie usatysfakcjonowało. Wiele wątków zostało zwyczajnie uciętych (nie dowiemy się np. kim tak naprawdę jest nestor rodu, przez wszystkich nazywany po prostu Dziadkiem), a boli to tym bardziej, że były naprawdę ciekawe. Odpowiedzi na piętrzące się od samego początku pytania, także okazują się średnio satysfakcjonujące i mocno pospieszone. Jak jest to wszystko rozwiązane w mandze, nie wiem, ale już po adaptacji czuć, że ciężko by było wiele z tych rzeczy pociągnąć inaczej. Ale kto wie, może się mylę: na pewno w przyszłości zerknę na oryginał, bo jednak sporo rzeczy wydaje się tutaj mocno intrygujących. Z tego co wyczytałem, na drugi sezon (bo jednak niewielka furtka pozostała), raczej nie ma co liczyć, bo ponoć usunięto już na tym etapie bardzo ważną dla dalszego rozwoju wydarzeń postać. Wolałbym też, aby nie bawiono się w Ao no Exorcist czy Tokyo Ghoula, dając nam na pewnym etapie coś autorskiego, aby później w głupi sposób wracać do kanonu, mieszając tym tylko w głowie widzom znającym zaledwie adaptację. To nigdy nie jest dobry pomysł.
Zdecydowanie pozytywną stroną Shadows House jest jego oprawa wizualna. Całość wygląda przez większość czasu naprawdę ślicznie, podkreślając tylko taką "uroczą" (wiem jak to dziwacznie brzmi, ale zobaczycie, kiedy już sami zaczniecie oglądać) mroczność całości. Chodzi mi trochę o coś takiego, jak - oczywiście nie pod względem stylistycznym, ale tego jak odbierałem całość - jak pokazały nam obie odsłony Yomawari, tylko nie aż w takim stopniu. Shadows House jednak straszne raczej nie jest, a przy grach od Nippon Ichi włosy się na głowie momentami prawdziwie jeżą. Może i to porównanie będzie dla was głupawe, ale z jakiegoś powodu oglądając ten serial, miałem w głowie właśnie te dwie gry.
Muzyka także bardzo daje radę, a ending wbije się wam do głowy i nie będzie chciał z niej wyjść. ReoNa sprawi, że nie będziecie mogli przestać nucić pod nosem "Nai Nai" jeszcze długo po seansie kolejnych odcinków. Zresztą opening z endingiem zamieniłbym miejscami, bo piosenka kończąca ma zdecydowanie większy "power", a ta otwierająca...po prostu jest. Nikomu nie wadzi i nikt też nie będzie się przesadnie zastanawiał nad tym, czy pominąć ją czy nie.
Wracając jednak jeszcze na chwilę do wad, to sporej części widowni obrana stylistyka jednak przeszkadzać. Całość jest momentami naprawdę mroczna (chociaż brutalności raczej brak, krew także się nie poleje), a bohaterowie to w większości jednak dzieci i momentami wszystko może być aż do przesady "kawaii" dla niektórych. Osobiście nie uważam tego za wadę - właśnie taki kontrast fajnie buduje tutaj klimat - ale zwyczajnie wiem, że wielu to odrzuci. Z jakiegoś powodu to horrory, thrillery czy kryminały z dziećmi w ważnych rolach bywają tymi najbardziej niepokojącymi (tak, na ciebie patrzę Rule of Rose...). Kilkukrotnie natrafiłem także na porównania Shadows House do dosyć świeżego The Promised Neverland, ale poza dziecięcymi bohaterami właśnie, nie widzę tutaj przesadnych podobieństw. Może to nawet i dobrze, patrząc na to, jak fatalny był drugi sezon wspomnianego dzieła. I jeżeli ktoś by mnie zapytał, dlaczego nie chciałbym w pełni autorskiej kontynuacji Shadows House, mógłbym bez większego zawahania się odpowiedzieć "A widziałeś/aś drugi sezon Neverlandu? No właśnie". Aczkolwiek wersja mangowa wcale nie jest w tym wypadku aż tak dużo lepsza...
Shadows House jest solidną sezonówką. Obiecywałem sobie po niej co prawda nieco więcej, ale nie mogę powiedzieć, żebym się w efekcie jakoś straszliwie zawiódł. Dostałem bowiem bardzo przyjemną opowieść z nieco rozwleczonym środkiem i niedopinającym najciekawszych wątków zakończeniem. Był bardzo dobry klimat i praktycznie nieustająca ciekawość, co do tego, jak to wszystko może się skończyć i do czego w efekcie działania naszych bohaterów doprowadzą. Nawet jeżeli w efekcie nie wyszło idealnie, zapraszam was do wstąpienia w skromne progi rezydencji Cieni i odkrycia ich tajemnic. Źle się bawić na pewno nie będziecie.
Tytuł polski: Shadows House (manga)
Tytuł angielski: Shadows House
Tytuł oryginalny: Shadows House
Rok produkcji: 2021
Typ: seria TV
Gatunek: okruchy życia, nadnaturalne, seinen
Czas trwania odcinka: 23 minuty
Studio odpowiedzialne za produkcję: CloverWorks
Tytuł oryginalny: Shadows House
Rok produkcji: 2021
Typ: seria TV
Gatunek: okruchy życia, nadnaturalne, seinen
Czas trwania odcinka: 23 minuty
Studio odpowiedzialne za produkcję: CloverWorks
Gdzie obejrzeć: CDA (wersja polska)/shinden (wersja polska)/gogoanime (wersja angielska)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz