niedziela, 22 sierpnia 2021

Życie i czasy Sknerusa McKwacza - życie pełne przygód [RECENZJA - INNE]

Źródło: https://tiny.pl/9gpr5

Co zrobicie, jeżeli powiem wam, że jednym z najlepszych dzieł, jakie mi przyszło w życiu przeczytać, jest komiks o antropomorficznej kaczce? 

Nigdy nie byłem przesadnym fanem komiksów, dalej nim zresztą nie jestem. Czy to typowe "marvelki", superbohaterszczyzna ze stajni DC, czy nawet nieco poważniejsze rzeczy. W przypadku słowa czytanego zawsze wolałem sięgnąć po książkę, ewentualnie jakąś mangę. Był jednak taki okres w moim życiu, kiedy tydzień w tydzień i miesiąc w miesiąc zaczytywałem się w rysowane przygody wesołej ferajny z Kaczogrodu. Nie było środy, żebym nie wyczekiwał kolejnego numeru Kaczora Donalda i zakupów, w czasie których nie patrzyłbym przez okno kiosku, czy czasami nie ma już nowego Giganta. Już wtedy nie znosiłem bucowatego Myszki Miki, ale Donald, siostrzeńcy, Goguś, Diodak...ich przygody przygarniałem zawsze, wszędzie i w każdej formie. 

Wśród nich wszystkich był też oczywiście sam Sknerus McKwacz. Najbogatszy kaczor na świecie, dosłownie pływający w gotówce i niemogący przepuścić żadnej okazji, aby zaoszczędzić chociaż kilka centów. Ciężko mi teraz powiedzieć, czy polubiłem go wtedy bardziej niż resztę. Na pewno jednak był jedną z bardziej charakterystycznych i kojarzonych postaci całego tego "uniwersum". Gdzieś tam więc w młodzieńczych latach mignęła mi reklama czy dwie Życia i czasów w tygodniku, ale woląc bardziej "odjechane" opowiastki, nieprzesadnie mnie zainteresowała. Ot, jak to dziecko. Cieszę się jednak, że nie doświadczyłem komiksu Dona Rosy wtedy, a dopiero niedawno, już po latach, jako dorosły człowiek. Chyba dopiero teraz byłem w stanie w pełni je docenić. A zdecydowanie jest co.


Czy ktoś z was kiedykolwiek, czytając komiksy z Donaldem, zastanawiał się, jaką te postacie mogą mieć za sobą historię? Dlaczego Sknerus obecnie jest, jaki jest i skąd wziął się cały jego majątek? W licznych komiksach niezastąpiony Carl Barks (twórca Sknerusa) porozrzucał informacje na temat jego przeszłości. Tu jedno zdanie, tam jakaś pojedyncza historyjka, wspomnienie. Właśnie na tych (i nie tylko na nich) szczegółach, Don Rosa postanowił (na zlecenie Egmontu) zbudować i opowiedzieć czytelnikom historię życia najbogatszego kaczora na świecie. 

A jak to w końcu zrobił, to klękajcie narody! Czytając Życie i czasy Sknerusa McKwacza, przyjdzie nam poznać jego życiorys od momentu, kiedy był zaledwie pucybutem w szkockim Glasgow, aż do chwil, kiedy osiadł na słynnym wzgórzu w znanym każdemu Kaczogrodzie. Przez 12 głównych - i napisanych już później dodatkowych, równie dobrych (a czasami nawet i lepszych) - rozdziałów, będziemy towarzyszyć Sknerusowi w jego podróży przez miasta, kraje i całe kontynenty. Dowiemy się, co tak naprawdę nim kierowało i jakimi sposobami doprowadził do utworzenia swojego ogromnego imperium. Poznamy też jego rodzinę (w tym chociażby matkę Donalda, a siostrę Sknerusa: Hortensję McKwacza), czy przodków - lub dokładnie te postacie - które znamy z kart wielu innych komiksów.


Autor jednak bardzo dobrze wie, na czym skupić się warto, a co pozostawić niedopowiedziane. I tak nawet pomimo tego, że pojawią się chociażby Donald z siostrzeńcami, to już co stało się z matką tych drugich się nie dowiemy. Bracia Be? Będą, ale w nie większych rolach niż w innych komiksach. Diodak? Ano na chwilę mignie. Tutaj po prostu Sknerus musi się odpowiednio "wyszaleć" i zmienić, a my to wszystko zobaczyć. 

Jak się zapewne wszyscy spodziewacie, nasz kaczor nie był bowiem zawsze kimś tak niesamowicie skąpym i zgorzkniałym. Cały swój majątek chciał osiągnąć ciężką pracą, uczciwie, bez przekrętów. Teraz pytanie: udało mu się to w dokładnie taki sposób? No cóż, nie chcę wam psuć lektury, ale muszę powiedzieć jedno. Don Rosa idealnie pokazał nam stopniowe zmiany w charakterze Sknerusa. Nigdy nie uczynił z niego postaci złej, co to, to nie! Po prostu...a zresztą, sami zobaczycie. Po prostu z czasem główny bohater zaczął chcieć być postrzegany w pewien sposób, nie potrafiąc sobie wybaczyć wielu rzeczy. Był - pomimo bycia kaczką - zwyczajnie cholernie ludzki.

Cała historia to dla mnie świetne pokazanie tego, czym dla wielu osób jest ten słynny "Amerykański Sen" i czym tak naprawdę być powinien. Chęć sukcesu, zmian, nieustanne dążenie do celu i radość z jego osiągnięcia współmierna do włożonego w niego wysiłku. Czy w końcu większe szczęście dadzą nam nieuczciwie zagarnięte miliony, czy zarobiona w pocie czoła garść złotówek, na którą wiemy, że zapracowaliśmy własnymi siłami, wkładając w to często tonę wysiłku? Co będziemy bardziej cenić, bogactwo otrzymane, czy bogactwo uzyskane? Sami sobie na to odpowiedzmy, patrząc na przykład historii ostatniego z klany McKwaczów. 


Warto też będzie przygotować sobie zawczasu masę chusteczek, bo kilka kadrów będzie z was w stanie  autentycznie wycisnąć łzy. Nie chcę tutaj mówić o jakie konkretnie historie chodzi, ale chociażby praktycznie cały rozdział dziewiąty (Miliarder z Ponurych Wzgórz), a szczególnie jego zakończenie...no po prostu strzał prosto w serducho i emocje, jakich wzbudzenia nie powstydziłaby się niejedna książka, czy film. Zaznaczę to jeszcze raz: w komiksie o antropomorficznej kaczce.

Mamy też na przestrzeni kilku rozdziałów przedstawiony fenomenalny (fenomenalny!) wątek miłosny Sknerusa i niejakiej Złotki O'Gilt. Szkoda tylko, że w większości rozwijany w historiach dodatkowych, ale jeżeli przeczytamy komentarze autora do nich, to będziemy wiedzieli, dlaczego postanowił zrobić tak, a nie inaczej. Rozdziały 1-12 to po prostu kompletna historia jednego kaczora, która po prostu mogła (aczkolwiek wcale nie musiała) zostać o to wszystko uzupełniona. Więzień Doliny Białej Śmierci, Dwa Serca w Jukonie oraz Ostatnia podróż do Dawson świetnie rozwijają wspomniany już wątek, dając nam kolejną tonę wzruszeń oraz przepięknie narysowany kadry (gdzie nieco tylko odstaje ten ostatni komiks: był rysowany dużo wcześniej, a Rosa dopiero się "wyrabiał". Historia jednak nadal jest tam cudowna). I znowu: tak napisanego wątku miłosnego, mógłby pozazdrościć niejeden tekst kultury. Uwaga jednak: egmontowskie wydanie z roku 2019 (z tego, co wiem, to po prostu dodruk poprawionej edycji 2017) jakie posiadam, nie zawiera całości Ostatniej podróży. Warto więc doczytać ją z innego źródła, bo to, czego zabrakło, to naprawdę fantastyczny kawał komiksu. Wątek Sknerusa i Złotki jest także mocno poruszony w Czy to jawa, czy sen?, komiksie kończącym to wydanie, ale to o czym on jest, pozostawię do odkrycia wam. Tylko znowu powiem jedno: przyszykujcie paczkę chusteczek. Przydadzą wam się.


Oczywiście Życie i czasy Sknerusa McKwacza nie samą historią stoją, bo mamy do tego wszystkiego dodaną całą tonę humoru, wartkiej akcji i przecudownych, wypełnionych detalami rysunków Dona Rosy. Ciężko je opisać bez pomocy plansz komiksu, ale tutaj po prostu co chwila coś dzieje się na każdym możliwym planie, ktoś rozmawia, ktoś się bije, jest opowiadana po prostu JAKAŚ historia i ani dymek, ani jeden kadr nie są zmarnowane. Epickie pojedynki rycerskie, wyścigi byków, ujeżdżanie dwóch łosi na razi (!) czy skakanie na koniu po zastygniętych bryłkach lawy na wodzie: no jest tutaj po prostu wszystko. 

Przy tym wszystkim Don Rosa zadbał o...dokładność historyczną tego wszystkiego. Jeżeli chciał w swojej opowieści umieścić P.T. Barnuma (możecie go kojarzyć chociażby z filmu The Greatest Showman z Hugh Jackmanem), Buffalo Billa czy Theodora Roosvelta (!), wpierw musiał się upewnić, czy w danym miejscu i czasie mogliby się oni w ogóle pojawić. Detale, Panie i Panowie, detale! A uwierzcie mi, takich postaci przewinie się przez karty komiksu cała masa. 

W sumie jedyny większy zarzut, jaki mam do całości, nie tyle tyczy samego Życia i czasów, co raczej pewnego braku w polskim wydaniu, jakie posiadam. Abstrahując już od wspomnianego zamieszczenia zaledwie części Ostatniej podróży do Dawson, w polskim wydaniu brakuje także chronologicznie najdalszego Listu z domu. Możliwe, że bym na to przesadnie nie narzekał, ale jest to - co chyba oczywiste - tak piekielnie dobra historia, że po prostu żal nie móc jej tutaj przeczytać. Radzę wam jednak gdzieś ją sobie znaleźć i pomimo wszystko to uczynić, bo nie dość, że świetnie konkluduje ten daleki rozdział w życiu Sknerusa, to do tego dopisuje jeszcze kilka ważnych faktów do jednej z wcześniejszych historii (Kapitalista z Kalisoty). Nie jest to coś niezbędnego dla historii, ale może trochę zaryzykuję, mówiąc, że dla fana już tak. 


Nie jestem wielkim fanem komiksów, już to na wstępie zaznaczyłem. Możecie mi więc nie ufać, kiedy zachwalam Życie i czasy Sknerusa McKwacza na kartach tego bloga. Spróbujcie jednak dać wiarę w to, że - abstrahując od bycia powieścią rysunkową - jest to po prostu fenomenalna opowieść o pewnym niezwykłym kaczorze, warta poznania przez każdego. To, co teraz mówię, robię bez cienia ironii: absolutny klasyk amerykańskiej literatury. Kropka. I cieszcie się lekturą, dopóki trwa. W końcu ważniejsza od zdobycia złota, jest droga do niego prowadząca.

PS. 
W trakcie czytania zapuśćcie sobie dodatkowo na słuchawkach czy głośnikach album Tuomasa Holopainena Music Inspired by the Life and Times of Scrooge. Wybitny kawał muzyki, idealnie zbuduje wam klimat do lektury. 

Tytuł polski: Życie i czasy Sknerusa McKwacza
Tytuł oryginalny: The Life and Times of Scrooge
Autor: Don Rosa
Oryginalne lata wydania: 1992-1994
Liczba rozdziałów: 12 + dodatkowe

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz